icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

RAPORT: Czy grozi nam wojna celna USA – Europa?

Od pewnego czasu relacje handlowe między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską stają się coraz bardziej napięte. Język dyplomacji zastąpiła ekonomia, a na horyzoncie pojawiła się groźba wybuchu transatlantyckiej wojny celnej. Czy do niej dojdzie?

 W miniony czwartek do Waszyngtonu z wizytą udał się przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, który rozmawiał z amerykańskim prezydentem o współpracy handlowej. W efekcie ponad trzygodzinnych rozmów, podczas wspólnej konferencji prasowej politycy ogłosili rozpoczęcie ,,nowego rozdziału” we wzajemnych stosunkach handlowych.

Pistolet przy skroni

Przypomnijmy w jakiej atmosferze Juncker przyleciał do stolicy Stanów Zjednoczonych. Na początku czerwca administracja Trumpa wprowadziła cła na stal i aluminium importowane z Unii Europejskiej w wysokości odpowiednio 25 i 10 procent. W marcu, gdy amerykański prezydent podpisywał odpowiednie rozporządzenie, tłumaczył się, że takie działanie umożliwia mu przepis z 1962 roku, dopuszczający ograniczenie importu i nałożenie nieograniczonych ceł, jeśli przemawia za tym bezpieczeństwo narodowe. Był to cios w unijny rynek, ponieważ dodatkowe cła oznaczały zagrożenie dla dziesiątek tysięcy miejsc pracy w sektorze. W odwecie Unia Europejska nałożyła cła na niektóre amerykańskie produkty, takie jak np. motocykle, Burbon czy jeansy. O ile skala reakcji Brukseli może być dyskusyjna, o tyle wizytę przewodniczącego Junckera można postrzegać w kategoriach misji ratunkowej. Nad unijnym sektorem motoryzacyjnym zawisł celny miecz Damoklesa w postaci groźby Donalda Trumpa mówiącej o nałożeniu 20 procentowych ceł na samochody i części samochodowe importowane z Unii Europejskiej. Pojawiały się głosy, że nie należy rozmawiać z Amerykanami w sytuacji szantażu i przystawionego do skroni pistoletu w postaci ceł.

Rozmowy o rozmowach

Jednak na konferencji prasowej po spotkaniu Junckera i Trumpa napięcie opadło. Politycy przekonywali o partnerskich relacjach i rozpoczęciu nowego rozdziału. Stwierdzili również, że doszli do porozumienia, zapowiadając dalsze rozmowy o ułatwieniach we wzajemnym handlu. Jednak mimo to, amerykański prezydent polecił swojej administracji, aby  przeanalizowała kwestię konieczności nałożenia ceł na import samochodów z Unii Europejskiej.

Tym niemniej warto zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, samą zapowiedź dalszych rozmów. Po drugie, zobowiązanie Brukseli do zwiększonych zakupów amerykańskiego LNG. Oświadczenie Junckera i Trumpa zawierało apele o złagodzenie barier handlowych w sektorze farmaceutycznym, chemicznym, medycznym oraz w usługach, a więc w obszarach, które miały być przedmiotem TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership – przyp. red.). Jednak od 2016 roku dyskusja na ten temat właściwie umarła, po tym jak przeciwko układowi wystąpiła Wielka Brytania, a po elekcji Trumpa również same Stany Zjednoczone. Nie wiadomo jednak, czy, a jeżeli tak to w jakim zakresie, nowe rozmowy byłyby komplementarne względem prowadzonych w ramach TTIP.

LNG z USA popłynie strumieniami?

W jednej z ostatnich wypowiedzi Donald Trump dowodził, że Stany Zjednoczone nie rozpoczęły wojny handlowej, ponieważ uczestniczą w niej od wielu lat. Zaczęły w niej wygrywać dopiero od 1,5 roku. Według niego poprzednicy realizowali politykę głupiego, zamiast wolnego, handlu. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na bilans handlowy między Unią Europejską a USA. O ile Unia importuje zza oceanu towary o wartości ok. 250 mld euro, to już eksport do Stanów wynosi blisko 370 mld euro. Mówimy więc o różnicy w wysokości 120 mld euro, która nie jest powodem do radości ze strony amerykańskiego prezydenta. Zresztą, ze względu na różnice w bilansie handlowym, Trump zdecydował się na konflikt celny z Chinami, który szerzej opisywaliśmy na łamach BiznesAlert.pl. Unia Europejska może być kolejnym frontem polityki celnej, którą prowadzi Donald Trump. Wydaje się, że w ten sposób republikański prezydent chce konsekwentnie realizować zapowiadaną w trakcie swojej kampanii politykę Make America Great Again i America First. Ten trend był widoczny przy innej okazji. – Trump sprawiał wrażenie, jakby bezrefleksyjnie powtarzał slogany ze swej kampanii wyborczej o tym, że eksport węglowodorów napędzi amerykańską gospodarkę – pisaliśmy w BiznesAlert.pl o wypowiedziach na temat LNG ze spotkania Putin-Trump w Helsinkach.

