Prezes RWE: W Niemczech potrzebny jest rynek mocy, by zapewnić bezpieczeństwo dostaw

22 grudnia 2020, 15:00 Energetyka

W wywiadzie dla Die Welt, prezes niemieckiego koncernu energetycznego RWE Martin Schmitz zwraca uwagę na problemy Energiewende związane z brakiem regulacji mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa dostaw. Twierdzi również, że system rekompensat za wyłączanie jednostek węglowych jest korzystny dla koncernów.

Flaga Niemiec. Fot. Wikimedia Commons
Flaga Niemiec. Fot. Wikimedia Commons

Prezes RWE o Energiewende

– Uważam, że do 2030 roku trzeba będzie zbudować kilka gigawatów nowych turbin gazowych, aby nie zagrozić bezpieczeństwu dostaw energii. Jeśli wkrótce podejmiemy zdecydowane działania, będzie na to wystarczająco dużo czasu. Niezbędna będzie jak najszybsza fundamentalna zmiana sposobu funkcjonowania rynku energii. Przy stale rosnącym udziale energii odnawialnej rynek, jaki znamy, już nie działa, ponieważ nie daje żadnych zachęt do budowy nowych jednostek. Rozwój OZE wymaga modeli aukcyjnych, a inwestycje w bezpieczeństwo dostaw wymagają rynku mocy – twierdzi Schmitz.

– Nie budujemy elektrowni w Niemczech, jeśli nie wiemy, czy i na jak długo uda się na niej zarabiać. W innych krajach elektrowniom, które włączają się, gdy nie wieje wiatr i nie świeci słońce, płaci się premię za moc. Ponieważ taka elektrownia powinna pracować tylko kilka godzin w roku i dlatego nie może być finansowana z bieżącej eksploatacji. To wymaga specjalnego wynagrodzenia, a póki nie ma go w Niemczech, nie zbudujemy tu elektrowni – przekonuje prezes RWE.

– Wyraźnie zobowiązaliśmy się do wycofania węgla. W ciągu pierwszych kilku lat RWE ponosi główny ciężar odejścia od węgla brunatnego. Teraz, w przypadku naszych dwóch ostatnich elektrowni opalanych węglem kamiennym, wystąpiliśmy o federalną premię za likwidację. Uważamy za sukces fakt, że mogliśmy otrzymać około dwóch trzecich rekompensaty za zamknięcie naszych dwóch elektrowni w Hamm i Ibbenbüren. Oba systemy zostaną wyłączone na początku 2021 roku. To dobre dla firmy, ale gorzkie wieści dla pracowników. Zapewnia się jednak, że nie ma zwolnień z przyczyn operacyjnych i że przestoje są projektowane w społecznie akceptowalny sposób – mówi.

– Chodziło o rozważenie ryzyka. Odpisaliśmy już jeden z dwóch bloków w Hamm z powodu uszkodzeń. Kiedy patrzę na to, ile jeszcze mogę zarobić na elektrowniach opalanych węglem kamiennym w najbliższych latach, to wczesna likwidacja w zamian za rekompensatę jest właściwą decyzją. Przecież warunki ubiegania się o odszkodowanie z roku na rok pogarszają się. Za dziesięć lat zostalibyśmy przymusowo zamknięci bez żadnej rekompensaty – argumentuje Martin Schmitz.

Opracował Michał Perzyński