icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Zachmann: Potrzebujemy koordynacji rynków energii, bo inaczej nasza praca na nic (ROZMOWA)

– Jeżeli nie będziemy koordynować odpowiednio inwestycji w energetyce, stworzymy system z za dużą ilością niewłaściwych aktywów w niewłaściwych miejscach. Koszty w porównaniu do scenariusza idealnego mogą być wyższe nawet o 20 procent. To oznacza, że około 20 procent pracowników sektora będzie pracowało bez sensu – ostrzega Georg Zachmann z ośrodka Bruegel w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: W ostatnim czasie doszło do publikacji analizy Pana współautorstwa poświęconej koordynacji rynków energii w Unii Europejskiej. Dlaczego należy rozważać takie wzmocnienie współpracy? Czego uczy kryzys energetyczny?

Georg Zachmann: Po pierwsze, chciałbym podkreślić, że kryzys energetyczny pokazał jak ważny jest rynek wewnętrzny, ponieważ mieliśmy do czynienia z największą katastrofą energetyczną w najnowszej historii. Dostawy gazu z Rosji spadły o 80 procent a niektóre kraje pozostające w wysokiej zależności od niego poradziły sobie tylko importując surowiec od sąsiadów Unii Europejskiej. Na przykład Niemcy dały radę dzięki dostawom gazu z Belgii i Holandii posiadających terminale LNG. W tym samym czasie Francja miała duży problem z niedostępnością połowy floty jądrowej w czasie kryzysu. Przestawiła się z masowego eksportu na import energii elektrycznej.

Na czym polega ryzyko?

Istnieje obawa, że coraz mniej inwestycji na wspólnym rynku wynika z sygnałów sektora elektroenergetycznego i jest coraz więcej nieskoordynowanych narzędzi wsparcia państwa. Na przykład rozmawiamy o mechanizmie wspierającym magazyny energii i wodór w Niemczech. Mogą mieć charakter narodowy i ignorować wpływ tych aktywów na sąsiednie rynki. Jeżeli Niemcy planują na wspólnym rynku subsydiować 20 GW elektrowni szczytowych na gaz ceny w regionie zyskają swoisty pułap i inne kraje będą miały problem z inwestycją w podobne moce do zabezpieczenia swego systemu w oparciu tylko o sygnały rynkowe. Wówczas Polska, Belgia czy Francja będą chciały mieć podobne moce rezerwowe i będą je subsydiować narzędziami krajowymi. Zaś cena na rynku europejskim będzie zniechęcać do inwestycji w takie technologie.

Dlatego potrzebujemy narzędzi do koordynacji inwestycji w całej Europie. W następnej dekadzie projekty w elektroenergetyce (wytwarzanie, magazynowanie) zwiększą udział z połowy procenta PKB do ponad jednego procenta. Będą potrzebne masowe inwestycje w przyjazne systemowi samochody elektryczne, stacje ładowania, pompy ciepła i tym podobne. Jeżeli nie będziemy koordynować odpowiednio inwestycji w energetyce, stworzymy system z za dużą ilością niewłaściwych aktywów w niewłaściwych miejscach. Koszty w porównaniu do scenariusza idealnego mogą być wyższe nawet o 20 procent. To oznacza, że około 20 procent pracowników sektora będzie pracowało bez sensu. To bardzo niebezpieczny scenariusz z punktu widzenia transformacji energetycznej, który może doprowadzić do spowolnienia lub nawet blokady zielonych inwestycji.

Niektórzy politycy mogą uważać, że bez kontroli mocy wytwórczych nie można uniknąć zagrożeń bezpieczeństwa dostaw. Jeżeli nie będzie wiatru w Polsce i Niemczech, nikt nie będzie miał dodatkowej podaży i nie będzie bezpieczny. Jak odpowiedzieć na to zagrożenie?

Ryzyko, które stwierdziliśmy w sektorze elektroenergetycznym nigdy nie jest takie samo w całej Unii Europejskiej. Jeżeli w poszczególnych krajach nagłe szoki mogą zagrozić bezpieczeństwo dostaw, przykładowo jak przy problemach technicznych elektrowni jądrowych we Francji albo braku wiatru w Polsce, będzie wietrznie albo słonecznie w innych miejscach kontynentu. Jeżeli będziemy współpracować możemy się nawzajem wspierać. W efekcie kryzys u sąsiada podniesie cenę energii, a inne kraje zapewnią dostawy. To kwestia odpowiedniej polityki i dystrybucji energii.

Zwykle głosujący chcą zobaczyć rezultaty. Zbliżają się wybory europejskie przed którymi ostrzega Pan, że jeśli nie będzie widać korzyści wspólnego rynku energii, to elektorat zagłosuje przeciwko niemu.

