(Radio Wolna Europa/Wojciech Jakóbik)
Edward Snowden sprzedawał sekrety USA do Rosji, a teraz Rosjanie doczekali się własnego „whistleblowera”. Maksim Freidson, emigrant z Petersburga, zdradza sekrety rosyjskiego sektora energetycznego. Opowiada o korupcji, związkach firm ze służbami specjalnymi i niejawnych powiązaniach z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
Zdaniem Freidsona Gazprom i Łukoil nielegalnie przejęły udziały w jego firmie Soweks, zajmującej się do 2013 roku zapewnianiem paliwa dla lotniska Pułkowo pod Petersburgiem. Ze względu na straty finansowe zaczął zdradzać fakty na temat działalności Władimira Putina w administracji petersburskiej w ostatniej dekadzie poprzedniego wieku. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow nie odpowiedział na prośbę Radia Wolna Europa o komentarz w tej sprawie.
Emigrant z Rosji w 2014 roku oskarżył przed nowojorskim sądem Łukoil, Gazprom i jego córki Gazprom Nieft oraz Gazprom Aero o korupcję i nieuprawnione wpływy. Z tego względu na początku tego wieku stał się ofiarą nieudanego zamachu na życie. Sam jednak nie jest święty. W Petersburgu znano go pod pseudonimem Max rusznikarz, bo był rzekomo zaangażowany w nielegalny obrót bronią. Miał również „załatwiać” dostęp do internetu w latach 90-tych w Rosji. Jego koledzy jak Dmitrij Skigin są z kolei powiązani z nielegalnym handlem ropą naftową. Uważa się jednak za ofiarę grupy przestępczej.
– Grupa składała się z Władimira Koumarina (b. wiceprezydent FR – przyp. Red), Aleksieja Millera (dyrektor Gazpromu – przyp. Red.), Siergieja Wasilewa, Aleksandra Djukowa, Ilji Trabera, Grahama Smitha i Dmitrija Skigina. Nie wymieniłem przed sądem nazwiska Władimira Putina, żeby polityka dodatkowo nie spowolniła śledztwa – mówi w wywiadzie dla Radio Wolna Europa.
– W Rosji nie było szans na sprawiedliwe rozstrzygnięcie a oskarżanie ekipy Putina może być nawet niebezpieczne – przyznaje. – Dlatego skierowałem sprawę do amerykańskiego sądu.
Opowiadając o swojej działalności w Petersburgu, Freidson wyznaje, że wręczył Władimirowi Putinowi łapówkę za to, że zgodził się na jego pomysł przezbrojenia miejscowej policji, która nie miała broni wystarczająco skutecznej do walki z mafią posługującą się automatami Kałasznikowa. – Pieniądze trafiły do ówczesnego asystent, Aleksieja Millera. Putin tylko zapisał sumę na papierze – przekonuje Rosjanin. Mówi, że wysokość łapówki wyniosła 10 tysięcy dolarów, co było znaczną sumą w tamtych czasach.
Kolejną okazją do korupcji miała być modernizacja lotniska Leningrad. W sprawę miał być znów zaangażowany obecny dyrektor Gazpromu. Freidson miał lobbować za swoją firmą u samego Aleksieja Sobczaka, burmistrza i przełożonego Władimira Putina. Skończyło się na tym, że jego firma Soweks (znana pierwotnie jako Sigma) otrzymała zgodę na zapewnianie paliwa dla tamtejszych samolotów. To joint venture dostarczające paliwo z rafinerii Kiriszi powołał Władimir Putin – wskazuje rozmówca Wolnej Europy. Miał on także „pomóc” w przejęciu prywatyzowanej kawałek po kawałku infrastruktury lotniska, a nawet w pozyskaniu licencji na własny samolot tankujący. – Polegaliśmy na nim cały czas – mówi rosyjski rozmówca radia. Twierdzi, że Putin był faktycznym zarządcą interesów na lotnisku. Co ciekawe wspomnianą rafinerią zarządzał wówczas obecnie objęty sankcjami zachodnimi Giennadij Timczenko z Novateku.
Pieniądze z procederu trafiały na konta w Lichtensteinie. Czy na konto Władimira Władimirowicza? Zdaniem Freidsona grupa obierała lidera w zależności od interesu. Stery przejmował najlepiej wyspecjalizowany z nich. – Władimir Władimirowicz odgrywał tu rolę ale nie był wielkim, przerażającym przywódcą, tylko członkiem grupy – mówi.
