– Konflikt wokół rozbudowy gazociągu Nord Stream jest sporem o kształt nie tylko europejskiej polityki energetycznej ale także Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa UE. Osią podziału jest solidarność: w jakim stopniu indywidualne państwa członkowskie powinny powstrzymać się od działań narażających na szwank bezpieczeństwo całej wspólnoty? Na ile wszystkie państwa Unii związane są nie tylko literą prawa europejskiego ale także jego duchem? – pisze poseł do Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski.
Wiele wskazuje na to, że Komisja Europejska zdaje sobie sprawę ze szkodliwości dalszego uzależniania się od importu rosyjskiego gazu. Nord Stream 2 wbrew oficjalnym zapowiedziom nie zwiększy konkurencji na europejskim rynku energii, przeciwnie – doprowadzi do ograniczenia roli istniejących tras przesyłowych, stojąc w jawnej sprzeczności ze zasadą dywersyfikacji dostaw. Jako próbę ograniczenia szkodliwości niemiecko-rosyjskiego projektu należy odczytywać oświadczenie komisarza Maroša Šefčoviča jednoznacznie potwierdzające obowiązywanie prawa UE na wodach terytorialnych oraz wyłącznych strefach ekonomicznych państw członkowskich.
Rząd w Berlinie jest świadomy obaw państw Europy Środkowo – Wschodniej. Stąd też gest jakim są naciski Niemiec na udzielenie formalnych gwarancji utrzymania przepływu gazu przez Ukrainę przez Gazprom. Zobowiązanie takie ma jedną zasadniczą wadę – brak jest narzędzi jego skutecznej egzekucji. Nord Stream ze swej natury jest grą o sumie zerowej. Przepływy gazu przez NS II muszą skutkować ograniczeniem tranzytu przez Ukrainę, wszystko inne to mydlenie oczu. Niewykluczone, że Rosja zgodzi się na niemieckie warunki, tylko po to by za parę lat obnażyć bezsilność Europy. W takim scenariuszu Moskwa tylko i wyłącznie zyskuje, dodatkowo wysyłając sygnał do swych sąsiadów: w razie kryzysu UE was nie obroni.
Jednocześnie, szef niemieckiego MSZ, socjaldemokrata Sigmar Gabriel podejmują intensywne działania by zapewnić Nord Stream swoisty „immunitet” na poziomie unijnym. Próby obejścia wymogów prawa europejskiego związanych z gazowymi porozumieniami międzyrządowymi poprzez stworzenie „specjalnych instrumentów prawnych” są dobitnym przykładem forsowania tego projektu wbrew stanowisku i interesom całej Unii.
Jakie są przyczyny takiego stanowiska niemieckiej lewicy, która przecież w każdej innej sytuacji chętnie odwołuje się do zasady solidarności europejskiej? Wydaje się, że jest to swoista mieszanka cynizmu i naiwności. Z jednej strony istnieje silny lobbing wpływowego środowiska przemysłowego, które od wielu lat kuszone jest wizją intratnych kontraktów na rynku rosyjskim. Wobec fiaska projektu South Stream, czyli śródziemnomorskiego korytarza dostaw gazu z Rosji, Niemcy mają szansę stać się europejskim hubem gazowym oraz zabezpieczyć przyszłość swojej transformacji energetycznej – Energiewende.
Z drugiej strony, projekt Nord Stream wpisuje się w tradycję Ostpolitik prowadzonej przez socjaldemokratów: rozwijaniu kontaktów z Moskwą w celu „zachowania pokoju i stabilności w Europie”, nawet kosztem narodów znajdujących się między Niemcami a Rosją. Orędownikiem takiego podejścia przez wiele lat był obecny prezydent RFN, Frank-Walter Steinmeier i, szerzej, całej środowisko lewicy. Po rosyjskiej agresji na Ukrainie i poparciu Moskwy dla reżimu Baszara al-Assada w Syrii argument ten stracił oficjalnie na znaczeniu, jednak wątpliwe by SPD-owscy luminarze polityki wschodniej porzucili swe złudzenia na długo.
Pozostaje nadzieja, że skuteczna polityka Polski i krajów Europy Środkowo – Wschodniej, tak na poziomie unijnym jak i w stosunkach bilateralnych z Niemcami powstrzyma projekt Nord Stream II, lub przynajmniej znacząco go opóźni i podwyższy koszty związane z tą inwestycją. Demonstrowany brak solidarności gazowej będzie się przekładał na polskie stanowisko w innych kwestiach, na których może zależeć Niemcom. W międzyczasie musimy zadbać o własną dywersyfikację energetyczną obejmującą tak formułę miksu energetycznego (w szczególności rozwój rodzimej energetyki jądrowej) jak i źródła oraz trasy dostaw surowców. Taka polityka wymaga zaś dalekosiężnego planowania i konsensu wokół priorytetów polskiej polityki energetycznej.