Rosja mówi o reanimacji South Stream, ale Bułgaria ucina spekulacje

17 marca 2016, 09:15 Alert

(Interfax/Piotr Stępiński/Wojciech Jakóbik)

Jak informuje agencja Interfax stały ambasador Federacji Rosyjskiej przy Unii Europejskiej, Władimir Czyżow dopuszcza możliwość powrotu do projektu gazociągu South Stream. W ubiegłym tygodniu spekulacje na ten temat ucięła Bułgaria, która zaprzeczyła doniesieniom rosyjskich mediów o powrocie Sofii do South Streamu.  

– Z obiektywnego punktu widzenia,  zapotrzebowania Europy na rosyjski gaz istnieje taka perspektywa – powiedział Czyżow.

Podobny pogląd wygłosił na początku lutego w wywiadzie dla telewizji Rassija 24 mówiąc, że ,,Unia Europejska będzie potrzebowała rosyjskiego gazu i to w rosnącym wolumenie. Nie dlatego, że europejska gospodarka zaczyna bujnie się rozwijać ale dlatego, że złoża na Morzu Północnym już się kończą. Na ile ich wystarczy, to zależy od tego jak aktywnie będzie wydobywany gaz . […] Myślę więc, że możliwe jest to, że powrócimy do projektu South Stream – dodał rosyjski dyplomata.

Jak informował 10 marca BiznesAlert.pl zdaniem rosyjskiego wiceministra energetyki Jurija Sentjurina Bułgarzy aktywnie opowiadają się za wznowieniem rozmów w sprawie gazociągu South Stream. Jednakże dzień później informację tę zdementował bułgarski minister spraw zagranicznych Daniel Mitov.

Warto dodać, że 20 stycznia Gazprom rozwiązał porozumienie o budowie wspomnianej magistrali czym praktycznie rozwiał nadzieje Bułgarów na jej reanimację. Przypomnijmy, że w grudniu 2014 r., rosyjski państwowy monopolista gazowy, poinformował o rezygnacji z budowy South Stream, gazociągu łączącego Rosję przez Morze Czarne i kraje bałkańskie z Europą Zachodnią. Było to spowodowane opinią Komisji Europejskiej, która stwierdziła, że umowy podpisane przez Rosję z państwami położonymi na trasie gazociągu są niezgodne z unijnym prawem, więc South Stream nie będzie mógł funkcjonować.

Zablokowany gazociąg może sprowokować falę pozwów

Gazprom wyraża zaniepokojenie możliwością pojawienia się pozwów związanych z rezygnacją z projektu South Stream – wynika z prospektu dotyczącego nowej emisji euroobligacji. Wcześniej włoska spółka Saipem, która miała uczestniczyć w układaniu gazociągu skierowała do Międzynarodowej Izby Handlowej w Paryżu pozew wobec kontrolowanego przez Gazprom South Stream Transport B.V, domagając się odzyskania wycenianych na 759 mln euro strat związanych z zerwaniem kontraktu.

– Według stanu na dzień sporządzenia poniższego prospektu, spór z Saipem jest jedynym roszczeniem wykonawców w związku z zakończeniem projektu South Stream. Jednakże nie ma gwarancji, że w przyszłości nie pojawią się nowe pozwy – czytamy w dokumencie spółki. – Nasi wykonawcy domagają się i można się spodziewać, że będą domagali się odszkodowań w związku rozwiązaniem ich kontraktów dotyczących budowy South Stream. Być może będziemy musieli utworzyć znaczące rezerwy na pokrycie strat z tytułu projektu – zauważa Gazprom.

W grudniu 2014 r., rosyjski państwowy monopolista gazowy Gazprom poinformował o rezygnacji z budowy South Stream, gazociągu łączącego Rosję przez Morze Czarne i kraje bałkańskie z Europą Zachodnią. Było to spowodowane opinią Komisji Europejskiej, która stwierdziła, że umowy podpisane przez Rosję z państwami położonymi na trasie gazociągu są niezgodne z unijnym prawem, więc South Stream nie będzie mógł funkcjonować legalnie.

Śledztwo przeciwko Gazpromowi

W sierpniu 2012 r. ruszyło śledztwo w sprawie możliwych naruszeń prawa antymonopolowego Unii Europejskiej przeciwko Gazpromowi. W kwietniu 2015 r. Komisja przedstawiła stanowisko dotyczące zastrzeżeń, w którym przedstawiono możliwe zarzuty wobec Rosjan. KE zarzuciła Gazpromowi nadużywanie pozycji na rynku Europy Środkowo-Wschodniej i nieuczciwe praktyki.

KE zarzuca Gazpromowi narzucanie odbiorcom ograniczeń terytorialnych, takich jak zakaz eksportu gazu, czy klauzule nakazujące zużycie gazu na określonym terytorium.

Zdaniem Komisji rosyjska firma może wykorzystywać dominującą pozycję na polskim i bułgarskim rynku, uzależniając dostawy gazu do tych krajów od uzyskania niezwiązanych ze sprzedażą zobowiązań dotyczących infrastruktury przesyłowej. – Na przykład, dostawy gazu uzależniono od inwestycji w projekt gazociągu promowany przez Gazprom lub od zgody na wzmocnienie kontroli Gazpromu nad gazociągiem napisano w grudniowym komunikacie KE.

W przypadku Polski Komisja wskazuje, że Gazprom uzależniał dostawy gazu od utrzymania kontroli nad gazociągiem Jamał. – Gazociąg ten jest jedną z głównych dróg, którymi gaz od innych niż Gazprom dostawców mógłby dotrzeć na polski rynek – napisano w raporcie Komisji.