W 1996 interes kwitł. Maksim Freidson jako obywatel Rosji i Izraela, zainteresował się sprowadzeniem usług internetowych z Tel Awiwu do Rosji. W ten sposób chciał stworzyć biznes niezależny od omawianej grupy petersburskiej. Jednakże część grupy postanowiła odebrać mu nowopowstałą firmę siłą. Wskutek niejasnych działań rozmówca radia został zepchnięty na boczny tor działalności Sowexu, a w międzyczasie większy wpływ na nią uzyskali Aleksiej Miller i Władimir Putin.
Mimo to Freidson chciał wejść w projekt loterii w komunikacji miejskiej zwany Metro Plus, dzięki któremu pasażerowie kasując kupon mogli wygrać nagrodę. Środki z tej działalności miały posłużyć do renowacji petersburskiej linii metra między stacjami Lesnaja (Leśna) i Ploszady Mużestwa (Placu Bohaterstwa). Tamtejszy tunel został podtopiony. Petersburg znajduje się na terenach podmokłych, co ma negatywny wpływ na tamtejszą infrastrukturę. Loteria miała funkcjonować dobrze do 2001 roku.
Kiedy Dmitrij Skigin został wydalony z Monako na prośbę francuskiej policji w związku z jego nielegalną działalnością, zachorował, a Metro Plus pozostało pod pełną kontrolą Freidsona. – W tym czasie Władimir Putin stał się ważną osobistością. Zastępca Skigina, Aleksander Djukow został dyrektorem Siburu a Aleksiej Miller przeszedł do Gazpromu – wylicza wywiadowany Rosjanin. Wtedy to Skigin miał zaproponować przeniesienie interesów do Moskwy i silniejsze związanie się z grupą. – Nie podobało mi się to. Śmierdziało z daleka KGB – mówi rozmówca Wolnej Europy.
Opowiada o utworzonej wtedy symbiozie służb i mafii w Moskwie, która dawała wielkie zarobki ale tak jak w czasach sowieckich ograniczała swobodę wszystkich członków grupy. – Te światy się świetnie uzupełniają, czego Władimir Putin jest najlepszym przykładem – ocenia Freidson.
Za opuszczenie ekipy emigrant z Petersburga został pozbawiony wpływów w Soweksie na korzyść Łukoila i spółek zależnych Gazpromu. Bez niego prywatyzacja własności w mieście była kontynuowana a członkowie grupy petersburskiej awansowali. Obecny dyrektor Gazpromu Aleksiej Miller przeniósł nawet siedzibę firmy do Petersburga.
Tymczasem Władimir Putin został niedługo później prezydentem. Jednym z pierwszych jego ruchów była nacjonalizacja Jukosu, firmy Michaiła Chodorkowskiego, oligarchy pragnącego rzucić wyzwanie Putinowi w wyborach prezydenckich. Beneficjentem tego manewru jest Rosnieft Igora Sieczina, innego współpracownika obecnego prezydenta Rosji. Trybunał Arbitrażowy w Hadze wydał wyrok, w którym uznał nacjonalizację za bezprawną i oczekuje wypłaty 50 mld dolarów odszkodowania dla jego udziałowców. Rosyjskie sądy nie uznają wyroku.
Gazprom i Łukoil współpracowały nie tylko w Petersburgu.Mają wspierać się w przetargach na poszukiwania węglowodorówna Morzu Barentsa w ramach rywalizacji z Rosnieftem. Pozwoli im na to strategiczne partnerstwo do którego spółki weszły w 2014 roku.
Trwają już rozmowy na temat joint venture dla rozwoju wydobycia na złożu Medweże na Morzu Barentsa z podziałem 66 procent akcji dla Gazpromu i 34 procent dla Łukoila. W grę wchodzi współpraca przy pobliskich złożach Demidowski, Fersmanowski i Ledowy – podaje Gazeta.ru.
Nie wiadomo czy spółka-córka Gazprom Nieft będzie uwzględniona w porozumieniu.
Taka współpraca zwiększy szanse na uzyskanie koncesji od Kremla. Wspólny lobbing pozwoli na skuteczniejszą rywalizację z Rosnieftem. Łukoil zyska także dostęp do złóż arktycznych pod kontrolą Gazpromu, w tym na wodach arktycznych w pobliżu Norwegii.
Jak informował 21 maja BiznesAlert.pl, ministerstwo surowców naturalnych i środowiska Rosji zaproponowało rozdanie licencji poszukiwawczych na szelfie dla firm prywatnych.
– Oddzielimy poszukiwania od wydobycia. Już teraz są pewne kryteria technologiczne i finansowe odnośnie potencjału niezbędnego do uzyskania koncesji – wskazywał szef resortu Siergiej Donskoj.
Obecnie tylko państwowe firmy z pięcioletnim doświadczeniem pracy na szelfie mogą operować w tamtych okolicach. Do tej kategorii można wpisać tylko Gazprom i Rosnieft.