Buzek: Rozporządzenie metanowe w obecnym kształcie to porażka rządu (ROZMOWA)

3 kwietnia 2023, 07:30 Bezpieczeństwo

– Rząd wprost przyznaje, że potrzebujemy limitu emisji metanu aż 8 ton, aby – tu cytuję – „nie doprowadzić do załamania sektora górniczego, jak i nie doprowadzić do niedoborów paliwa grzewczego dla tysięcy odbiorców”. To zdanie jest przyznaniem się rządu do pełnej porażki w negocjacjach rozporządzenia metanowego – ocenia prof. Jerzy Buzek, były premier, a obecnie Poseł do Parlamentu Europejskiego.

Jerzy Buzek. Fot. Biuro poselskie Jerzego Buzka.
Jerzy Buzek. Fot. Biuro poselskie Jerzego Buzka.

BiznesAlert.pl: Unijne rozporządzenie w sprawie redukcji emisji metanu w sektorze energetycznym, zwane potocznie rozporządzeniem metanowym, może wyłączyć Polsce kopalnie węgla w 2027 roku, skazując ją na import. Czy to nie jest zbyt radykalne rozwiązanie?

Jerzy Buzek: Bądźmy precyzyjni, bo sprawa jest niezwykle poważna, a narosło już wokół niej wystarczająco dużo mitów, półprawd i zwyczajnych manipulacji. Zacznijmy więc od tego, że nikt nam niczego nie wyłącza: w propozycji rozporządzenia – bo na razie jest to wciąż tylko projekt przepisów – mowa o limicie emisji metanu, który od 2027 roku każda kopalnia węgla energetycznego w Unii Europejskiej, w tym polskie, musiałyby spełnić.

Co się stanie jeśli ktoś nie zmieści się w limicie?

Jeżeli kopalnie go przekroczą – będą musiały liczyć się z karą. I to jest realny problem – nawet jeżeli wysokość tych kar mają określić sobie indywidualnie państwa członkowskie. To wszystko nadal nie oznacza jednak automatycznego wyłączania jakichkolwiek kopalń.

To dlaczego od tygodni ta regulacja budzi u nas tak ogromne emocje?

Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze – nigdzie indziej w Unii za aż 90 procent emisji metanu nie odpowiada, tak jak u nas, wydobycie węgla. W pozostałych 26 krajach to głównie inne sektory – odpadowy, branża energochłonna, energetyka. Po drugie – co jest również dość wyjątkowe w skali UE – z tego węgla nadal wytwarzane jest u nas ok.70 procent energii elektrycznej. To oznacza, że mówiąc w Polsce o emisjach metanu, zahaczamy poniekąd o kwestię fundamentalną: bezpieczeństwa energetycznego. Po trzecie – mamy władzę, której co prawda od lat nie bardzo wychodzi załatwianie w Brukseli spraw ważnych dla Polek i Polaków, ale która nie omieszka wykorzystać najmniejszej nawet okazji, by nas Unią straszyć i próbować nam ją obrzydzać. I po czwarte – za parę miesięcy mamy wybory parlamentarne. To nie przypadek, że chociaż projekt rozporządzenia opublikowany był już blisko półtora roku temu, w 2021 roku, rząd przypomniał sobie o nim dopiero niedawno.

Na jakim etapie są prace nad tą regulacją w Brukseli?

W Radzie UE państwa członkowskie uzgodniły swoje stanowisko w grudniu 2022 – niestety, jest ono raczej niekorzystne dla Polski. Podnosi – co prawda – progi emisji metanu, ale do poziomu, który nadal jest zupełnie nie do spełnienia dla naszych kopalni: 5 ton metanu na kilotonę wydobytego węgla, a docelowo – 3 tony. Tymczasem w alarmistycznym liście, rozesłanym zaledwie przed miesiącem do europosłów rząd wprost przyznaje, że potrzebujemy limitu aż 8 ton, aby – tu cytuję – „nie doprowadzić do załamania sektora górniczego, jak i nie doprowadzić do niedoborów paliwa grzewczego dla tysięcy odbiorców”. To zdanie jest przyznaniem się rządu do pełnej porażki w negocjacjach. Dlaczego nie zadbali o wywalczenie odpowiedniej derogacji, uwzględniającej nadzwyczajną sytuację Polski? Takie sprawy załatwia się zwykle właśnie w Radzie – przedstawiciele rządów, z oczywistych powodów, mają zazwyczaj większe zrozumienie dla jakichś szczególnych uwarunkowań któregoś z krajów członkowskich.

Jak postępują rozmowy w Parlamencie Europejskim?