Jakóbik: Tajemnica Helsinek z LNG i Nord Stream 2 w tle

Szansą na zmniejszenie niekorzystnego dla Amerykanów bilansu handlowego z Unią Europejską może być sprzedaż gazu skroplonego. W trakcie konferencji prasowej padła deklaracja, że Unia będzie kupowała więcej amerykańskiego LNG. Ponadto rozbuduje swoje zdolności do odbierania paliwa. Unia Europejska konsekwentnie realizuje politykę energetyczną, której jednym z filarów jest dywersyfikacja źródeł dostaw gazu, w tym w postaci LNG, tak aby zmniejszyć zależność od dostaw z jednego kierunku. Nie wiadomo w jaki sposób Bruksela miałaby zagwarantować zakup określonych wolumenów amerykańskiego LNG.

Według źródeł The Wall Street Journal, podczas spotkania z Junckerem, Trump miał zaproponować szefowi Komisji Europejskiej możliwość zakupów LNG z USA bez uzyskiwania licencji. Takiej możliwości mieli się jednak sprzeciwić doradcy amerykańskiego prezydenta twierdząc, że system licencyjny odgrywa kluczową rolę.  Niewykluczone, że w przyszłości możliwe byłyby pewne wyjątki, co teoretycznie mogłoby uczynić LNG z USA bardziej dostępnym.

Wiele firm europejskich, w tym PGNiG, jest zainteresowanych zakupem LNG z budowanych w USA terminali, przy czym nie ma pewności, że wolumeny amerykańskiego paliwa trafią na Stary Kontynent w sytuacji, gdy pojawią się bardziej korzystne rynki, jak np. Chiny. Przypomnijmy, że między lutym 2016 roku a majem 2018 roku ze Stanów Zjednoczonych wypłynęły 363 ładunki LNG, które trafiły do 26 państw, w tym do Polski. Największymi odbiorcami paliwa okazały się rynki azjatyckie – 45 procent oraz obydwie Ameryki – 34 procent. Do Europy trafiło zaledwie 11 procent dostaw amerykańskiego LNG. Stary Kontynent nie jest kluczowym rynkiem zbytu dla Amerykanów, co nie oznacza, że sytuacja nie może ulec zmianie. Istotne będą również warunki cenowe zakupu, choć przykład jednej zrealizowanej dotychczas dostawy LNG z USA do Polski, według zapewnień PGNiG i resortu, pokazuje, że cena paliwa była niższa od oferowanej przez Rosjan w dostawach rurociągami. W tym kontekście warto zauważyć, że w rozmowach Trumpa z Junckerem, przynajmniej oficjalnie, nie mówiono o budowie kontrowersyjnego gazociągu Nord Stream 2 i o rywalizacji między nim a dostawami amerykańskiego LNG, choć niedawno, podczas szczytu NATO w Brukseli, prezydent USA mówił o niej.

Nie zmienia to faktu, że im szerszy jest portfel dostawców gazu, w tym LNG, tym mniejszy będzie stopień uzależnienia Europy od rosyjskiego gazu. – LNG jest cenną opcją dla Europy, może stanowić o sile negocjacyjnej – powiedział, cytowany przez Euractiv.com, Hanns Koenig z berlińskiego Aurora Energy Research.

RAPORT: Tylko biznes pohamuje spór USA-Chiny

Wydaje się, że rozmowy prezydenta USA i przewodniczącego Komisji Europejskiej osunęły w czasie możliwą wojnę celną. To nie wyklucza możliwości zerwania tymczasowego rozejmu, zaś sytuacja może zacząć przypominać dynamikę relacji handlowych między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Amerykański lider słynie z kontrowersyjnych pomysłów, ale często pod wpływem presji politycznej wycofuje się z podjętych wcześniej decyzji. Ma świadomość, że bez wsparcia Kongresu trudno mu jednak będzie wcielać swoje pomysły. Ten może potencjalnie stracić, gdyż niewykluczone, że w przypadku, gdy potencjalna wojna handlowa z Unią Europejską dotknie amerykański biznes, ten może odciąć bądź ograniczyć środki na finansowanie partii politycznych. Przypomnimy, że całkiem niedawno amerykański Senat przyjął niewiążącą rezolucję, na mocy której istniałaby możliwość odebrania Trumpowi mocy podejmowania działań w zakresie polityki celnej. Pytanie, czy przemysłowi i politycznemu zapleczu amerykańskiego prezydenta wystarczy zaufania do prowadzonej przez niego polityki.

