(Wojciech Jakóbik)
19 i 20 maja w Singapurze odbył się szczyt energetyczny Rosja-Azja zorganizowany przez londyński Instytut Adama Smitha. Eksperci z Chin, Rosji, Indii, Japonii, Singapuru, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych rozmawiali o zwrocie energetyki na kontynent azjatycki.
Rosyjski ambasador w Singapurze Andriej Tatarinow podkreślił rosnące znaczenie azjatyckich rynków dla eksportu rosyjskich surowców energetycznych. Przyznał, że interesy dostawców i klientów są tam bardziej zbalansowane niż w Europie.
Podkreślił także, że rosyjskie relacje energetyczne z Singapurem są cały czas rozwijane. Przypomniał, że Gazprom i Łukoil mają biura w tym państwie-mieście, a singapurskie firmy produkują statki do pracy na złożach eksploatowanych przez Rosjan na całym świecie.
Rosjanie liczą na kapitał i współpracę energetyczną Azjatów, po tym jak świat zachodni objął ich sankcjami za agresję na Ukrainie.
Ministerstwo energetyki Rosji zapewniło, że Rosnieft wypełni swoje zobowiązania odnośnie dostaw ropy naftowej do Chin, ale oczekuje tego samego ze strony chińskiej. Chińczycy muszą zbudować do stycznia 2018 roku swoją część rurociągu Wchodnia Syberia-Pacyfik (ESPO), aby Rosjanie mogli rozpocząć powiększone dostawy ropy z 2,2 do 5 mln ton rocznie. Możliwa jest jednak modernizacja istniejącej infrastruktury w tym celu – przekonuje ministerstwo.
Rosjanie liczyli także na wejście chińskiego CNPC do akcjonariatu złóż Wankor, zwanych perłą w koronie rosyjskich zasobów. Wydobycie sięga tam 21,4 mln ton ropy i kondensatu gazu rocznie.
Po stronie chińskiej nie ma także inicjatywy w sprawie budowy gazociągów Siła Syberii i Gazociągu Ałtaj. Do tej pory Chińczycy nie udzielili Rosjanom oczekiwanych kredytów, przedpłat, ani sami nie rozpoczęli budowy swojej infrastruktury niezbędnej do uruchomienia dostaw.