Interwencja Komisji Europejskiej na rynku emisji CO2 jest mało prawdopodobna. Możliwe jednak, że wzrost cen energii zostanie zrekompensowany przez ulgi proponowane przez rząd. Będzie to jednak rozwiązanie krótkoterminowe – przekonuje Joanna Maćkowiak-Pandera.
W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl prezes Forum Energii, dr Joanna Maćkowiak Pandera stwierdziła, że od Komisji Europejskiej można oczekiwać jedynie raportu w sprawie wzrostu kosztów CO2. Jest mało prawdopodobne, żeby KE podjęła działania legislacyjne, bo dopiero niedawno zakończyła się wieloletnia dyskusja nad reformą ETS. Jej zdaniem, negatywne skutki wzrostu kosztów dla przemysłu energochłonnego mogą zrekompensować dopłaty do cen energii – przyznane zgodnie z odpowiednimi europejskimi regułami. Polityka socjalna powinna, według niej, chronić najbiedniejszych odbiorców energii. Jednak przeznaczony na ten cel strumień pieniędzy nie powinien przysłaniać sytuacji na rynku.
W ostatnim czasie minister energii Krzysztof Tchórzewski domagał się od Komisji Europejskiej, aby ta zajęła się sprawą gwałtownego wzrostu cen uprawnień do emisji CO2 i podjęła stosowne kroki. Udzielił w tej sprawie wywiadu BiznesAlert.pl.
– Ze strony Komisji Europejskiej można liczyć na opracowanie raportu na temat sytuacji na rynku. W ostatnim roku obserwowaliśmy znaczący wzrost cen uprawnień do emisji CO2. Jednak od początku dyskusji nad reformą ETS było wiadomo, że na rynku CO2 utrzymuje się nadpodaż certyfikatów i celem tej reformy jest jej usunięcie. A więc nikt nie dopuści do emisji dodatkowych uprawnień – przekonuje szefowa Forum Energii. – Trzeba mieć też świadomość, że część krajów nadal uważa, że cena CO2 jest zbyt niska. Wzrost cen CO2 był spodziewany od dawna. Warto jednak pamiętać, że energetyka otrzymuje część uprawnień za darmo. W Polsce wzrost cen energii jest szczególnie wysoki, ale na to się składa kilka czynników poza CO2. Mamy wysoki udział węgla w miksie, w dodatku ceny tego surowca rosną. Zmalała liczba graczy na rynku energii, a więc obniżyła się konkurencyjność. Polska ma ograniczone możliwości przesyłowe na połączeniach transgranicznych (u sąsiadów energia jest tańsza).
Rosnące ceny uprawnień do emisji CO2 przekładają się na wzrost hurtowych cen energii w Polsce, która wytwarza 78 proc. energii z węgla. Skutki tego wzrostu odczuje sektor energochłonny, który wielokrotnie postulował do Ministerstwa Energii o ulgi na ceny energii.
– Są reguły europejskie dla przemysłu energochłonnego i faktem jest, że przemysł w Niemczech z takich ulg korzysta, w związku z czym ma tańszą energię. Jednak, trzeba uważać na zarzut pomocy publicznej. Kryteria przyznawania ulg dla przemysłu są ściśle określone. Trzeba udowodnić, że te firmy są narażone na ucieczkę emisji, a więc przeniesienie produkcji poza obszar państw objętych rygorami ETS. W raporcie Forum Energii z 2016 roku wskazywaliśmy, że pewną pulę uprawnień do emisji CO2 można by przeznaczyć na rekompensaty dla przemysłu energochłonnego, od 20 do maksymalnie 25 proc. wpływów z aukcji. Ważne jest również, aby nie zapominać o efektywności energetycznej i wspierać rozwiązania systemowe, które najskuteczniej będą ograniczały emisyjność – stwierdziła dr Maćkowiak-Pandera.
Skutki wzrostów cen energii mogą odczuć także gospodarstwa domowe. Niedawno minister energii Krzysztof Tchórzewski zaproponował, aby w rodzinach, w których osoba będąca stroną umowy na zakup energii posiada zarobki miesięczne mieszące się w pierwszym progu podatkowym, koszty całego rachunku za prąd dostarczony w 2019 roku nie przekroczyły kosztów większych niż w 2018 roku. Jednak w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl szef resortu energii dopuścił możliwość, że w najbliższym czasie ceny uprawnień do emisji CO2 mogą spaść, co może spowodować, że rekompensaty staną się niepotrzebne. Zdaniem prezes Forum Energii najuboższym, nie tylko energetycznie, trzeba pomagać.
– Ważne, aby taka pomoc była przemyślana. Ceny energii wzrosły drastycznie. Jeżeli taryfy dla gospodarstw domowych nie zostaną zmienione, będzie to oznaczać przerzucenie kosztów na wytwórców energii. Sytuacja i tak już nie jest ciekawa, ich przychody spadają, a oczekiwania inwestycyjne rosną – stwierdziła.
Według prezes Forum Energii, powiązanie ceny energii z poziomem dochodów to propozycja nowa i zaskakująca. – Trzeba ją dobrze przemyśleć, bo później trudno będzie się z tego wycofać. Czy zakłady energetyczne będą zbierać informacje o naszych dochodach? Jak będą je zabezpieczać? Poza tym, poziom dochodu danej osoby jeszcze niewiele mówi, bo w gospodarstwie mogą mieszkać inne osoby, dla których cena energii nie jest żadnym problemem. Bieda w Polsce ma wiele wymiarów. Niestety, ubożsi odczują wzrost cen energii nie tylko w rachunku za prąd, ale np. w cenach żywności. Dlatego lepiej pomyśleć o dobrze przemyślanej pomocy socjalnej. W kwestiach energetycznych, wielkość wsparcia powinna być powiązana z wielkością mieszkania, tak ja to robią np. Duńczycy. Część osób ubogich mieszka w za dużych i nieefektywnych energetycznie lokalach, na co wskazywał niedawno publikowany raport IBS. Dodatki energetyczne powinny być przyznawane dla najbardziej potrzebujących w połączeniu z kryterium efektywności energetycznej i promować czyste źródła ciepła – powiedziała dr Maćkowiak-Pandera.
Jej zdaniem, nie należy przeznaczać rosnących wpływów z aukcji ETS „na udawanie, że nic się nie stało, czyli proste dosypywanie pieniędzy do rachunku za energię”. – Rosnące ceny CO2 powinny służyć refleksji, że wreszcie trzeba zacząć działać systemowo, inwestując w niskoemisyjną modernizację gospodarki, która jest jedynym sposobem na uniknięcie dalszego wzrostu kosztów – zakończyła rozmówczyni BiznesAlert.pl.