Od pewnego czasu relacje handlowe między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską stają się coraz bardziej napięte. Język dyplomacji zastąpiła ekonomia, a na horyzoncie pojawiła się groźba wybuchu transatlantyckiej wojny celnej. Czy do niej dojdzie?

 W miniony czwartek do Waszyngtonu z wizytą udał się przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, który rozmawiał z amerykańskim prezydentem o współpracy handlowej. W efekcie ponad trzygodzinnych rozmów, podczas wspólnej konferencji prasowej politycy ogłosili rozpoczęcie ,,nowego rozdziału” we wzajemnych stosunkach handlowych.

Pistolet przy skroni

Przypomnijmy w jakiej atmosferze Juncker przyleciał do stolicy Stanów Zjednoczonych. Na początku czerwca administracja Trumpa wprowadziła cła na stal i aluminium importowane z Unii Europejskiej w wysokości odpowiednio 25 i 10 procent. W marcu, gdy amerykański prezydent podpisywał odpowiednie rozporządzenie, tłumaczył się, że takie działanie umożliwia mu przepis z 1962 roku, dopuszczający ograniczenie importu i nałożenie nieograniczonych ceł, jeśli przemawia za tym bezpieczeństwo narodowe. Był to cios w unijny rynek, ponieważ dodatkowe cła oznaczały zagrożenie dla dziesiątek tysięcy miejsc pracy w sektorze. W odwecie Unia Europejska nałożyła cła na niektóre amerykańskie produkty, takie jak np. motocykle, Burbon czy jeansy. O ile skala reakcji Brukseli może być dyskusyjna, o tyle wizytę przewodniczącego Junckera można postrzegać w kategoriach misji ratunkowej. Nad unijnym sektorem motoryzacyjnym zawisł celny miecz Damoklesa w postaci groźby Donalda Trumpa mówiącej o nałożeniu 20 procentowych ceł na samochody i części samochodowe importowane z Unii Europejskiej. Pojawiały się głosy, że nie należy rozmawiać z Amerykanami w sytuacji szantażu i przystawionego do skroni pistoletu w postaci ceł.

Rozmowy o rozmowach

Jednak na konferencji prasowej po spotkaniu Junckera i Trumpa napięcie opadło. Politycy przekonywali o partnerskich relacjach i rozpoczęciu nowego rozdziału. Stwierdzili również, że doszli do porozumienia, zapowiadając dalsze rozmowy o ułatwieniach we wzajemnym handlu. Jednak mimo to, amerykański prezydent polecił swojej administracji, aby  przeanalizowała kwestię konieczności nałożenia ceł na import samochodów z Unii Europejskiej.

Tym niemniej warto zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, samą zapowiedź dalszych rozmów. Po drugie, zobowiązanie Brukseli do zwiększonych zakupów amerykańskiego LNG. Oświadczenie Junckera i Trumpa zawierało apele o złagodzenie barier handlowych w sektorze farmaceutycznym, chemicznym, medycznym oraz w usługach, a więc w obszarach, które miały być przedmiotem TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership – przyp. red.). Jednak od 2016 roku dyskusja na ten temat właściwie umarła, po tym jak przeciwko układowi wystąpiła Wielka Brytania, a po elekcji Trumpa również same Stany Zjednoczone. Nie wiadomo jednak, czy, a jeżeli tak to w jakim zakresie, nowe rozmowy byłyby komplementarne względem prowadzonych w ramach TTIP.

LNG z USA popłynie strumieniami?

W jednej z ostatnich wypowiedzi Donald Trump dowodził, że Stany Zjednoczone nie rozpoczęły wojny handlowej, ponieważ uczestniczą w niej od wielu lat. Zaczęły w niej wygrywać dopiero od 1,5 roku. Według niego poprzednicy realizowali politykę głupiego, zamiast wolnego, handlu. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na bilans handlowy między Unią Europejską a USA. O ile Unia importuje zza oceanu towary o wartości ok. 250 mld euro, to już eksport do Stanów wynosi blisko 370 mld euro. Mówimy więc o różnicy w wysokości 120 mld euro, która nie jest powodem do radości ze strony amerykańskiego prezydenta. Zresztą, ze względu na różnice w bilansie handlowym, Trump zdecydował się na konflikt celny z Chinami, który szerzej opisywaliśmy na łamach BiznesAlert.pl. Unia Europejska może być kolejnym frontem polityki celnej, którą prowadzi Donald Trump. Wydaje się, że w ten sposób republikański prezydent chce konsekwentnie realizować zapowiadaną w trakcie swojej kampanii politykę Make America Great Again i America First. Ten trend był widoczny przy innej okazji. – Trump sprawiał wrażenie, jakby bezrefleksyjnie powtarzał slogany ze swej kampanii wyborczej o tym, że eksport węglowodorów napędzi amerykańską gospodarkę – pisaliśmy w BiznesAlert.pl o wypowiedziach na temat LNG ze spotkania Putin-Trump w Helsinkach.

