Jest plan integracji przemysłowej Białorusi i Rosji, który może dać niższą cenę gazu Mińskowi oraz większe wpływy Moskwie. Czy Władimir Putin może sobie pozwolić na jego realizację? – zastanawia się Roma Bojanowicz, współpracownik BiznesAlert.pl.
Plan integracji przemysłowej
Na marginesie V Wschodniego Forum Gospodarczego, rosyjski minister energetyki Aleksander Nowak potwierdził, że w najbliższym czasie dojdzie do kolejnego spotkania w sprawie ceny gazu dla Białorusi. Temat ten jest stale obecny w relacjach między Mińskiem i Moskwą, co do niedawna stanowiło dla Kremla doskonałe narzędzie nacisku politycznego i gospodarczego na Białoruś. Zdaniem Mińska aktualne opłaty za błękitne paliwo są rażąco wysokie w porównaniu do cen, które zostały zatwierdzone przez Moskwę dla rodzimych podmiotów. Pomóc rozwiązać ten problem może uruchomienie jednolitego rynku energetycznego w ramach Związku Białorusi i Rosji (ZBiR). Białoruś dąży do jak najszybszego otwarcia tego rynku i wskazuje datę – 2021 rok. Rosja natomiast zasłania się umową integracyjną z Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej (EaUG), gdyż najchętniej uruchomiłaby jednolity rynek dopiero po pełnej integracji wszystkich państw członkowskich w 2025 roku.
Wkrótce po zakończeniu lipcowego spotkania między prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką, a prezydentem Rosji Władimirem Putinem w Petersburgu, białoruski minister gospodarki Dmitrij Krutoj poinformował, że oba kraje planują połączenie swoich rynków przemysłowych. „Najważniejsze, że opracowaliśmy wspólne podejście do pracy: mapy drogowe do listopada, ujednolicone ustawodawstwo do połowy przyszłego roku, wprowadzające na rynkach takie same zasady, które uzgodniliśmy już na 2021 rok” – stwierdził w wywiadzie dla kanału telewizyjnego Belarus 1. Dla strony białoruskiej najpilniejsze do ustalenia były kwestie ujednolicenia cen na rynku ropy i gazu. W tym roku kończy się umowa na dostawy gazu, dlatego Mińsk stara się wynegocjować z Moskwą jak najlepsze warunki finansowe. Jednak znając historię dotychczasowych relacji między krajami w kwestiach obrotu węglowodorami, trudno uwierzyć w tak szybkie i bezbolesne załatwienie sprawy.
Łukaszenko od lat powtarza, że cena (ok. 127 USD za 1000 m sześc. gazu), którą Białoruś płaci za rosyjski gaz jest zbyt wysoka i oczekuje wyrównania z ceną (ok. 70 USD za 1000 m sześc. gazu) obowiązującą z graniczącym z jego krajem Obwodem Smoleńskim. Dla porównania, od 1 stycznia 2019 roku Armenia płaci za rosyjskie błękitne paliwo 165 USD za 1000 m sześc. Jako główny czynnik wpływający na wysokość opłat za gaz białoruski prezydent wskazuje wysokie koszty tranzytu – około 3 USD za przesłanie 1000 m sześc. gazu na odcinku 100 km. Do celów rozliczeniowych przyjmuje się, że zanim rosyjski surowiec dotrze do białoruskiej granicy musi pokonać odległość 3262 km, a to znacząco podnosi ostateczną wartość błękitnego paliwa.
W Rosji opłaty tranzytowe kształtują się na poziomie 1 USD, co wpływa znacząco na obniżenie ceny gazu dla krajowych odbiorców. Sytuację tę starał się wyjaśnić ambasador Federacji Rosyjskiej na Białorusi Michaił Babicz twierdząc, że „Rosja realizuje złożony model subsydiowania krzyżowego”. Jego istotą jest sztuczne wyrównanie cen gazu we wszystkich regionach kraju, niezależnie czy jego sprzedaż jest rentowna. Nawet, gdy opłaty dostaw w najdalszych zakątkach Rosji nie pokrywają wszystkich kosztów pompowania, przechowywania i marketingu. Ze względu na niską efektywność gospodarczą systemu powoli odchodzi on do lamusa. Zastąpić ma go wspólny rynek gazowy EaUG, który powinien zostać utworzony w trzech etapach. Do 2020 roku kraje zrzeszone zobowiązały się do zharmonizowania swojego ustawodawstwa odnośnie gazu. W latach 2020–2021 ma być wprowadzony swobodny obrót giełdowy gazem, tak aby do 1 stycznia 2025 roku gaz mógł swobodnie płynąć do dowolnego miejsca w EaUG, a jego cenę kształtowałby rynek.
Jednak to nie brak rosyjskich dotacji do transferu gazu ma największy wpływ na finalne ceny białoruskich produktów, ale stawka, po której Mińsk sprzedaje gaz swoim przedsiębiorstwom. Wielu ekspertów zwraca uwagę, że wynosi ona 306 USD, czyli 255 USD plus 20 procent VAT. Do tego białoruskie przepisy przewidują mnóstwo wyjątków. I tak zakłady użyteczności publicznej, fabryki papieru, zakłady produkujące tkaniny, producenci materiałów budowlanych, samochodów, czy nawozów azotowych płacą od 116 USD brutto do 415 USD brutto za 1000 m sześc. Żadne rosyjskie dopłaty nie pomogą obniżyć stawek gazu dla przemysłu jeśli Mińsk sam nie ograniczy narzutów podatkowych, które sam nakłada na węglowodory. O tym białoruskie władze milczą.
