KOMENTARZ
Bartosz Skiba
Wydawca STUDIO WSCHÓD w TVP INFO
Sprawy oczywiste nieraz są najtrudniejsze, tak można podsumować polską politykę energetyczną. Bezpieczeństwo energetyczne, szczególnie produkcja prądu oparta jest de facto na jednym źródle – węglu. Inne źródła energii to tradycyjne – gaz i ropa, które muszą być sprowadzane, w najbliższym czasie z innego kierunku niż Rosja.
Najważniejsze dokumenty państwa dotyczące bezpieczeństwa energetycznego nie zapowiadają zmian.
A/ „Polityka energetyczna Polski do 2030 roku. Dokument przyjęty przez Radę Ministrów w dniu 10 listopada 2009 r.”
Czytamy w nim:
„Przez bezpieczeństwo dostaw paliw i energii rozumie się zapewnienie stabilnych dostaw paliw i energii na poziomie gwarantującym zaspokojenie potrzeb krajowych i po akceptowanych przez gospodarkę i społeczeństwo cenach, przy założeniu optymalnego wykorzystania krajowych zasobów surowców energetycznych oraz poprzez dywersyfikację źródeł i kierunków dostaw ropy naftowej, paliw ciekłychi gazowych.”
Aby nie było żadnych wątpliwości, że coś się zmieni:
„Polityka energetyczna państwa zakłada wykorzystanie węgla jako głównego paliwa dla elektroenergetyki w celu zagwarantowania odpowiedniego stopnia bezpieczeństwa energetycznego kraju.”
W dokumencie jest rozdział o OZE i jego znaczeniu, ale można odnieść wrażenie, że został napisany, bo takie są zobowiązania Polski w Unii Europejskiej. Ta forma pozyskiwania energii nie wpisuje się w budowanie dywersyfikacji dostaw, czyli najważniejszy warunek bezpieczeństwa energetycznego.
B/ Jeszcze bardziej bezkompromisowy w tej kwestii jest dokument zatwierdzony 4.11.2014 roku przez Prezydenta RP na wniosek Prezesa Rady Ministrów – Strategia Bezpieczeństwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej.
Niestety nie ma w nim ani słowa o pozyskiwaniu energii ze źródeł odnawialnych. Innowacyjność nie przekonuje polskich strategów. Stoją twardo na ropie, gazie, węglu i atomie. Najważniejszą kwestią jest zmiana kierunku dostaw. Dostrzegają pozyskiwanie energii z polskich łupków, ale zapewne wynika to z sukcesu amerykańskiego, którego nie wypada nie zauważyć.
Dlaczego energetyka odnawialna jest na marginesie głównej debaty i decyzji politycznych? Czy decyduje o niej brak wiedzy wśród przywódców politycznych i liderów opinii?
Stawiam tezę, że nie ta kwestia wypycha OZE z debaty o bezpieczeństwie energetycznym Polski. Chodzi o strach przed wyborcami, szczególnie tymi związanymi z węglem. Śląsk liczy ponad 4,5 mln mieszkańców, największe spółki energetyczne wytwarzające prąd z węgla zatrudniają ponad 92 tysiące pracowników. Jak oni zareagują, gdy usłyszą, że wyrasta nowy dostawca prądu? – Myślę, że rządzący zadają sobie to pytanie za każdym razem, gdy stawiana jest kwestia rozwoju OZE. Trudno uwierzyć, że nie dostrzegają rozwoju tej dziedziny w Europie, USA a nawet Chinach. Trudno uwierzyć, że są przekonani, iż bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej można budować tylko na węglu, a tak jest to zapisane w najważniejszych dokumentach państwowych.
Już dziś można zauważyć liderów politycznych, którzy upatrują swojej szansy wyborczej w nowej grupie społecznej – małych i średnich producentów energii z OZE. Zalicza się do nich Polskie Stronnictwo Ludowe, które stawia na wieś jako prekursora energetyki odnawialnej, co jest naturalnym zjawiskiem. Drugim środowiskiem politycznym są rozproszone partie lewicowe, które tracą swój tradycyjny postkomunistyczny elektorat i szukają nowych grup wyborców. Oprócz środowisk antyklerykalnych, gejowskich zaczynają stawiać na prosumentów. Lewica w debacie o odnawialnych źródłach energii zapewne zacznie wykorzystywać hasła ekologiczne, które w Polsce nie mają jeszcze większego zrozumienia wśród wyborców.
Zupełnie inną postawę przyjmuje największa partia opozycyjna Prawo i Sprawiedliwość, która środowisko OZE dzieli na tych dobrych i złych. Dobrzy to mali producenci, a źli to inwestorzy w duże farmy, szczególnie wiatrowe. PiS wie, że potencjalni prosumenci to także ich elektorat.
Jedyną partią, która do tej pory nie zauważa przyszłego potencjału wyborczego związanego z OZE to rządząca Platforma Obywatelska. Czy wynika to z pychy kierowania państwem od dwóch kadencji i przekonaniu, że są niezastąpieni ?
