Roszkowski: Aukcje OZE to kolejny temat do niekończącej się dyskusji po myśli dużych koncernów

17 września 2013, 14:05 OZE

Ministerstwo Gospodarki przedstawiło propozycję nowego systemu aukcyjnego dla producentów energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii. Komentuje prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski.

– Dobra wiadomość, to fakt, że rząd przedstawił cokolwiek. To jednak koniec dobrych wieści. Cały obecny i planowany system wsparcia OZE sprowadza się do tego, by koncerny energetyczne kupowały papiery wartościowe po jak najniższej cenie. Te interesy stoją za polityczną wolą zmian. Nie ma mowy o ograniczeniu cen dla ostatecznych odbiorców, tylko dla pośredników – ocenia. Jedyna różnica dla konsumentów to brak waloryzacji opłaty zastępczej. System jest dosyć skomplikowany. Bazuje na systemie aukcyjnym znanym z Włoch i Holandii. Będą nim objęte wszystkie nowe instalacje, czyli takie, które wytworzyły energię elektryczną po wejściu w życie ustawy. Są tam także współczynniki referencyjne dla poszczególnych kategorii instalacji. Cena będzie tworzona w oparciu o nie i aukcje. Z zapowiedzi dyrektora Departamentu Energii Odnawialnej Janusza Pilitowskiego wynika, że będą one zbliżone do propozycji prof. Wiśniewskiego z Instytutu Energii Odnawialnej, który przygotował ekspertyzę dla Ministerstwa Gospodarki.

– Stare instalacje mają od dwóch lat na wybór między systemami. Instalacje starsze niż cztery lata mogą być modernizowane jeżeli  wytwarzać będą nominalnie więcej energii elektrycznej. Powstaje tutaj kilka problemów. Żeby zrealizować inwestycję w ramach project finance trzeba wygrać aukcje. To znaczy w aukcji muszą zwyciężyć dokumenty nieistniejącego jeszcze projektu. To zła wiadomość dla banków, które nie będą wiedziały czego spodziewać się po takim rozwiązaniu. Przecież polskie banki mają także znaczne udziały w OZE – uważa Roszkowski. – Nie jest jasne w jaki sposób będą przeprowadzane aukcje. Zgodnie z zapowiedzią prezes Urzędu Regulacji Energetyki ma je ogłaszać przynajmniej raz w roku dla każdej grupy referencyjnej.

– Każda z propozycji Ministerstwa tworzy nowe problemy. Patrząc w perspektywie sprawa wydaje się jasna. Rząd potrzebuje czasu na wdrożenie rozwiązań i przystosowanie rynku. Realnie zmiany wejdą w życie za 3 do 5 lat. Jeżeli w ogóle. To wygodne wyjście. Istnieje ryzyko, że jeśli rząd nie przeprowadzi sprawnie tej reformy to będzie ona obiektem wiecznej dyskusji jak proponowany kilkanaście miesięcy temu trój pak ocenia w rozmowie z BiznesAlert.pl.

– Obecny system wsparcia jest korzystny dla dużych koncernów energetycznych. Rząd nie widzi powodu, by to zmieniać. Dlatego dyskusja na temat reformy przeciągająca się na kilka następnych miesięcy albo nawet lat – sumuje. Czy nie mamy przypadkiem niedługo wyborów?