Od czasu odpalenia przez PGNiG pierwszej flary na odwiercie w Lubocinie we wrześniu 2011 roku, które było wielkim wydarzeniem podczas którego Pan Premier odkrył w Polsce gaz łupkowy minęły dwa lata. Jednak do dzisiaj struktury polskiego rządu dalej nie mogą się porozumieć co do tego jak ewentualny sukces skonsumować – ocenia prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski, komentując dalsze kłótnie międzyresortowe w sprawie projektów prawa geologicznego i górniczego oraz specjalnego podatku węglowodorowego, a także kwestii Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych.
– W sporze bierze udział Ministerstwo Środowisko, które przygotowało projekt NOKE, czyli spółki, która miałaby brać udział w inwestycjach łupkowych poprzez inwestycje ale także zbierającej niezbędne doświadczenia. Bierze w niej udział także Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Radosławowi Sikorskiemu zależy na dobrych relacjach z Amerykanami, którzy wiążą największe nadzieje z polskim sektorem. Z kolei Minister Finansów chciałby przenieść ewentualne zyski z łupków do bieżących wydatków zamiast odkładania ich na specjalny fundusz przewidziany w projekcie NOKE. Do tego dochodzi Ministerstwo Gospodarki, którego kompetencje w sprawie gazu łupkowego dublują się praktycznie ze stanowiskiem pełnomocnika do spraw gazu łupkowego w Ministerstwie Środowiska. Sprawą jest zainteresowane żywotnie także Ministerstwo Skarbu Panstwa ze względu na spółki biorące udział w poszukiwaniach – ocenia rozmówca BiznesAlert.pl
– Im dłużej trwają te spory, tym gorzej. Z punktu widzenia inwestorów to sytuacja krytyczna. Znam spółkę, która spaliła w Polsce już kilkadziesiąt milionów złotych i dalej czekają na regulacje, które powinny się już pojawić a nadal są przedmiotem niezrozumiałego zamieszania. Biznes chce wiedzieć na czym stoi. Bez inwestorów i ich doświadczenia nie będzie nam łatwo sięgnąć po zasoby gazu łupkowego. Rząd nie pomaga w zrealizowaniu tego celu. Qui Bono? – kończy Roszkowski.