16 stycznia Sejm przyjął ustawę o OZE i raczej nie wynikało to z wewnętrznej potrzeby uregulowania tej kwestii. Świadczy o tym prawie czteroletni proces przygotowania nowych regulacji w energetyce. Zadecydowały zobowiązania wobec Unii Europejskiej.
Głosami opozycji i części posłów rządzącego Polskiego Stronnictwa Ludowego, w tym byłego wicepremiera Waldemara Pawlaka przeszły zapisy, które pozwalają osobom fizycznym na sprzedaż energii elektrycznej do sieci po stałych cenach.
Dystrybutor energii ma obowiązek podłączenia do sieci takiej instalacji. Obowiązek zakupu energii elektrycznej od mikroinstalacji trwać ma 15 lat, lecz nie dłużej niż do 2035 roku
Opozycja i część PSL przeforsowała bardzo ważny zapis, który gwarantuje konkretne kwoty za wytwarzanie energii przez prosumentów. Sprzedawca energii zobowiązany jest do zakupu energii elektrycznej z nowobudowanych instalacji odnawialnego źródła energii, od wytwórcy energii z mikroinstalacji do mocy do 3 kW, według stałych stawek:
1) hydroenergia – 0,75 zł za 1 kWh
2) energia wiatru na lądzie – 0,75 zł za 1 kWh
3) energia promieniowania słonecznego – 0,75 zł za 1 kWh.
W sytuacji mikroinstalacji o mocy powyżej 3 kW do 10 kW według stawek:
1) biogaz rolniczy – 0, 70 zł za 1 kWh
2) biogaz pozyskany z surowców pochodzących ze składowisk odpadów – 0,55 zł
za 1 kWh
3) biogaz pozyskany z surowców pochodzących z oczyszczalni ścieków – 0,45 zł
za 1 kWh
4) hydroenergia – 0,65 zł za 1 kWh
5) energia wiatru na lądzie – 0,65 zł za 1 kWh
6) energia promieniowania słonecznego – 0,65 zł za 1 kWh.
Spowoduje to iż w Polsce powstanie rynek na mikroinstalacje. Potencjalnych prosumentów może być ponad 200 tysięcy. Dodając do nich rodziny i producentów urządzeń, można szacować, że pojawi grupa wyborców wrażliwych na zagadnienia OZE, której liczba wyniesie około 1 mln.
Propozycje te natychmiast wzbudziły protest największego giganta energetycznego, w którym udziały ma skarb państwa Polskiej Grupy Energetycznej. Prezes PGE apeluje do Senatu o odrzucenie cen gwarantowanych dla prosumentów. Trudno uwierzyć, że obawia się konkurencji, a może bardziej powstania nowej grupy wyborców związanej z energetyką. Co najgorsze konfrontuje prosumentów z górnikami.
Trudno przewidzieć, czy te zapisy ustawy utrzymają się, gdyż teraz jest ona procedowana w Senacie, gdzie opozycja wraz z PSL’em nie ma szans na obronę swoich propozycji. Dużo zależy od partii ludowej, czy przekona współrządzącą Platformę Obywatelską do cen gwarantowanych dla prosumentów. Należy dodać, że wiele zapisów ustawy o OZE jest korzystnych dla mieszkańców wsi. Nowe prawo wspiera wykorzystanie biokomponentów i stwarza wiele wyjątków dla tego źródła energii odnawialnej. Projekt z Senatu powróci do Sejmu, a więc prawdopodobieństwo zachowania stałych cen na energię z mikroinstalacji jest duże.
Ustawa wprowadza kolejną nowość, czyli zakup energii z OZE będzie odbywał się na podstawie aukcji organizowanych przez Urząd Regulacji Energetyki. Wprowadzono bardzo jednoznaczny zapis iż „aukcję wygrywają uczestnicy aukcji, którzy zaoferowali najniższą cenę sprzedaży energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii…”
Powinno to budzić kontrowersje, gdyż już przedstawicielka globalnej firmy jednoznacznie sugeruje, że Polska stawia na tanie instalacje. Dla portalu wnp.pl Izabela Kielichowska, dyrektor ds. polityki energetycznej w GE w rejonie Europy Środkowo-Wschodniej powiedziała, tuż po uchwaleniu ustawy: „…aukcje mają być tak skonstruowane, by promować jak najtańsze technologie.” Co to oznaczać może w praktyce, iż będą sprowadzane używane, starszej generacji lub gorszej jakości urządzenia.
W ustawie są zapisy, które mają temu zapobiec. Energia elektryczna z odnawialnych źródeł energii ma być wytwarzana z urządzeń, które zostały wyprodukowane lub zmodernizowane, nie później niż w terminie 48 miesięcy przed rozpoczęciem użytkowania, a w przypadku instalacji na morzu nie później niż w terminie 72 miesięcy. W ustawie zapisano także co oznacza modernizacja. W urządzeniu ma nastąpić przyrost mocy, a nakłady na usprawnienie instalacji wynosić muszą nie
mniej niż 30% jej wartości początkowej.
