KOMENTARZ
Bartosz Sawicki
Redaktor Gazłupkowy.pl
PGNiG gazowy monopolista w Polsce, miał w założeniu rządzących gwarantować bezpieczeństwo energetyczne w wielu aspektach. PGNiG ma jednocześnie zwiększać krajowe wydobycie, odbierać gaz LNG i działać na rzecz liberalizacji rynku gazu. Przy tym spółka ma przynosić dochody jednocześnie oferując niską cenę dla odbiorców. Zbyt wiele zadań blokuje efektywne zarządzanie spółką w konsekwencji może ona nie spełnić żadnego z powierzonych jej celów.
Pod koniec 2013 roku w życie weszła nowelizacja ustawy Prawo energetyczne. Nałożyła ona na PGNiG obowiązek sprzedaży gazu za pośrednictwem giełdy. Wielkość gazu, która miała zostać sprzedana na giełdzie ma rosnąć w kolejnych latach. Od momentu wejścia w życie ustawy było to 30 proc., od tego roku 40 proc., a od 1 stycznia 2015 r. 55 proc. Spółka nie spełniła jednak w minionym roku założonego celu sprzedając jedynie 3 proc. (200 mln m3) posiadanego gazu, więc grożą jej kary. Mogą one wynieść do 15 proc. ubiegłorocznych przychodów spółki, czyli 4,3 mld złotych. Nie sprzedano zakładanego wolumenu surowca, ze względu na niewielkie zainteresowanie. Trudno bowiem przekonać odbiorców do zakupu gazu na giełdzie skoro mogą to zrobić po niższej cenie nabywając surowiec w kontraktach dwustronnych. PGNiG zaś nie może podwyższać cen, ze względu na taryfy. Ponadto na rynku nie było i wciąż nie ma podmiotów, które chciałyby kupować gaz poprzez giełdę. Spółki, które mogły by kupić surowiec na giełdzie nabywają go od PGNiG poprzez długoletnie kontrakty. Urzędnicy oraz eksperci zdawali sobie sprawę, że osiągnięcie takiego poziomu sprzedaży w tak krótkim czasie jest bardzo trudne do wykonania. Nałożenie kar wydaje się więc bardzo mało prawdopodobne. W tym roku koncern również może nie spełnić zakładanego pułapu. Nic nie wskazuje na to aby popyt na gaz znacząco wzrósł. PGNiG zdaje sobie sprawę z niewielkich szans na wypełnienie obliga, dlatego też koncern chce jeszcze w tym półroczu powołać własną spółkę zależną – PGNiG Obrót Detaliczny. To ona kupowałaby od głównego podmiotu gaz na giełdzie.
Dodatkowo od przyszłego roku Polska będzie odbierać gaz skroplony z Kataru. Wysoka cena za surowiec to nie jedyny problem PGNiG. Polska strategia energetyczna miała opierać na dywersyfikacji źródeł dostaw jak i zwiększenia krajowego wydobycia gazu ziemnego. Paradoksalnie odbiór 1.5 mld m3 podobnie jak kontrakt jamalski z Rosjanami utrudnia spółce podjecie kroków zmierzających do zagospodarowania nowych koncesji za gazem konwencjonalnym. Spółka co roku odkrywa nowe złoża surowca.
Prace wydobywcze trwają na stosunkowo niewielkiej liczbie koncesji z pośród 228 którymi dysponuje koncern. PGNiG posiada ok. 30 mld m3 udokumentowanych ale nieeksploatowanych złóż surowca. Rocznie koncern wydobywa ok. 4,6 mld m3. Złoża gazu ziemnego szacowane są na 115,7 mld m3. PGNiG posiada również 15 koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego, gdzie koszty prac są znacznie wyższe niż w przypadku gazu konwencjonalnego. Również w segmencie gazu niekonwencjonalnego PGNiG ma odgrywać dominującą rolę. Ze względu na znaczne koszty, rozwiązaniem może okazać podjęta niedawno współpraca z amerykańskim Chevronem. Zwiększenie krajowego wydobycia gazu w przypadku konieczności płacenia za drogi gaz Rosji z klauzulą „take or pay” jest niezwykle trudne do udźwignięcia finansowo.
Biorąc pod uwagę dostawy gazu, mniejsze niż prognozowano zapotrzebowanie na surowiec w kraju, trudno będzie spółce spełnić wymóg 40 proc. sprzedaży swojego surowca na giełdzie towarowej. PGNiG nie ma też co liczyć na elastyczne potraktowanie przez Gazprom. Rosjanie w obecnie sytuacji politycznej nie zgodzą się na ewentualne rozmowy dotyczące uelastycznia kontraktu na zakup surowca ze wschodu. PGNiG odbiera rocznie ok. 10 mld m3 gazu. W efekcie PGNiG musi kupować drogi rosyjski gaz i prawdopodobnie jeszcze droższy surowiec z Kataru, nie zwiększając swojego zaangażowania w krajowe wydobycie gazu.
Cele jakie wyznaczono spółce są ambitne, słuszne ale w szerszej perspektywie są ze sobą rozbieżne. Rząd zabiega o dobro spółki, ale termin ten jest różnie rozumiany przez resort środowiska, któremu zależy na wydobyciu, i resort skarbu, który liczy na dywidendę a samemu rządowi, zależy na utrzymaniu niskiej taryfy na gaz oraz szeroko pojętym bezpieczeństwie energetycznym. W tym wypadku polityka wobec firmy wymaga spójności i koordynacji. Tu pojawia się zatem kolejny raz pytanie czy problemy PGNiG i rynku gazu nie rozwiązałoby powołanie ministerstwa energetyki.