Schellenberger: Atom wygrywa na Tajwanie

27 listopada 2018, 10:00 Atom

W niespodziewanym zwycięstwie tajwańscy wyborcy w stosunku 59 do 41 procent zdecydowanie odrzucili w sobotę rządowy projekt wycofania się z energetyki jądrowej – pisze Michael Shellenberger na łamach Forbesa.

Energetyka jądrowa

Zwolennicy energetyki jądrowej na Tajwanie wiwatowali i ronili łzy radości około godziny 22.15 czasu tajwańskiego (godzina 9:15 czasu wschodniego), po tym jak stało się jasne, że zdobyli wymagane pięć milionów głosów, aby wygrać referendum w sprawie zaprzestania wycofywania się rządu z energetyki jądrowej.

„Natychmiast poprosimy rząd o uruchomienie nieczynnych reaktorów i przedłużymy życie pozostałych” – powiedział Shih-Hsiu Huang, lider ruchu Go Green With Nuclear – organizatora referendum.

W chwili pisania tego tekstu oddano 5,894,570 głosów na rzecz uchylenia rządowego programu wycofania się z atomu i 4 013 621 głosów przeciw tej inicjatywie.

– Jeśli rząd nie podejmie właściwych decyzji, w 2020 roku przeprowadzimy kolejne głosowanie w sprawie energii jądrowej – powiedział Huang, fizyk i współzałożyciel organizacji Nuclear Mythbusters.

Po zamknięciu reaktora jądrowego kraj w ubiegłym roku stanął w obliczu śmiertelnego zagrożenia wyłączeniem prądu, który jest niezbędny dla kluczowego przemysłu produkcji półprzewodników na Tajwanie.

Sondaż przeprowadzony na zlecenie aktywistów pro-nuklearnych przed referendum wykazał, że energia jądrowa uzyskała poparcie u 71% respondentów, a jednym z najsilniejszych argumentów za tą formą generacji prądu jest fakt, iż „energia słoneczna i wiatrowa są niestabilne i zbyt kosztowne”.

Rzecznicy energii jądrowej, którzy stale przypominali wyborcom o zagrożeniu black-outem, mogli przyczynić się do odrzucenia przez wyborców kandydatów związanych z rządzącą Tajwanem Demokratyczną Partią Postępową.
Prezydent Tajwanu, Tsai Ing-wen, ogłosiła w sobotę w przemówieniu, że zrezygnuje ona z przywództwa partii po tym „rozczarowującym wyniku”.

Badający opinię publiczną stwierdzili, że wyniki głosowania ułatwią zwolennikom energii jądrowej wśród polityków na bardziej otwarte wyrażanie swojego poparcia.

Były premier, Simon Chang, powiedział M. Shellenbergerowi, że odpady nuklearne pozostają największym problemem dla Tajwanu. Chang, który jest umiarkowanie pro-jądrowy, jest powszechnie postrzegany, jako silny kandydat na prezydenta w wyborach w styczniu 2020 roku.

Dostrzegając skalę wyzwań i powagę sytuacji, zwolennicy energii jądrowej, jako wolontariusze przemierzali kraj w maskach niedźwiedzi polarnych wzbudzając na dworcach kolejowych i w parkach poparcie ekologów dla referendum.

Podczas, gdy anty-nuklearni działacze rozdawali oszukańcze materiały oraz drobne upominki z bibuły i mocno reklamowali się na autobusach, to pro-nuklearnym działaczom brakowało środków na zakup jakichkolwiek reklam.

Zamiast tego rozpowszechniają oni fakty na temat energii jądrowej w trakcie różnych wydarzeń z udziałem wolontariuszy, niedrogie ulotki i poprzez Facebook. Grupa Nuclear Mythbusters założyła witrynę na Facebooku.

Ponieważ Taipower, tajwańskie przedsiębiorstwo energetyczne, które eksploatuje elektrownie jądrowe, jest własnością publiczną, zabroniono mu wspierania działaczy pro-nuklearnych.

Przeciwnicy energii jądrowej powiedzieli mi, że byli przerażeni awarią jądrową w Fukushimie w 2011 roku w Japonii i że Tajwan może zastąpić energię jądrową poprzez wykorzystanie energii słonecznej, geotermalnej i innych form energii odnawialnej.

– Popieram wycofywanie się z energii jądrowej – powiedział mi Sam Huang, lat 41, w śródmieściu Tajpej. – Znajdujemy się w strefie trzęsień ziemi. Przyznał, że wycofanie się z energetyki jądrowej zwiększy ceny energii elektrycznej, ale powiedział, że mimo to warto.

Jednak żaden z ankietowanych wyborców anty-atomowych nie miał wiele do powiedzenia na temat tego, dlaczego przeciwstawiali się technologii poza jedynie zasłyszanymi opiniami.

Dla kontrastu, wyborcy pro-nuklearni mieli o wiele więcej do powiedzenia. – Popieram energię jądrową, ponieważ w przeciwnym razie musielibyśmy importować naszą energię – powiedział Gong-Jen Shu, 68 lat. – Energia słoneczna i wiatr są zbyt niestabilne, ponieważ zależą od pogody.

– Naszym najsilniejszym argumentem jest wysoki koszt ekonomiczny wycofywania energii jądrowej – powiedział Yen-Peng Liao, kolejny organizator „Go Green”, a następnie strach przed przyszłymi wyłączeniami prądu i zanieczyszczeniem powietrza.

Huang przykuwał uwagę mediów międzynarodowych prowadząc we wrześniu strajk głodowy, kiedy Komisja Wyborcza kontrolowanym przez rząd próbowała uniemożliwić głosowanie w referendum.

Naukowcy i badacze protestowali przeciwko decyzji Komisji Wyborczej, James Hansen, naukowiec zajmujący się klimatem odwiedził Huanga osobiście i kilka dni później wystąpił w krajowych mediach wyrażając poparcie dla referendum.

Liao, przyjaciel Huanga dołączył do strajku głodowego, po tym jak Huang został przewieziony do szpitala. Dwa miesiące później w ostatni poniedziałek brałem udział w koncercie rockowym, aby promować referendum „Go Green”, gdzie Liao śpiewał jako solista.

W parku w centrum Tajwanu odbyłem przyjacielską pogawędkę z dwoma anty-nuklearnymi aktywistami, którzy byli w mniejszości jak 10-do-1 w stosunku do działaczy pro-jądrowych.

Byłem zaskoczony, gdy jeden z nich, młoda kobieta o imieniu Wren, przyznała mi, że nikt nie umarł w wyniku promieniowanie w Fukushima. Zwykle grupy anty-nuklearne twierdzą, że zmarłych było tysiące.

Wren wręczyła mi anty-nuklearne ulotki, promujące gaz ziemny jako alternatywa dla energii jądrowej i twierdziła, że jeśli będzie się kontynuować pracę elektrowni jądrowych, spali się więcej węgla (sic).

Przed wyjazdem, powiedziałem Wren, że na stronie TED zamieściłem swoją wypowiedź, którą zatytułowałem: „Dlaczego zmieniłem zdanie o elektrowni jądrowej”. Jej twarz rozjaśniła się: „Czy jest sposób, żeby to zobaczyć?”.

Dałem jej moją wizytówkę i powiedziałem jej, że to jest na stronie internetowej. Po wymianie przyjaznych gestów zrobiliśmy wspólną fotografię, a następnie niedźwiedzie polarne i ja pobiegliśmy, aby złapać pociąg do naszego następnego przystanku – kończy autor tekstu.