Czy te zapisy spowodują, iż Polska stanie się rynkiem wtórnym na np. wiatraki? Niestety to należy przewidzieć. Doświadczenia z budową autostrad pokazały, że wymóg niskiej ceny wyzwolił wiele patologii i złą jakość nowych dróg.
W przypadku OZE niebezpieczny jest także aspekt społeczny, otóż pojawienie się dużej liczby zmodernizowanych lub tańszych urządzeń, szczególnie wiatraków, zapewne wywoła protesty społeczne. Już dziś największa partia opozycyjna Prawo i Sprawiedliwość, oraz lokalne grupy organizują zwoje zaplecze polityczne wokół haseł, iż wiatraki to źródło hałasu.
Aukcje i zasada najniższej ceny to także niebezpieczeństwo iż wytwarzanie prądu z OZE zmonopolizują największe polskie giganty energetyczne. Już dziś spółki z udziałem skarbu państwa mają moc z OZE 5106 MW, z czego Tauron Dystrybucja – 1050 MW, Energa Operator – 2129 MW, PGE Dystrybucja – 1084 MW, Enea Operator – 843 MW. Na dodatek ministerstwo skarbu państwa rozpoczęło konsultacje dotyczące połączenia PGE z Energą i Taurona z Eneą /dane za wnp.pl/.
Zgodnie z ustawą Rada Ministrów do 31 października decyduje o maksymalnej ilości energii elektrycznej wytworzonej przez odnawialne źródła energii, oraz o jej zakupie w drodze aukcji, w następnym roku. Uwzględniając fakt iż największe zapotrzebowanie na moc w 2014 roku wyniosło 25 GW, to już poczynione inwestycje przez cztery wymienione spółki z udziałem skarbu mogą ograniczać zamówienia państwa. Za każdym razem będzie to także decyzja polityczna, a więc ważone będą interesy wyborców powiązanych z węglem i OZE. Pierwsza grupa elektoratu już jest i stanowi siłę, druga nie jest widoczna i dopiero będzie się kształtować. Dlatego ważne jest kto zacznie tych wyborców organizować, czy szukające nowego elektoratu istniejące partie polityczne, czy branża OZE podejmie się tego wyzwania? Chodzi o to aby o interesach środowiska mówić jednym głosem.
Nowa ustawa w systemie aukcji wprowadza przywileje dla małych producentów. Podobnie jak w sytuacji rozwoju mikroinstalacji i wzrostu liczby prosumentów przyczyni się to do stworzenia grupy społecznej, nowych wyborców, dla którzy OZE będzie ważnych czynnikiem w preferencjach politycznych. Aukcje przeprowadzane będą oddzielnie na sprzedaż energii elektrycznej z instalacji o łącznej mocy zainstalowanej elektrycznej:
1) nie większej niż 1 MW
2) większej niż 1 MW.
Co jest ważne ustawiono próg, iż nie mniej niż 25% ilości energii elektrycznej wytwarzanej z odnawialnych źródeł ma pochodzić z instalacji o łącznej mocy nie większej niż 1 MW.
Wyjątkowym przywilejem dla rolników jest zapis, że wszystkie już istniejące instalacje wytwarzające energię elektryczną z biogazu rolniczego mogą wejść do sytemu aukcyjnego dla instalacji do 1MW.
Podsumowując system aukcyjny może przyczynić się konsolidacji środowisk politycznych, które organizują sprzeciw społeczny wobec dużych inwestycji w farmy wiatrowej. Pokusa obniżania ceny będzie tak duża, że należy założyć napływ do Polski gorszej jakości urządzeń.
Dlatego, że jest to realne zagrożenie duzi inwestorzy powinni już teraz rozpocząć działania edukacyjne i promujące najnowsze rozwiązania w dużej energetyce odnawialnej. Społeczeństwo, politycy i liderzy opinii muszą na bieżąco otrzymywać informacje o kierunku rozwoju branży OZE w Europie i na świecie. Powinno to zmierzać w przyszłości do zmian w ustawie sprzyjającym inwestycjom w najnowsze technologie.
Pozytywnym elementem są gwarancje dla mniejszych inwestorów, lecz aby nastąpił ich dynamiczny rozwój należy wypromować sprawdzone rozwiązania z Europy. Im więcej będzie małych producentów i prosumentów tym większe szanse na powstanie dużej liczby wyborców OZE, których interesy klasa polityczna będzie musiała uwzględniać. Ważne jest aby ta nowa grupa społeczna nie została podzielona przez partie na nowo szukające swojego elektoratu. Aby temu zapobiec już na początku powinna powstać koncepcja konsolidacji prosumentów i małych producentów.