Sadowski: Galerie handlowe przy dworcach to przedsięwzięcia zyskowne dla kolei i deweloperów

22 grudnia 2014, 15:00 Infrastruktura

Dworce kolejowe, oprócz funkcji podstawowej stają się także miejscami handlowymi, a ich okolice są zabudowywane obiektami biurowymi. Agencja ISBnews w ramach ostatniej z cyklu debat eksperckich „Majątek byłych i obecnych państwowych spółek – co dalej?” postanowiła się przyjrzeć temu zjawisku oraz podyskutować w gronie ekspertów o przyszłości rynku nieruchomości oraz o możliwej współpracy między właścicielami majątku, deweloperami oraz potencjalnymi najemcami istniejących obiektów. 

Dworzec Główny w Warszawie przed 1945 rokiem.

– Galerie handlowe w okolicach dworców kolejowych to przedsięwzięcia zyskowne dla kolei i deweloperów. Spora część transportu pasażerskiego dzięki kolei ma szanse się powiększać. Duży ruch pasażerów w takich miejscach zwiększa przy okazji liczbę klientów galerii przydworcowych – przekonywał podczas debaty Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha oraz prezes Unii Rynku Budowlano-Inwestycyjnego (URBI).

Jego zdaniem dobrym przykładem na poparcie tej tezy może być kompleks handlowo-biurowy Złote Tarasy przy warszawskim Dworcu Centralnym.

Część handlowa tego kompleksu znacząco poprawiła swoje wyniki sprzedaży w ciągu kilku lat od powstania.

– Polska jest przy tym krajem, w którym największe sieci handlowe chcą lokalizować swoje kolejne sklepy także w mniejszych miastach, nawet 50-tysięcznych – przekonywał Andrzej Sadowski. – Moim zdaniem sieci te mają większe szanse na odniesienie sukcesu w takich miejscowościach niż np. w Katowicach. Dotyczy to szczególnie galerii lokalizowanych przy dworcach kolejowych.

Wg wiceszefa Centrum im. A. Smitha potrzebna jest przy tym ze strony PKP sprawność działania i wykorzystywanie przez menedżerów tej firmy wiedzy z zakresu zarządzania nieruchomościami. W przeciwnym razie działalność na polu współpracy przy przedsięwzięciach komercyjnych wspólnie z partnerami prywatnymi może się zakończyć klapą, jak w przypadku przemysłu stoczniowego.

– Zarządzający naszymi portami przespali moment na ich unowocześnienie, gdy nadarzała się koniunktura na rynkach światowych – stwierdził Sadowski. – Mówiono wówczas, że nawet najlepsza koniunktura nie będzie dyktowała decyzji rządzącym. W rezultacie polskie stocznie

straciły zamiast zyskać – stwierdził na zakończenie Andrzej Sadowski.