– Kierowcy, którzy chcą swój samochód elektryczny traktować jako podstawowy środek transportu i pokonywać nim większe odległości muszą korzystać z szybkich ładowarek zlokalizowanych przy drogach. Planowanie podróży nawet w krajach z rozwiniętą infrastrukturą do ładowania jak Norwegia czasem przysparza kłopotów – pisze Agata Rzędowska, redaktor BiznesAlert.pl.
Obecnie najczęściej stosowane rozwiązanie to montowanie ładowarek CHAdeMO i CCS (wymagają one mocy nie większej niż 50 kW (dla porównania Supercharger Tesli potrzebuje 135 kW). Wydaje się, że to właśnie ładowanie samochodów ze stacji zasilanych prądem stałym (DC) będzie się w najbliższym czasie najszybciej rozwijać. Pracują nad tym zarówno producenci ładowarek jak i producenci samochodów. Do niedawna nikt poza właścicielem Tesli nie miał potrzeby korzystania z ultra szybszych ładowarek. Prace nad możliwością rozbudowy i modyfikowania stacji ładowania trwają w ABB. Ich efektem ma być model, który w standardzie CCS będzie można rozbudować do mocy 400 kW.
Taka moc wymagać będzie specjalnie przygotowanego chłodzonego kabla oraz elementów chłodzących system w samochodzie. Póki co w tym roku w USA do szybkich ładowarek CCS o mocy 100 kW będą mogli podpinać się posiadacze Hyuindai Ioniq Electric. Ładowanie baterii tego modelu do 80% powinno zająć nie więcej niż 25 minut (co pozwoli pokonać około 160 km).
Standard CCSPlus dla wyższych mocy prądu stałego wydaje się być projektowany bardzo na wyrost, ale producenci nie chcą tracić czasu i chcą mieć w pełni przygotowaną infrastrukturę na potrzeby pojemniejszych baterii samochodowych, których spodziewają się niebawem.