Jakóbik: Tajemnica Helsinek z LNG i Nord Stream 2 w tle

Szansą na zmniejszenie niekorzystnego dla Amerykanów bilansu handlowego z Unią Europejską może być sprzedaż gazu skroplonego. W trakcie konferencji prasowej padła deklaracja, że Unia będzie kupowała więcej amerykańskiego LNG. Ponadto rozbuduje swoje zdolności do odbierania paliwa. Unia Europejska konsekwentnie realizuje politykę energetyczną, której jednym z filarów jest dywersyfikacja źródeł dostaw gazu, w tym w postaci LNG, tak aby zmniejszyć zależność od dostaw z jednego kierunku. Nie wiadomo w jaki sposób Bruksela miałaby zagwarantować zakup określonych wolumenów amerykańskiego LNG.

Według źródeł The Wall Street Journal, podczas spotkania z Junckerem, Trump miał zaproponować szefowi Komisji Europejskiej możliwość zakupów LNG z USA bez uzyskiwania licencji. Takiej możliwości mieli się jednak sprzeciwić doradcy amerykańskiego prezydenta twierdząc, że system licencyjny odgrywa kluczową rolę.  Niewykluczone, że w przyszłości możliwe byłyby pewne wyjątki, co teoretycznie mogłoby uczynić LNG z USA bardziej dostępnym.

Wiele firm europejskich, w tym PGNiG, jest zainteresowanych zakupem LNG z budowanych w USA terminali, przy czym nie ma pewności, że wolumeny amerykańskiego paliwa trafią na Stary Kontynent w sytuacji, gdy pojawią się bardziej korzystne rynki, jak np. Chiny. Przypomnijmy, że między lutym 2016 roku a majem 2018 roku ze Stanów Zjednoczonych wypłynęły 363 ładunki LNG, które trafiły do 26 państw, w tym do Polski. Największymi odbiorcami paliwa okazały się rynki azjatyckie – 45 procent oraz obydwie Ameryki – 34 procent. Do Europy trafiło zaledwie 11 procent dostaw amerykańskiego LNG. Stary Kontynent nie jest kluczowym rynkiem zbytu dla Amerykanów, co nie oznacza, że sytuacja nie może ulec zmianie. Istotne będą również warunki cenowe zakupu, choć przykład jednej zrealizowanej dotychczas dostawy LNG z USA do Polski, według zapewnień PGNiG i resortu, pokazuje, że cena paliwa była niższa od oferowanej przez Rosjan w dostawach rurociągami. W tym kontekście warto zauważyć, że w rozmowach Trumpa z Junckerem, przynajmniej oficjalnie, nie mówiono o budowie kontrowersyjnego gazociągu Nord Stream 2 i o rywalizacji między nim a dostawami amerykańskiego LNG, choć niedawno, podczas szczytu NATO w Brukseli, prezydent USA mówił o niej.

Nie zmienia to faktu, że im szerszy jest portfel dostawców gazu, w tym LNG, tym mniejszy będzie stopień uzależnienia Europy od rosyjskiego gazu. – LNG jest cenną opcją dla Europy, może stanowić o sile negocjacyjnej – powiedział, cytowany przez Euractiv.com, Hanns Koenig z berlińskiego Aurora Energy Research.

RAPORT: Tylko biznes pohamuje spór USA-Chiny

Wydaje się, że rozmowy prezydenta USA i przewodniczącego Komisji Europejskiej osunęły w czasie możliwą wojnę celną. To nie wyklucza możliwości zerwania tymczasowego rozejmu, zaś sytuacja może zacząć przypominać dynamikę relacji handlowych między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Amerykański lider słynie z kontrowersyjnych pomysłów, ale często pod wpływem presji politycznej wycofuje się z podjętych wcześniej decyzji. Ma świadomość, że bez wsparcia Kongresu trudno mu jednak będzie wcielać swoje pomysły. Ten może potencjalnie stracić, gdyż niewykluczone, że w przypadku, gdy potencjalna wojna handlowa z Unią Europejską dotknie amerykański biznes, ten może odciąć bądź ograniczyć środki na finansowanie partii politycznych. Przypomnimy, że całkiem niedawno amerykański Senat przyjął niewiążącą rezolucję, na mocy której istniałaby możliwość odebrania Trumpowi mocy podejmowania działań w zakresie polityki celnej. Pytanie, czy przemysłowi i politycznemu zapleczu amerykańskiego prezydenta wystarczy zaufania do prowadzonej przez niego polityki.

Najnowsze artykuły