icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Roszkowski: Oderwanie Ukrainy od Rosji to cel strategiczny

– Polska nie może pozostawić sprawy Ukrainy własnemu biegowi. Powinniśmy tu być bardzo aktywni – ocenia profesor Wojciech Roszkowski, historyk i fundator Instytutu Jagiellońskiego. – Tak jak przewidywał ś.p. Prezydent Lech Kaczyński domino, które Rosja zaczęła przewracać w Gruzji może w ostateczności spaść także na Polskę.

– Projekt oderwania Ukrainy od Rosji jako kraju wykorzystującego politykę energetyczną do realizacji swoich celów nad Dnieprem jest dalekowzroczny. To kwestia rurociągów ale także interesów głównych oligarchów na Ukrainie i w Rosji. Należy sprawić aby status quo im się dłużej nie opłacało. Ich interes musi się zgadzać z interesem państwa ukraińskiego. Poza siecią powiązań energetycznych z Rosją jest gaz łupkowy, którego na Ukrainie nie brakuje. Rozwój tamtejszego sektora gazu niekonwencjonalnego może pozwolić na zredukowanie importu z Rosji a przez to zmniejszenie jej wpływu na ukraińską politykę. Obecny chaos może zniechęcać inwestorów ale z punktu widzenia  efektem pożądanej stabilności władzy w Kijowie będzie zatrzymanie ich na koncesjach.

Profesor Roszkowski odpowiada także na głosy, które przekonują, że wspierając Ukrainę Polska wspiera przyszłego konkurenta gospodarczego. – W pewnym sensie Ukraina przypomina nasz kraj 20 lat temu. Brak kapitału i infrastruktury oraz przestarzałe instytucje prawne to bariery na drodze do stworzenia tam konkurencyjnej gospodarki. Po ich przezwyciężeniu nasz sąsiad może rzeczywiście stać się konkurentem. Jednakże czas nie stoi w miejscu dla Polski. Nasza gospodarka także powinna się rozwijać tak, aby temu wyzwaniu sprostać. Wciąganie Ukrainy do Unii Europejskiej – sfery demokracji i wolnego handlu – ma znaczenie geopolityczne. To zysk, który per saldo równoważy poniesione z tego tytułu straty.

Zdaniem naukowca nie należy sprowadzać dyskusji o Ukrainie do czystej ekonomii. Sytuacja nad Dnieprem jest jego zdaniem dowodem na to, że polityka według wartości dalej ma wpływ na otoczenie międzynarodowe. – Agresja Rosji na Ukrainę ma podłoże czysto polityczne. Nie ma tutaj większych pobudek ekonomicznych. Podobnie wielka determinacja ludzi, którzy ginęli na Majdanie, może być tłumaczona jedynie przywiązaniem do wartości wolności, do sprzeciwu wobec katowania bezbronnych ludzi przez siły porządkowe. Te wartości będą zawsze obecne. Należy tutaj wyważyć proporcje tak aby rozmowa o rurach nie przekreśliła dyskusji o wartościach.

– Dziś już wiemy, że historia się nie skończyła. Ona jedynie przybiera nowe dekoracje. Dlatego podejmowane są próby porównania zajść na Krymie do aneksji Sudetów przez III Rzeszę. Na pewno na warstwie historycznej te podobieństwa są olbrzymie a porównania są zasadne. Dziś jednak społeczność międzynarodowa jest lepiej zorganizowana i reakcja na takie posunięcia Rosji powinna być bardzo zdecydowana. Ona na pewno będzie inna, niż w Monachium, oby była lepsza i skuteczniejsza. Mam tylko nadzieję, że dzisiaj nie znajdzie się nikt kto będzie chciał sprzedać Krym dla świętego spokoju – kończy nasz rozmówca.

– Polska nie może pozostawić sprawy Ukrainy własnemu biegowi. Powinniśmy tu być bardzo aktywni – ocenia profesor Wojciech Roszkowski, historyk i fundator Instytutu Jagiellońskiego. – Tak jak przewidywał ś.p. Prezydent Lech Kaczyński domino, które Rosja zaczęła przewracać w Gruzji może w ostateczności spaść także na Polskę.

– Projekt oderwania Ukrainy od Rosji jako kraju wykorzystującego politykę energetyczną do realizacji swoich celów nad Dnieprem jest dalekowzroczny. To kwestia rurociągów ale także interesów głównych oligarchów na Ukrainie i w Rosji. Należy sprawić aby status quo im się dłużej nie opłacało. Ich interes musi się zgadzać z interesem państwa ukraińskiego. Poza siecią powiązań energetycznych z Rosją jest gaz łupkowy, którego na Ukrainie nie brakuje. Rozwój tamtejszego sektora gazu niekonwencjonalnego może pozwolić na zredukowanie importu z Rosji a przez to zmniejszenie jej wpływu na ukraińską politykę. Obecny chaos może zniechęcać inwestorów ale z punktu widzenia  efektem pożądanej stabilności władzy w Kijowie będzie zatrzymanie ich na koncesjach.

Profesor Roszkowski odpowiada także na głosy, które przekonują, że wspierając Ukrainę Polska wspiera przyszłego konkurenta gospodarczego. – W pewnym sensie Ukraina przypomina nasz kraj 20 lat temu. Brak kapitału i infrastruktury oraz przestarzałe instytucje prawne to bariery na drodze do stworzenia tam konkurencyjnej gospodarki. Po ich przezwyciężeniu nasz sąsiad może rzeczywiście stać się konkurentem. Jednakże czas nie stoi w miejscu dla Polski. Nasza gospodarka także powinna się rozwijać tak, aby temu wyzwaniu sprostać. Wciąganie Ukrainy do Unii Europejskiej – sfery demokracji i wolnego handlu – ma znaczenie geopolityczne. To zysk, który per saldo równoważy poniesione z tego tytułu straty.

Zdaniem naukowca nie należy sprowadzać dyskusji o Ukrainie do czystej ekonomii. Sytuacja nad Dnieprem jest jego zdaniem dowodem na to, że polityka według wartości dalej ma wpływ na otoczenie międzynarodowe. – Agresja Rosji na Ukrainę ma podłoże czysto polityczne. Nie ma tutaj większych pobudek ekonomicznych. Podobnie wielka determinacja ludzi, którzy ginęli na Majdanie, może być tłumaczona jedynie przywiązaniem do wartości wolności, do sprzeciwu wobec katowania bezbronnych ludzi przez siły porządkowe. Te wartości będą zawsze obecne. Należy tutaj wyważyć proporcje tak aby rozmowa o rurach nie przekreśliła dyskusji o wartościach.

– Dziś już wiemy, że historia się nie skończyła. Ona jedynie przybiera nowe dekoracje. Dlatego podejmowane są próby porównania zajść na Krymie do aneksji Sudetów przez III Rzeszę. Na pewno na warstwie historycznej te podobieństwa są olbrzymie a porównania są zasadne. Dziś jednak społeczność międzynarodowa jest lepiej zorganizowana i reakcja na takie posunięcia Rosji powinna być bardzo zdecydowana. Ona na pewno będzie inna, niż w Monachium, oby była lepsza i skuteczniejsza. Mam tylko nadzieję, że dzisiaj nie znajdzie się nikt kto będzie chciał sprzedać Krym dla świętego spokoju – kończy nasz rozmówca.

Najnowsze artykuły