icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Baca-Pogorzelska: Górnicy kontra wicepremier. Dziś w samo południe

W stołecznym centrum Dialog wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin spotka się dziś z przedstawicielami związków zawodowych Polskiej Grupy Górniczej, która z powodu pandemii koronawirusa jest w złej sytuacji finansowej. Rozmowy będą trudne z kilku powodów – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Czas na oszczędności w PGG

Już na dzień dobry wiadomo, że wizje obu stron co do obniżenia kosztów, w tym wynagrodzeń, są skrajnie inne. A przypomnijmy, że w styczniu górnicy z PGG wywalczyli 6 procent podwyżki płac na ten rok (żądali 12 procent) i mieli obiecane spotkanie za kilka miesięcy w sprawie kolejnych podwyżek. Tymczasem należy się zmierzyć z tematem obniżek i to potężnych, jeżeli ktokolwiek na poważnie myśli jeszcze o funkcjonowaniu PGG – choć do tego potrzebna jest bujna wyobraźnia.

Przypomnijmy: zarząd naszej największej spółki węglowej zaproponował skrócenie tygodnia pracy do czterech dni oraz obniżenie wynagrodzeń o 20 procent na trzy miesiące, co pozwoli firmie skorzystać z tarczy antykryzysowej. Strona społeczna nie zgadza się na te plany i proponuje postojowe przez jeden dzień w tygodniu płatne nie mniej niż 60 proc. wynagrodzenia. Propozycja ta nie może zostać przyjęta, bo nie da PGG żadnych oszczędności.

Czy energetyka zechce ratować górnictwo?

Na zwałach polskich kopalń zalega już ponad 7 mln ton niesprzedanego węgla (7,1 mln ton to stan zapasów na koniec lutego według danych ARP), z czego ok. połowa przypada na PGG. Spółka ledwo znalazła pieniądze na wypłatę wynagrodzeń za kwiecień, a na maj po prostu pieniędzy już nie ma. A lekko licząc skądś trzeba wziąć te 300 mln zł. PGG w przeciwieństwie do Jastrzębskiej Spółki Węglowej nie ma funduszu stabilizacyjnego na trudne czasy. W JSW w takim funduszu było ok. 1,9 mld zł, zostało jeszcze 1,2 mld zł i bezpiecznie da się wyjąć ok. 0,7 mld zł, gdyby brakowało na pensje. Jednakże już się pojawiają głosy o zagrożeniu wypłaty deputatu węglowego na koniec kwietnia w JSW. Tam jednak nie doszło do podwyżki pensji na ten rok.

Energetyka nie chce już z kolei słyszeć o dosypywaniu do PGG. Od 2016 roku w tę spółkę zatrudniającą ponad 40 tys. ludzi zostało wpompowane już ponad cztery mld zł. Jest jednak możliwe, że plany przekazania PGE kopalni ROW opisane przez TOK FM, zostaną zrealizowane. Tyle, że ROW to najlepsze kopalnie PGG, więc dalszy sens istnienia tej ostatniej można będzie wtedy zakwestionować. W branży można także usłyszeć plotki o tym, że w ostateczności do wsparcia PGG mogłyby dołączyć jeszcze PGNiG (jego Termika jest już udziałowcem PGG) oraz PKN Orlen, ale należy wziąć poprawkę na negatywne nastawienie tej drugiej spółki do inwestycji węglowych widoczne w sporze o los Elektrowni Ostrołęka C.

To będą trudne rozmowy

Premier Sasin będzie miał trudne rozmowy. Ma niewielkie doświadczenie w branży górniczej oraz w negocjacjach z trudnymi graczami ze związków zawodowych. Tymczasem po dymisji wiceministra Adama Gawędy odpowiedzialnego za górnictwo w resorcie Sasina nie ma też jednego urzędnika odpowiedzialnego za sektor górniczy. To szef resortu bierze obecnie odpowiedzialność za finał tych rozmów, a co za tym idzie za przyszłość Polskiej Grupy Górniczej.