Termin na składanie poprawek minął w połowie października ubiegłego roku i od tego czasu trwają prace zespołu ustalającego tzw. poprawki kompromisowe, a więc propozycje do głosowania w komisjach ENVI i ITRE; w skład tego zespołu negocjacyjnego wchodzą m.in. dwie polskie europosłanki z grupy EKR. Prace wchodzą właśnie w decydującą fazę i 26 kwietnia odbędzie się głosowanie na poziomie połączonych komisji ITRE i ENVI, a następnie – na sesji plenarnej. To otworzy drogę do rozpoczęcia tzw. trialogów, czyli negocjacji z Radą nad ostatecznym kształtem przepisów. Sam złożyłem przede wszystkim komplet poprawek, całkowicie wyłączających węgiel koksowy – surowiec, o którego miejsce na liście surowców krytycznych Unii Europejskiej od lat skutecznie zabiegam – spod zapisów tego rozporządzenia.

Co z węglem energetycznym?

Dla tego węgla chcielibyśmy ustalić kryteria, które dadzą kopalniom nieco oddechu i będą lepiej współgrać z realistycznie zaplanowanym procesem sprawiedliwej transformacji energetycznej, a zwłaszcza z Umową Społeczną zawartą – choć szkoda, że nadal nienotyfikowaną w UE – pomiędzy przedstawicielami górnictwa i rządu RP. Poprzez dwoje przedstawicieli grupy politycznej Europejskiej Partii Ludowej we wspomnianym zespole negocjacyjnym złożyliśmy w ubiegłym tygodniu, wraz z posłem Adamem Jarubasem, kolejną propozycję odpowiedniego zapisu derogacji w poprawkach kompromisowych. Prowadzę na ten temat intensywne rozmowy z koleżankami i kolegami z różnych krajów i grup politycznych w PE – tłumaczymy, przekonujemy, negocjujemy. Co warto podkreślić: wśród reprezentantów Polski w komisji ITRE mamy w sprawie tego rozporządzenia porozumienie ponad jakimikolwiek podziałami politycznymi.

Wspomniał Pan wcześniej węgiel koksowy – czy powinien on pozostać surowcem krytycznym UE? Czy jest konsensus polityczny w tej sprawie w Polsce?

Absolutnie powinien utrzymać swój status – i myślę, że jest tu konsensus. Niewiele ponad dwa tygodnie temu Komisja Europejska przedłożyła propozycję nowej listy surowców krytycznych – i węgiel koksowy ponownie się na niej znalazł. Cieszy mnie to tym bardziej, że zabiegałem o to w Brukseli od kilku miesięcy, m.in. na spotkaniach z Komisarzem ds. Rynku Wewnętrznego, Thierrym Bretonem czy Komisarz ds. Energii, Kadri Simson. Decyzja KE to doskonała wiadomość dla województwa śląskiego: największy, by nie powiedzieć jedyny, w Unii producent tego węgla to nasza Jastrzębska Spółka Węglowa – nadal prościej będzie jej chociażby pozyskiwać fundusze na przyszłe inwestycje czy tworzenie miejsc pracy. Jednocześnie stabilne dostawy węgla koksowego są niezbędne dla naszego przemysłu hutniczego; stal z kolei potrzebna jest do budowy na przykład farm wiatrowych, instalacji fotowoltaicznych czy rozwoju transportu kolejowego. W tym sensie zatem nowa lista surowców krytycznych ma fundamentalne znaczenie również dla sukcesu całej zielonej transformacji Unii Europejskiej – to poniekąd jej „być albo nie być”.

No właśnie – jak pogodzić zabiegi o uniezależnienie Europy od Rosji i Chin z ambicjami polityki klimatycznej?

Pamiętajmy, że do pewnego stopnia te cele są zbieżne: odchodząc możliwie jak najszybciej od wszystkich paliw kopalnych z Rosji (gazu ziemnego, ropy naftowej, węgla) w stronę zielonej energii, przyczyniamy się przecież do redukowania emisji CO2 i globalnego ocieplenia! Dokładnie tak zdefiniowane są dwa główne cele nowego unijnego Planu REPowerEU, przygotowanego w odpowiedzi na wybuch barbarzyńskiej rosyjskiej wojny w Ukrainie.

Z drugiej strony musimy oczywiście uważać, by nie wpaść w nadmierne uzależnienie od innych państw trzecich, w tym Chin – zwłaszcza w zakresie rozwoju odnawialnych źródeł energii, paneli fotowoltaicznych, pomp ciepła czy baterii. Opublikowany niedawno Europejski Akt ws. Surowców Krytycznych ma pomóc temu przeciwdziałać – poprzez m.in. określenie jasnych celów i priorytetów działania, tworzenie bezpiecznych i odpornych łańcuchów dostaw surowców krytycznych w UE, inwestycje w badania naukowe, innowacje i umiejętności zawodowe czy wzmocnienie tzw. gospodarki o obiegu zamkniętym. To być może nie rozwiąże wszystkich naszych problemów, zwłaszcza od razu – niewątpliwie jednak to ważny krok w dobrą stronę.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Duńczycy sprzedadzą PGNiG gaz na potrzeby Baltic Pipe