Ropa wróży powrót koronawirusa

27 lipca 2021, 07:00 Alert

Ceny ropy spadają wobec wieści o rozprzestrzenianiu się czwartej fali koronawirusa na świecie oraz innych czynników, które mogłyby wywołać nowy kryzys cen baryłki, gdyby nie czkawka produkcji wywołana przez pandemię.

Koronawirus. Źródło: Wikipedia
Koronawirus. Źródło: Wikipedia

Ropa Brent kosztuje już około 74 dolary, a WTI – 72. Obie notują spadki o około dolara. Niektóre kraje świata notują rekordowe wzrosty zakażeń koronawirusem, a inne ogłaszają nowe ograniczenia. Ilość chorych na COVID-19 rośnie także w Chinach, w których znajdowało się źródło pandemii.

Kolejny czynnik to prognoza niemrawego wzrostu importu ropy do Chin o maksymalnie 2 procent w 2021 roku przedstawione przez Energy Aspects, Rystad Energy oraz ICIS. To znacznie mniej od średniego wzrostu o 9,7 procent od 2015 roku. Ten poziom byłby najniższy od 2001 roku, czyli dwudziestu lat.

Czynniki ograniczające spadek cen to szybki wzrost zapotrzebowania na ropę w USA oraz ograniczony dostęp do surowca na Zachodzie. Globalny rynek ropy ma utrzymać deficyt nawet pomimo decyzji państw OPEC+ o poluzowaniu porozumienia naftowego i stopniowym zwiększaniu podaży baryłki. Producenci ropy na świecie znacznie ograniczyli podaż surowca w odpowiedzi na kryzys cen ropy wiosną 2020 roku, kiedy wybuch pandemii spotęgował spadki wywołane brakiem porozumienia OPEC+. Nie zdążyli odbudować produkcji w czasie, kiedy zapotrzebowanie szybko wzrosło po zakończeniu trzeciej fali koronawirusa. Wizja czwartej fali już obniża ceny baryłki.

Reuters/Wojciech Jakóbik

Jakóbik: Czkawka po pandemii i kontratak Putina z użyciem ropy i gazu (ANALIZA)