Rosatom ma wpływy w USA ale ucieka do krajów rozwijających się

20 maja 2015, 08:34 Alert

(Oilprice/Teresa Wójcik)

Czy Rosja naprawdę posiada 20 proc. zasobów uranu w USA? Tak, niestety – stwierdza ekspert Colin Chilcoat na portalu Oilprice – i wiadomo o tym od dość dawna. Ale dopiero teraz zwrócił na to uwagę Peter Schweizer z Instytutu Hoovera: Rosatom ma udziały w złożach uranu w  Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie za pośrednictwem kanadyjskiej firmy Uranium One.

Sprawa zaczyna się w 2009 roku, gdy po około roku negocjacji,  Rosatom, działający za pośrednictwem swojej spółki zależnej ARMZ, zakupił prawie 20 proc. udziałów kanadyjskiej firmy  Uranium One z siedzibą w Toronto. W następnym roku ARMZ zwiększył swój udział do ponad 51 proc.  – co wymagało zgody udziałowców Uranium One, Kazachstanu i Kanady, oraz akceptacji  Amerykańskiego Komitetu ds Inwestycji Zagranicznych. W 2013 roku ARMZ nabył za około 2,8 mld dol. pozostałe 48 proc. i przejął pełną kontrolę nad firmą Uranium One. Wreszcie, w tym samym roku dzięki zręcznym zmianom organizacyjnym, Uranium One przeszła na własność Rosatomu jako U1H i a przedtem została wycofana z giełdy w Toronto.

Wśród aktywów U1H jest kilka złóż uranu  w USA i projektów poszukiwawczych na tych złożach. Niektóre są dość  zaawansowane, jak Moore Ranch i Willow Creek – wszystkie znajdują się w stanie Wyoming. Aktywne prace są prowadzone tylko przy projekcie Willow Creek.

Reasumując Rosja, poprzez Rosatom i U1H, posiada w przybliżeniu 20 proc. amerykańskich wydobywalnych złóż uranu. Udział w wykorzystywaniu zasobów USA jest znacznie mniej oczywisty, ponieważ obraz znacznie zmieniają ograniczenia ekonomiczne. Realna produkcja uranu przez U1H z  Willow Creek, to szacunkowo 210 ton uranu, co stanowi 11 proc. z  1887,5 ton wydobytych w Stanach Zjednoczonych w 2014 roku.

Do tego byłoby niezgodne z prawdą stwierdzenie, że Rosja może z tym uranem wydobywanym przez U1H robić, co się Kremlowi podoba, albo sugerować, że cały ten wolumen znajdzie się w Iranie. Koncesje posiadane obecnie przez spółki zależne firm zagranicznych ściśle są oparte na przepisach prawa Stanów Zjednoczonych i są zatwierdzane przez  Komisję Regulacji Nuklearnych USA (US Nuclear Regulatory Commission). Przepisy te nie pozwalają firmie U1H na wywóz uranu z USA.

Prawda jest taka, że amerykański przemysł uranu obecnie rozwija się obecnie dzięki nakładom ze Stanów Zjednoczonych. W rzeczywistości, to w większości nakłady firm kanadyjskich. Obawy, że istnieje jakieś zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego są generalnie nieuzasadnione, choć nie do końca niesłuszne. W Stanach Zjednoczonych do tego obserwuje się wyraźny trend spadku znaczenia sektora nuklearnego i zapotrzebowania na paliwo jądrowe. Jest to efekt katastrofy z Fukushimy oraz rewolucji gazu łupkowego. Spadek produkcji energii w sektorze nuklearnym wynosi ponad 34 proc., a spadek poszukiwań i wydobycia  – ponad 80 proc. Stosunkowo niska jakość rudy uranu  i niskie ceny uranu powodują ogólne zahamowanie opłacalności wydobycia w kopalniach amerykańskich w krótkim i średnim horyzoncie czasowym.  Do tego coraz bardziej rygorystyczne przepisy i coraz większe znaczenie sektora prywatnego w branży nuklearnej za granicą stanowią zbyt silną konkurencję dla obcych firm w USA w tej branży.

Rosatom jest obecnie jednym z trzech największych producentów uranu na świecie, a także jednym z największych realizatorów projektów  w energetyce nuklearnej.  Polem największych sukcesów wydobywczych rosyjskiego koncernu jest Kazachstan, a nie Stany Zjednoczone, gdzie Rosatom odniósł co najwyżej symboliczne zwycięstwo. U1H w Kazachstanie wydobywa obecnie około 56 proc. całkowitej produkcji uranu przez Rosatom, zarówno krajowym, jak i za granicą. 4269 ton  uranu całkowitego wydobycia w Kazachstanie to o wiele niż 20 proc. całkowitej produkcji uranu w Kazachstanie.

Dalsze zamiary Rosatomu są czytelne. Portfel zamówień zagranicznych rosyjskiego koncernu  w 2013 r. wzrósł o 9 proc., do 73 mld dol., po 23-procentowym wzroście w 2012 r. Rosatom zmienia obszar swoich zainteresowań w coraz większym stopniu na rynki rozwijające się, coraz mniej tereny świata zachodniego.