Tak wyzwaniem jest fakt, że krótkoterminowo zawsze łatwiej jest wytłumić sygnał cenowy albo wziąć pieniądze od państwa. Jednakże w długim terminie oznacza to wzrost kosztów kapitałowych a obecnie zmierzamy ku systemowi, który bazuje w całości na koszcie kapitału przy inwestycjach. Bez dzielenia się zasobami z sąsiadami, obniżenia kosztów kapitałowych poprzez stabilne ramy regulacyjne wszystko drożeje. W tej sprawie europejski rynek może pomóc i powstrzymać instynkty krótkoterminowe polityków by ingerować w rynek. Nie dając producentom przepływów pieniężnych, które były wyraźnie zapowiadane, możemy mieć zjawisko znane z rynku długu państwowego i wzrost kosztów kapitału w przyszłości. Rynek europejski może pomóc zwiększyć zaufanie inwestorów i obniżyć ten koszt, być może także dzięki temu, że inwestorzy będą mieli pewność, iż mogą użyć aktywów do eksportu energii jeżeli nie będzie zapotrzebowania na rynku lokalnym.

Kto powinien koordynować taki system?

Integracja rynku to nie jest wybór binarny. Zwykle im więcej chcesz mieć oszczędności, tym bardziej musisz zaufać partnerom znajdując sposoby na pomoc tym, którzy mniej korzystają na integracji i akceptując pewną współzależność. Według mnie utworzenie Europejskiej Agencji Energii tworzącej dane referencyjne i modele dostępne do podejmowania decyzji w oparciu o informacje to sprawa obowiązkowa. Ponadto, Krajowe Plany na rzecz Energii i Klimatu powinny być koordynowane między granicami. Harmonizacja instrumentów rynkowych jest także relatywnie korzystna, podobnie jak budowa kolejnych linii przesyłowych na tym etapie. Stopniowa zmiana mogłaby się brać z wiarygodnych deklaracji narodowych o tym, by nie podejmować decyzji, które zaszkodzą aktorom w innych krajach. Najlepiej byłoby iść dalej i zapewnić pełny udział rynków krajowych w wymianie transgranicznej, także poprzez mechanizmy bezpieczeństwa dostaw, prowadząc je ku wspólnemu rynkowi. Jeżeli ktoś chce mieć system elektroenergetyczny odporny na nieznaną przyszłość w Europie, rozwiązania instytucjonalne jak wspólny operator systemowy i prawdziwy europejski regulator miałyby sens. Niezależnie od tego zapewnienie wiarygodności politycznej wymaga wprowadzenia narzędzi redystrybucji sprawiających, że wszyscy uczestnicy dyskusji zaakceptują właściwą reformę. Obiecujący obszar to wspólny mechanizm finansowania sieci przesyłowej.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Zachmann: Jeśli się odpowiednio przygotujemy, Putin nie zakręci kurka z gazem (ROZMOWA)

– Jeżeli nie będziemy koordynować odpowiednio inwestycji w energetyce, stworzymy system z za dużą ilością niewłaściwych aktywów w niewłaściwych miejscach. Koszty w porównaniu do scenariusza idealnego mogą być wyższe nawet o 20 procent. To oznacza, że około 20 procent pracowników sektora będzie pracowało bez sensu – ostrzega Georg Zachmann z ośrodka Bruegel w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: W ostatnim czasie doszło do publikacji analizy Pana współautorstwa poświęconej koordynacji rynków energii w Unii Europejskiej. Dlaczego należy rozważać takie wzmocnienie współpracy? Czego uczy kryzys energetyczny?

Georg Zachmann: Po pierwsze, chciałbym podkreślić, że kryzys energetyczny pokazał jak ważny jest rynek wewnętrzny, ponieważ mieliśmy do czynienia z największą katastrofą energetyczną w najnowszej historii. Dostawy gazu z Rosji spadły o 80 procent a niektóre kraje pozostające w wysokiej zależności od niego poradziły sobie tylko importując surowiec od sąsiadów Unii Europejskiej. Na przykład Niemcy dały radę dzięki dostawom gazu z Belgii i Holandii posiadających terminale LNG. W tym samym czasie Francja miała duży problem z niedostępnością połowy floty jądrowej w czasie kryzysu. Przestawiła się z masowego eksportu na import energii elektrycznej.

Na czym polega ryzyko?

Istnieje obawa, że coraz mniej inwestycji na wspólnym rynku wynika z sygnałów sektora elektroenergetycznego i jest coraz więcej nieskoordynowanych narzędzi wsparcia państwa. Na przykład rozmawiamy o mechanizmie wspierającym magazyny energii i wodór w Niemczech. Mogą mieć charakter narodowy i ignorować wpływ tych aktywów na sąsiednie rynki. Jeżeli Niemcy planują na wspólnym rynku subsydiować 20 GW elektrowni szczytowych na gaz ceny w regionie zyskają swoisty pułap i inne kraje będą miały problem z inwestycją w podobne moce do zabezpieczenia swego systemu w oparciu tylko o sygnały rynkowe. Wówczas Polska, Belgia czy Francja będą chciały mieć podobne moce rezerwowe i będą je subsydiować narzędziami krajowymi. Zaś cena na rynku europejskim będzie zniechęcać do inwestycji w takie technologie.