W stołecznym centrum Dialog wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin spotka się dziś z przedstawicielami związków zawodowych Polskiej Grupy Górniczej, która z powodu pandemii koronawirusa jest w złej sytuacji finansowej. Rozmowy będą trudne z kilku powodów – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Czas na oszczędności w PGG

Już na dzień dobry wiadomo, że wizje obu stron co do obniżenia kosztów, w tym wynagrodzeń, są skrajnie inne. A przypomnijmy, że w styczniu górnicy z PGG wywalczyli 6 procent podwyżki płac na ten rok (żądali 12 procent) i mieli obiecane spotkanie za kilka miesięcy w sprawie kolejnych podwyżek. Tymczasem należy się zmierzyć z tematem obniżek i to potężnych, jeżeli ktokolwiek na poważnie myśli jeszcze o funkcjonowaniu PGG – choć do tego potrzebna jest bujna wyobraźnia.

Przypomnijmy: zarząd naszej największej spółki węglowej zaproponował skrócenie tygodnia pracy do czterech dni oraz obniżenie wynagrodzeń o 20 procent na trzy miesiące, co pozwoli firmie skorzystać z tarczy antykryzysowej. Strona społeczna nie zgadza się na te plany i proponuje postojowe przez jeden dzień w tygodniu płatne nie mniej niż 60 proc. wynagrodzenia. Propozycja ta nie może zostać przyjęta, bo nie da PGG żadnych oszczędności.

Czy energetyka zechce ratować górnictwo?

Na zwałach polskich kopalń zalega już ponad 7 mln ton niesprzedanego węgla (7,1 mln ton to stan zapasów na koniec lutego według danych ARP), z czego ok. połowa przypada na PGG. Spółka ledwo znalazła pieniądze na wypłatę wynagrodzeń za kwiecień, a na maj po prostu pieniędzy już nie ma. A lekko licząc skądś trzeba wziąć te 300 mln zł. PGG w przeciwieństwie do Jastrzębskiej Spółki Węglowej nie ma funduszu stabilizacyjnego na trudne czasy. W JSW w takim funduszu było ok. 1,9 mld zł, zostało jeszcze 1,2 mld zł i bezpiecznie da się wyjąć ok. 0,7 mld zł, gdyby brakowało na pensje. Jednakże już się pojawiają głosy o zagrożeniu wypłaty deputatu węglowego na koniec kwietnia w JSW. Tam jednak nie doszło do podwyżki pensji na ten rok.

Energetyka nie chce już z kolei słyszeć o dosypywaniu do PGG. Od 2016 roku w tę spółkę zatrudniającą ponad 40 tys. ludzi zostało wpompowane już ponad cztery mld zł. Jest jednak możliwe, że plany przekazania PGE kopalni ROW opisane przez TOK FM, zostaną zrealizowane. Tyle, że ROW to najlepsze kopalnie PGG, więc dalszy sens istnienia tej ostatniej można będzie wtedy zakwestionować. W branży można także usłyszeć plotki o tym, że w ostateczności do wsparcia PGG mogłyby dołączyć jeszcze PGNiG (jego Termika jest już udziałowcem PGG) oraz PKN Orlen, ale należy wziąć poprawkę na negatywne nastawienie tej drugiej spółki do inwestycji węglowych widoczne w sporze o los Elektrowni Ostrołęka C.

To będą trudne rozmowy

Premier Sasin będzie miał trudne rozmowy. Ma niewielkie doświadczenie w branży górniczej oraz w negocjacjach z trudnymi graczami ze związków zawodowych. Tymczasem po dymisji wiceministra Adama Gawędy odpowiedzialnego za górnictwo w resorcie Sasina nie ma też jednego urzędnika odpowiedzialnego za sektor górniczy. To szef resortu bierze obecnie odpowiedzialność za finał tych rozmów, a co za tym idzie za przyszłość Polskiej Grupy Górniczej.

Najnowsze artykuły