Filiński: Od nadpodaży do deficytu. Rynek ropy niepewny

18 maja 2023, 13:15 Energetyka

W ostatnich dniach roi się od czynników próbujących wypchnąć ceny ropy z dołka, którego głębokość jest równa spadkowi wartości notowań baryłki o blisko 25 procent od końca ubiegłego roku. Jednak zadanie polegające odbiciu cen „czarnego złota” od dna nie jest proste, gdyż światowa gospodarka, nierównomiernie cierpi z powodu wysokiej inflacji i radykalnych działań banków centralnych, których celem jest zduszenie szalejących cen kosztem wyhamowania konsumpcji – pisze Tomasz Filiński, współpracownik BiznesAlert.pl

Rykoszetem oberwał już sektor bankowy, przede wszystkim amerykański, gdzie w dwa miesiące zbankrutowało kilku poważnych kredytodawców, ale rykoszetem oberwało się także dużemu, szwajcarskiemu pożyczkodawcy, choć w tym przypadku „brud” został bardzo szybko posprzątany.

Kłopoty amerykańskiego sektora bankowego póki co też wydają się być zamiecione pod dywan, ale kurz obaw o kolejne „tykające bomby” nadal spowija rynki i zniechęca inwestorów do podejmowania większego ryzyka. Jednak gdzieś w oddali widać sukcesywnie kwitnące pole powodów do odwrócenia sytuacji, czyli że są szanse na wzrost notowań baryłki w najbliższym czasie.

Jednym z argumentów za tym stojących są ostatnie deklaracje rządu USA o planowanym rozpoczęciu skupu ropy naftowej celem uzupełnienia rezerw strategicznych, silnie nadszarpniętych w ubiegłym roku.

Przypomnijmy, rok temu Biały Dom uwolnił ponad 180 mln baryłek ropy naftowej ze swoich zapasów awaryjnych, by złagodzić skutki zakłóceń w łańcuchu dostaw i niedoborów na stacjach, które doprowadziły do drastycznych podwyżek cen detalicznych. We wtorek departament energii potwierdził, że zakupy mają się rozpocząć w sierpniu tego roku od zamówienia 3 milionów baryłek.

We wcześniejszych, szczątkowych informacjach rządowych zastrzegano, że warunkiem do rozpoczęcia skupu mają być utrzymujące się ceny ropy naftowej poziomach zbliżonych do obecnie obserwowanych. Jest to decyzja nie tylko odbudowująca bezpieczeństwo energetyczne USA, ale również pomagająca zrównoważyć przesycony rynek w okresie nadpodaży, co pozwoli uniknąć dalszych cięć wydobycia w krajach OPEC+.

Ten potencjał produkcyjny ma być potrzebny na drugą część roku, kiedy to największe agencje prognostyczne na świecie z branży naftowej przewidują deficyt podaży, a jak wiadomo, przywrócenie mocy wydobywczych nie następuje z dnia na dzień, tylko jest to proces często wymagający wielu miesięcy.

Scenariusz związany z nierównowagą po stronie niedostatecznej produkcji względem konsumpcji paliw od trzeciego kwartału konsekwentnie przedstawia Międzynarodowa Agencja Energetyczna. We wczorajszej, comiesięcznej prognozie krótkoterminowej MAE nawet zwiększyła szacunki dotyczące owego deficytu z 2 mln do 2,2 mln baryłek dziennie, przewidując  jednocześnie, że globalny popyt na ropę w tym roku przekroczy 102 mln b/d.

Oczywiście gdy wejdziemy głębiej w raport niezmiennie zauważymy, że za większość wzrostu zapotrzebowania mają odpowiadać paliwa lotnicze, ale jasnym jest, że z jednej baryłki pozyskuje się określoną ilość różnych produktów , a proporcje są niemal nienaruszalne. Tak więc czy przyspieszenie będzie dotyczyć w dalszej części roku będzie związane z branżą lotniczą, czy transportową morską lub drogową, to do spełnienia potrzeb rynku trzeba zużyć taką samą ilość ropy naftowej podczas produkcji.

Co prawda, są jeszcze zapasy gotowych produktów naftowych, zarówno komercyjne, jak i te awaryjne, ale pomimo tego, że obecnie, patrząc globalnie, utrzymują się powyżej wieloletnich średnich, to i tak nie są to ilości zdolne istotnie zabezpieczyć dostawy przy gwałtownym przyśpieszeniu zużycia, zwłaszcza jeśli chodzi i potencjał magazynowy paliw lotniczych.

Jednakże biorąc pod uwagę sprawdzalność wszelkich prognoz w ostatnich miesiącach, przestrogi takich agencji jak MAE należy traktować poważnie, jednocześnie zachowując pewien sceptycyzm. Przy takim natłoku zjawisk pochodzących z obu stron barykady cenowej ciężko przewidzieć kierunki. Rynek wciąż zaskakuje, jest przewrażliwiony intensywnością wydarzeń oraz ich siłą.

Świat się reorganizuje, dzieląc się wpływami, a przecież dopiero co solidaryzował się w trakcie pandemii. Wojna na Ukrainie i tlące się w różnych, innych regionach nowe konflikty niewiadomo dokąd doprowadzą. Nie tylko rośnie ryzyko, ale również rośnie liczba ryzyk i oprócz już przytoczonych wyżej kwestii, należy dodać te związane ze zmianami klimatu, czy choćby transformacją energetyczną.

Amerykanie uwolnią kolejne 20 mln baryłek ropy naftowej z rezerwy strategicznej