icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Rapkowski: Obligo gazowe należy wprowadzić ostrożnie

ROZMOWA

Czy obligo gazowe powinno być wprowadzone?

Piotr Rapkowski, analityk Instytutu Kościuszki: Sama idea wprowadzenia obligo gazowego prędzej czy później musiała zostać zrealizowana. Konieczność liberalizacji wynika między innymi z kierunku polityki energetycznej realizowanej w Polsce. Uruchomienie giełdy gazu, wprowadzenie obliga i dalsza liberalizacja mogą owocować korzyściami w kontekście bezpieczeństwa całego regionu Europy Środkowej. Nie możemy jednak zapominać, że tempo prac jakie przyjęliśmy zostało poniekąd podyktowane z zewnątrz, a dokładniej  przez Komisję Europejską, która zagroziła pozwaniem Polski do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Stąd tak duża determinacja do szybkiego wdrożenia tego rozwiązania. Ponadto, często podkreśla się, że mechanizm ten szybko sprawdził się w polskiej elektroenergetyce, w której dziś ponad 80 procent obrotu energią elektryczną odbywa się na giełdzie. Oczywiście nie możemy ślepo przenosić tamtych rozwiązań na sektor gazowy, bo i sytuacja jest odmienna, na rynku gazu mamy totalny monopol PGNiG.  Musimy też pamiętać, że przedsiębiorstwa zgłaszają jednak duże wątpliwości (np. Grupa Azoty). Zdaniem wielu komentatorów wysokość obligo i tempo narzucone przez Urząd Regulacji Energetyki jest za duże, a harmonogram mało realistyczny. Tak więc sama inicjatywa, dobrze poprowadzona może przynieść nam wiele korzyści, natomiast sposób jej wprowadzania możemy poddać już dyskusji.

Czy jednak takie tempo nie leży w interesie konsumentów, którzy docelowo mają otrzymać niższe ceny gazu z rozwiniętej giełdy gazowej?

Owszem, z „rozwiniętej”, a to oznacza obawiam się perspektywę nieco dłuższą. Nie nastąpi to również bez uwolnienia rynku detalicznego. Konieczne jest zwolnienie z taryf sprzedaży do odbiorców końcowych, a także uruchomienie transakcji między poszczególnymi podmiotami hurtowymi. Bez tego, uwolnienie cen hurtowych nie przyniesie większych rezultatów. Zmianom w proponowanej skali sprzeciwia się także PGNiG, co jest zrozumiałe z punktu widzenia monopolisty, którego interesy zostaną naruszone, a zgłaszany postulat wprowadzenia początkowo 15-procentowego udziału gazu z tej spółki w TGE został przez URE zastąpiony propozycją minimum 30 procentowego udziału. I w tym momencie pojawia się temat wysokości obligo. Warto zauważyć, że na najbardziej rozwiniętych europejskich rynkach gazu udział obligo w całości handlu gazem wynosi zwykle do 10%. Tylko w Wielkiej Brytanii, która jest absolutnym wolnorynkowym liderem w Europie poziom ten jest wyższy i wynosi ok. 30%. URE tłumaczy, że ewentualne 70-proc. obligo odpowiada mniej więcej części gazu, który zużywają w Polsce duzi odbiorcy. Pytanie o odpowiedni czas potrzebny na wdrożenie tak wysokiego poziomu?

Czy PGNiG nie powinno pozwolić na użycie gazu jako monopolista, który jako jedyny może doprowadzić duże ilości surowca na rynek i tym samym uwolnić go?

Problem polega na tym, że PGNiG zaopatruje 96 procent rynku, co jest ewenementem w Unii Europejskiej. Zakładając wersję „senacką”, PGNiG będzie zmuszone sprzedawać docelowo 55% gazu na giełdzie, pomimo że podpisało już umowy na dostarczenie tego gazu do odbiorców. Jest więc dużo pytań natury prawnej.  Wątpliwości odbiorców wzbudzała np. sytuacja, w której podmioty powiązane umowami długoterminowymi z PGNiG, będą musiały zawierać nowe umowy na giełdzie? Oznacza to, że de facto ci sami odbiorcy kupują ponownie gaz od PGNiG, tyle że za pośrednictwem mechanizmów giełdowych. Wiązałoby się to z kosztami specjalizacji, czy dodatkowego zatrudnienia, co może generować dodatkowe koszta i uderzyć pośrednio również w odbiorców. Długofalowo rzeczywiście, ceny mogą spaść, ale ta nerwowość w początkowym etapie procesu może przynieść skutki niezamierzone także w wymiarze politycznym. Jak cała polska energetyka, tak samo i ta kwestia potrzebuje opanowania. Obawiam się, że znowu działamy niejako w pośpiechu, w obawie przed karami wiszącymi nad Polską, a nie w celu realizacji naszego, w końcu od lat głoszonego hasła liberalizacji i uwolnienia polskiego rynku gazu. Od dawna mówiono o tej potrzebie. Czemu zajmujemy się tym dopiero teraz? Inna sprawa, że ten proces musi zostać przeprowadzony w połączeniu z rozbudową infrastruktury, bez której zakontraktowany wolumen zwyczajnie może nie popłynąć, oraz z myślą o rozwoju krajowego sektora gazu łupkowego. Wtedy dojdzie do realnej liberalizacji i dywersyfikacji polskiego rynku gazu, a tym samym do poprawy naszego bezpieczeństwa energetycznego.

