Polska ma sprawdzone procedury oraz trasy przewozu sprzętu, tak aby były dostarczone bezpiecznie. Dodatkowo jest dobrze zaznajomiona z niemieckim sprzętem, poprzez wieloletnie użytkowanie czołgów Leopard 2. Dlaczego więc baza Rheinmetall nie powstała w Polsce? – zastanawia się Bartosz Siemieniuk, współpracownik BiznesAlert.pl.
2 kwietnie ogłoszono, że niemiecka grupa zbrojeniowa Rheinmetall, postawi na granicy rumuńsko-ukraińskiej centrum serwisowe dla ciężkiego sprzętu przekazanego dla Ukrainy. Serwisowany tam będzie ciężki sprzęt przekazany walczącej Ukrainie, głównie pochodzenia niemieckiego. Centrum serwisowe, będzie znajdowało się w miejscowości Satu Mare. To drugie otworzone takie centrum serwisowe przez niemieckiego potentata zbrojeniowego. Pierwszym został otworzony na Litwie, służący jako baza logistyczno-serwisowa dla stacjonujących w państwach bałtyckich ciężkiego sprzętu krajów NATO.
Umiejscowienie ważnego punktu serwisowego akurat w Rumunii, może prowadzić do pewnego dysonansu. Dotąd za główne centrum logistyczne walczącej Ukrainy, była uważana Polska. Z infrastrukturalnego oraz serwisowego punktu widzenia usadowienie tak ważnego punktu, bardziej opłacalne jest w Polsce. Po pierwsze Polska sprawdziła się w roli hubu logistycznego, z lotniskiem Rzeszów Jasionka na czele. Polska ma sprawdzone procedury oraz trasy dla przewozu sprzętu ,tak aby były dostarczone w bezpieczny sposób. Dodatkowo jest dobrze zaznajomiona z niemieckim sprzętem, poprzez wieloletnie użytkowanie czołgów Leopard 2.
Dlaczego więc taka baza nie powstała w Polsce? Stoją za tym czynniki polityczne, ale przede wszystkim konkurencyjne. Zaczynając od tego pierwszego czynnika. Polska z Niemcami zaczęły prowadzić pewną rywalizację który kraj pomaga bardziej Ukrainie, przede wszystkim w kwestii pomocy wojskowej. Niemcy poprzez swoją początkową wstrzemięźliwość z pomocą materialną dla Ukrainy oraz bardzo duże powiązania z państwem agresorem-Rosją, straciły wiarygodność lidera kontynentu europejskiego na którego pracowali mozolnie od 30 lat. Jednym z największych beneficjentów tego stanu rzeczy stała się Polska, która natychmiastowo na szeroką skale wyszła z pomocą dla Ukrainy. Aby odbudować swoją pozycję silnego lidera, Niemcy czynią starania poprzez coraz większą pomoc wojskową dla Ukrainy. Utworzenie dla niej centrum serwisowanego jest kolejnym krokiem. Jednakże ulokowanie go w Polsce rodziłoby ryzyko wykorzystania tego faktu wizerunkowo jako kolejny kluczowy punkt logistyczny na mapie Polski.
Jednakże to czynnik konkurencyjny stanowi w tej sprawie główną kość nie zgody. Według tygodnika Der Spiegel Polacy i Niemcy mają istotną różnicę zdań. Polska chciała, aby to krajowy potentat zbrojeniowy Polska Grupa Zbrojeniowa pełnił wiodącą rolę w serwisowaniu sprzętu, przede wszystkim PZH2000. Dla strony niemieckiej taka opcja była nie do zaakceptowania. Powierzenie PGZ roli lidera, wiązałoby się z przekazaniem wrażliwych danych i eksportowego produktu, którego bezpośrednim konkurentem na rynku jest… polski AHS Krab, a w przyszłości K9PL. Dostęp do takich danych wiązałby się z ryzykiem zdobycia przewagi technologicznej wobec niemieckiego produktu co skutkowałoby obniżeniem jego atrakcyjności na rynku a co za tym idzie w pewnej części niemieckiego przemysłu zbrojeniowego.
Macierewicz: NATO potwierdziło jedność i zaangażowanie na wschodniej flance