Dlatego potrzebujemy narzędzi do koordynacji inwestycji w całej Europie. W następnej dekadzie projekty w elektroenergetyce (wytwarzanie, magazynowanie) zwiększą udział z połowy procenta PKB do ponad jednego procenta. Będą potrzebne masowe inwestycje w przyjazne systemowi samochody elektryczne, stacje ładowania, pompy ciepła i tym podobne. Jeżeli nie będziemy koordynować odpowiednio inwestycji w energetyce, stworzymy system z za dużą ilością niewłaściwych aktywów w niewłaściwych miejscach. Koszty w porównaniu do scenariusza idealnego mogą być wyższe nawet o 20 procent. To oznacza, że około 20 procent pracowników sektora będzie pracowało bez sensu. To bardzo niebezpieczny scenariusz z punktu widzenia transformacji energetycznej, który może doprowadzić do spowolnienia lub nawet blokady zielonych inwestycji.

Niektórzy politycy mogą uważać, że bez kontroli mocy wytwórczych nie można uniknąć zagrożeń bezpieczeństwa dostaw. Jeżeli nie będzie wiatru w Polsce i Niemczech, nikt nie będzie miał dodatkowej podaży i nie będzie bezpieczny. Jak odpowiedzieć na to zagrożenie?

Ryzyko, które stwierdziliśmy w sektorze elektroenergetycznym nigdy nie jest takie samo w całej Unii Europejskiej. Jeżeli w poszczególnych krajach nagłe szoki mogą zagrozić bezpieczeństwo dostaw, przykładowo jak przy problemach technicznych elektrowni jądrowych we Francji albo braku wiatru w Polsce, będzie wietrznie albo słonecznie w innych miejscach kontynentu. Jeżeli będziemy współpracować możemy się nawzajem wspierać. W efekcie kryzys u sąsiada podniesie cenę energii, a inne kraje zapewnią dostawy. To kwestia odpowiedniej polityki i dystrybucji energii.

Zwykle głosujący chcą zobaczyć rezultaty. Zbliżają się wybory europejskie przed którymi ostrzega Pan, że jeśli nie będzie widać korzyści wspólnego rynku energii, to elektorat zagłosuje przeciwko niemu.

Tak wyzwaniem jest fakt, że krótkoterminowo zawsze łatwiej jest wytłumić sygnał cenowy albo wziąć pieniądze od państwa. Jednakże w długim terminie oznacza to wzrost kosztów kapitałowych a obecnie zmierzamy ku systemowi, który bazuje w całości na koszcie kapitału przy inwestycjach. Bez dzielenia się zasobami z sąsiadami, obniżenia kosztów kapitałowych poprzez stabilne ramy regulacyjne wszystko drożeje. W tej sprawie europejski rynek może pomóc i powstrzymać instynkty krótkoterminowe polityków by ingerować w rynek. Nie dając producentom przepływów pieniężnych, które były wyraźnie zapowiadane, możemy mieć zjawisko znane z rynku długu państwowego i wzrost kosztów kapitału w przyszłości. Rynek europejski może pomóc zwiększyć zaufanie inwestorów i obniżyć ten koszt, być może także dzięki temu, że inwestorzy będą mieli pewność, iż mogą użyć aktywów do eksportu energii jeżeli nie będzie zapotrzebowania na rynku lokalnym.

Kto powinien koordynować taki system?

Integracja rynku to nie jest wybór binarny. Zwykle im więcej chcesz mieć oszczędności, tym bardziej musisz zaufać partnerom znajdując sposoby na pomoc tym, którzy mniej korzystają na integracji i akceptując pewną współzależność. Według mnie utworzenie Europejskiej Agencji Energii tworzącej dane referencyjne i modele dostępne do podejmowania decyzji w oparciu o informacje to sprawa obowiązkowa. Ponadto, Krajowe Plany na rzecz Energii i Klimatu powinny być koordynowane między granicami. Harmonizacja instrumentów rynkowych jest także relatywnie korzystna, podobnie jak budowa kolejnych linii przesyłowych na tym etapie. Stopniowa zmiana mogłaby się brać z wiarygodnych deklaracji narodowych o tym, by nie podejmować decyzji, które zaszkodzą aktorom w innych krajach. Najlepiej byłoby iść dalej i zapewnić pełny udział rynków krajowych w wymianie transgranicznej, także poprzez mechanizmy bezpieczeństwa dostaw, prowadząc je ku wspólnemu rynkowi. Jeżeli ktoś chce mieć system elektroenergetyczny odporny na nieznaną przyszłość w Europie, rozwiązania instytucjonalne jak wspólny operator systemowy i prawdziwy europejski regulator miałyby sens. Niezależnie od tego zapewnienie wiarygodności politycznej wymaga wprowadzenia narzędzi redystrybucji sprawiających, że wszyscy uczestnicy dyskusji zaakceptują właściwą reformę. Obiecujący obszar to wspólny mechanizm finansowania sieci przesyłowej.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Zachmann: Jeśli się odpowiednio przygotujemy, Putin nie zakręci kurka z gazem (ROZMOWA)

Najnowsze artykuły