ROZMOWA

Czy obligo gazowe powinno być wprowadzone?

Piotr Rapkowski, analityk Instytutu Kościuszki: Sama idea wprowadzenia obligo gazowego prędzej czy później musiała zostać zrealizowana. Konieczność liberalizacji wynika między innymi z kierunku polityki energetycznej realizowanej w Polsce. Uruchomienie giełdy gazu, wprowadzenie obliga i dalsza liberalizacja mogą owocować korzyściami w kontekście bezpieczeństwa całego regionu Europy Środkowej. Nie możemy jednak zapominać, że tempo prac jakie przyjęliśmy zostało poniekąd podyktowane z zewnątrz, a dokładniej  przez Komisję Europejską, która zagroziła pozwaniem Polski do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Stąd tak duża determinacja do szybkiego wdrożenia tego rozwiązania. Ponadto, często podkreśla się, że mechanizm ten szybko sprawdził się w polskiej elektroenergetyce, w której dziś ponad 80 procent obrotu energią elektryczną odbywa się na giełdzie. Oczywiście nie możemy ślepo przenosić tamtych rozwiązań na sektor gazowy, bo i sytuacja jest odmienna, na rynku gazu mamy totalny monopol PGNiG.  Musimy też pamiętać, że przedsiębiorstwa zgłaszają jednak duże wątpliwości (np. Grupa Azoty). Zdaniem wielu komentatorów wysokość obligo i tempo narzucone przez Urząd Regulacji Energetyki jest za duże, a harmonogram mało realistyczny. Tak więc sama inicjatywa, dobrze poprowadzona może przynieść nam wiele korzyści, natomiast sposób jej wprowadzania możemy poddać już dyskusji.

Czy jednak takie tempo nie leży w interesie konsumentów, którzy docelowo mają otrzymać niższe ceny gazu z rozwiniętej giełdy gazowej?

Owszem, z „rozwiniętej”, a to oznacza obawiam się perspektywę nieco dłuższą. Nie nastąpi to również bez uwolnienia rynku detalicznego. Konieczne jest zwolnienie z taryf sprzedaży do odbiorców końcowych, a także uruchomienie transakcji między poszczególnymi podmiotami hurtowymi. Bez tego, uwolnienie cen hurtowych nie przyniesie większych rezultatów. Zmianom w proponowanej skali sprzeciwia się także PGNiG, co jest zrozumiałe z punktu widzenia monopolisty, którego interesy zostaną naruszone, a zgłaszany postulat wprowadzenia początkowo 15-procentowego udziału gazu z tej spółki w TGE został przez URE zastąpiony propozycją minimum 30 procentowego udziału. I w tym momencie pojawia się temat wysokości obligo. Warto zauważyć, że na najbardziej rozwiniętych europejskich rynkach gazu udział obligo w całości handlu gazem wynosi zwykle do 10%. Tylko w Wielkiej Brytanii, która jest absolutnym wolnorynkowym liderem w Europie poziom ten jest wyższy i wynosi ok. 30%. URE tłumaczy, że ewentualne 70-proc. obligo odpowiada mniej więcej części gazu, który zużywają w Polsce duzi odbiorcy. Pytanie o odpowiedni czas potrzebny na wdrożenie tak wysokiego poziomu?

Czy PGNiG nie powinno pozwolić na użycie gazu jako monopolista, który jako jedyny może doprowadzić duże ilości surowca na rynek i tym samym uwolnić go?

Problem polega na tym, że PGNiG zaopatruje 96 procent rynku, co jest ewenementem w Unii Europejskiej. Zakładając wersję „senacką”, PGNiG będzie zmuszone sprzedawać docelowo 55% gazu na giełdzie, pomimo że podpisało już umowy na dostarczenie tego gazu do odbiorców. Jest więc dużo pytań natury prawnej.  Wątpliwości odbiorców wzbudzała np. sytuacja, w której podmioty powiązane umowami długoterminowymi z PGNiG, będą musiały zawierać nowe umowy na giełdzie? Oznacza to, że de facto ci sami odbiorcy kupują ponownie gaz od PGNiG, tyle że za pośrednictwem mechanizmów giełdowych. Wiązałoby się to z kosztami specjalizacji, czy dodatkowego zatrudnienia, co może generować dodatkowe koszta i uderzyć pośrednio również w odbiorców. Długofalowo rzeczywiście, ceny mogą spaść, ale ta nerwowość w początkowym etapie procesu może przynieść skutki niezamierzone także w wymiarze politycznym. Jak cała polska energetyka, tak samo i ta kwestia potrzebuje opanowania. Obawiam się, że znowu działamy niejako w pośpiechu, w obawie przed karami wiszącymi nad Polską, a nie w celu realizacji naszego, w końcu od lat głoszonego hasła liberalizacji i uwolnienia polskiego rynku gazu. Od dawna mówiono o tej potrzebie. Czemu zajmujemy się tym dopiero teraz? Inna sprawa, że ten proces musi zostać przeprowadzony w połączeniu z rozbudową infrastruktury, bez której zakontraktowany wolumen zwyczajnie może nie popłynąć, oraz z myślą o rozwoju krajowego sektora gazu łupkowego. Wtedy dojdzie do realnej liberalizacji i dywersyfikacji polskiego rynku gazu, a tym samym do poprawy naszego bezpieczeństwa energetycznego.

Najnowsze artykuły