W grudniu 2018 roku, tuż przed kolejną rundą negocjacji pomiędzy Łukaszenką a Putinem, rosyjska agencja informacyjna Ria Novosti przytoczyła wypowiedź szefa białoruskiego Ministerstwa Energii Wiktora Karankiewicza: „Wspólny (przyp. red.) rynek gazu oznacza, że (przyp. red.) praktycznie wchodzimy w otoczenie konkurencyjne, a ceny powinny być regulowane przez rynek. Powinno być tak samo dla wszystkich – równy dostęp do systemów przesyłowych gazu, swobodne kształtowanie cen przez producentów gazu i jasne warunki transportu przez terytorium dowolnego członka EaUG”. Według białoruskich władz, stworzenie rynku gazu wymaga jedynie stworzenia jednolitych, równych warunków biznesowych dla wszystkich podmiotów gospodarczych. Innego zdania są przedstawiciele Kremla, którzy brak możliwości zmiany taryf zrzucają na porozumienie podpisane przez wszystkich uczestników EaUG. Między innymi określono w nim, że ustalenie wysokości kosztów transportu gazu leży w gestii władz krajowych sygnatariuszy umowy, a nie ponadnarodowego organu zależnego bezpośrednio od EaUG.
Białoruś od lat aktywnie promuje ideę przyspieszenia utworzenia jednolitego rynku gazu dla całej EaUG, który zgodnie z umową ma ruszyć 1 stycznia 2025 roku. Do tego czasu wszystkie kwestie związane ze współpracą w dziedzinie handlu ropą naftową, produktami petrochemicznymi i gazem są regulowane w EaUG zgodnie z obowiązującymi umowami zawartymi w 2010 roku oraz innymi dodatkowymi umowami dwustronnymi. „Nie jesteśmy zadowoleni z długich terminów tworzenia wspólnych rynków energii” – niejednokrotnie powtarzał Aleksandr Łukaszenk. Według niego, nawet jeśli warunki tworzenia jednolitych rynków są określone, nie należy czekać do ostatecznego uruchomienia. Rosja nie zareagowała jednak na te oświadczenia w żaden sposób. Jak do tej pory Białorusi nie udało się wymusić uruchomienia wspólnego eurazjatyckiego rynku energii. Tymczasem Mińsk potrzebuje teraz pewnej ceny importowanego gazu rosyjskiego.
Przerwany sen Łukaszenki
Białoruś jest już ostatnią byłą europejską republiką sowiecką, tak bardzo zależną politycznie i gospodarczo od Rosji. 8 grudnia minie 20. rocznica ogłoszenia powstania Państwa Związkowego Białorusi i Rosji (ZBiR). Relacja została przypieczętowana na Kremlu przez ówczesnego prezydenta Rosji Borysa Jelcyna i obecnego prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki. Umowa powołująca do życia nowy układ między państwami zawierała podstawowe informacje umożliwiające zbliżenie gospodarcze i polityczne obu krajów. Zabrakło tam jednak zapisów o możliwości stworzenia jednego wspólnego rządu dającego realną możliwość sprawowania władzy. Sen Łukaszenki o zajęciu najwyższych stanowisk zapewniających kontrolę na obszarze ZBiR przerwało przejęcie w 2000 roku przez Władimira Putina władzy na Kremlu. Nowy prezydent całkowicie przebudował rosyjską scenę polityczną, ograniczając realne wpływy Łukaszenki do terytorium Białorusi. Wkrótce po objęciu stanowiska Putin rozpoczął działania, których celem było osłabienie pozycji białoruskiego prezydenta w jego kraju oraz dalsze wdrażanie integracji obu państw na rosyjskich warunkach. Wówczas stało się jasne, że niemożliwe jest współistnienie krajów jako równorzędnych podmiotów politycznych, gdyż obaj przywódcy mają bardzo silną potrzebę dominacji i niekoniecznie będą umieli ze sobą zgodnie współpracować. Rynek węglowodorów to tylko jeden z wielu frontów konfliktu.
Wyzwanie dla Putina
Gdyby Łukaszence udało się doprowadzić do zrównania taryf za transport gazu dla EAEU, nie musiałby się więcej targować z Kremlem i wygrałby jedną z najistotniejszych potyczek politycznych, które od lat prowadzi z Putinem. Konsekwencją tego ruchu byłoby uzyskanie pożądanej przez Mińsk ceny za błękitne paliwo, która w efekcie zmniejszyłaby się o połowę. Na takie rozwiązanie z kilku powodów nie może sobie pozwolić Władimir Putin. Po aneksji Krymu w 2014 roku, na Rosję zostały nałożone międzynarodowe sankcje co spowodowało do tej pory odczuwalny kryzys gospodarczy. Relatywnie niska cena ropy na światowych rynkach, ogranicza wpływy budżetowe Kremla ze sprzedaży węglowodorów. To powoduje między innymi, że utrzymywanie niskich cen gazu w całym tak ogromnym kraju jak Rosja, wymaga sporego wysiłku finansowego ze strony budżetu. Dodatkowo, od dobrych kilku lat stale spada poparcie społeczne dla Władimira Putina, dla którego szansą na utrzymanie władzy jest stanowisko na czele Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. Do końca prezydentury i pełnej integracji EaUG w 2025 roku zostało jeszcze dużo czasu – niejedno może się zdarzyć. Jeśli Łukaszence uda się przeforsować przyspieszenie integracji rynku gazowego między Białorusią a Rosją, będzie to kolejny sygnał nadchodzącego końca ery Putina na Kremlu.
Jakóbik: Łukaszenka sprzedaje resztki suwerenności za tańszy gaz z Rosji