– Jeżeli z jednej strony w projekcie Polityki Energetycznej Polski pojawia się propozycja odejścia od węgla do 2030 roku, a z drugiej strony państwo za pomocą dotacji wspiera kotły węglowe, których żywotność przekracza nawet piętnaście lat, to jest to zwykłe marnowanie pieniędzy publicznych – przekonuje Andrzej Guła, współzałożyciel i lider Polskiego Alarmu Smogowego.
BiznesAlert.pl: Brudne powietrze to realny problem, czego dowodem jest poziom zanieczyszczenia pyłami w Polsce na tle innych państw europejskich. Dlaczego wypadamy tak słabo np. w porównaniu z naszymi sąsiadami?
Andrzej Guła: Odpowiedź jest bardzo prosta. To wynika ze sposobów ogrzewania gospodarstw domowych. W Polsce mamy ponad 5,5 miliona domów jednorodzinnych, ponad 60 procent z nich jest ogrzewanych węglem i drewnem, czyli paliwami stałymi. I to za pomocą kotłów, które nie spełniają żadnych standardów emisyjnych, czyli tzw. kopciuchów. Dlatego też często podkreślam, że twarz polskiego smogu to nie tylko obraz dużych zanieczyszczonych miast, ale również setek „zasmogowanych” małych miejscowości. W tej chwili mamy do czynienia z sytuacją, w której jakość powietrza w dużym mieście jest często lepsza niż w małej miejscowości. Przykładowo w grudniu 2020 roku w Rabce-Zdroju było 16 dni smogowych, podczas gdy w Krakowie było ich dwukrotnie mniej. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że Kraków podjął działania, mające na celu redukcję zanieczyszczeń, czyli m. in. przyjął uchwałę antysmogową. To przynosi efekty.
Władze miast chcą stawiać na ekologię, tymczasem stawki wywozu odpadów są coraz wyższe. Często słyszymy, że Polacy ogrzewają swoje domy poprzez palenie śmieci. Czy taka polityka ma sens?
Ogrzewanie gospodarstw domowych za pomocą śmieci to patologia, którą należy piętnować. Ten proceder powinien być bezwzględnie karany, powoduje on wydostawanie się groźnych toksycznych związków do atmosfery. Jednakże nie jest to nasze jedyne zmartwienie. Nawet, gdy ludzie przestaną palić śmieci, zanieczyszczenie rakotwórczymi pyłami w skali kraju niewiele spadnie. Potężnym problemem generującym smog jest spalanie paliw stałych – węgla i drewna, w przestarzałych urządzeniach grzewczych. A tych wciąż jest kilka milionów w polskich domach.
Jednym z elementów walki ze smogiem jest edukacja społeczeństwa. Wydaje się, że świadomość Polaków jest na wyższym poziomie niż jeszcze 10 lat temu. Czy zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?
Wpływają na to działania mediów i inicjatywy antysmogowe. Natomiast uważam, że instytucje państwowe i samorządowe nie odrobiły zadania w kwestiach informowania i edukowania społeczeństwa. Taką rolę odgrywają media, i to widać w ostatnich latach. Dużą rolę pełnią również organizacje społeczne, ale jeżeli mówimy o państwie i samorządach, to poza nielicznymi wyjątkami, jest to obszar, który został całkowicie zmarginalizowany. Podam tutaj dwa konkretne przykłady. Pierwszy dotyczy uchwał antysmogowych, obowiązujących już w dwunastu województwach. Badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego pokazują, że świadomość społeczeństwa o przyjęciu takowych uchwał występuje tylko w Małopolsce. Polacy nie są świadomi, że muszą wymienić kotły, które nie spełniają standardów emisyjnych i nie możemy liczyć na to, iż sami się o tym dowiedzą. To jest zadanie, którego nie wykonały samorządy wojewódzkie i gminy. Kraków jest jednym z nielicznych pozytywnych przykładów, ponieważ prowadził kampanie informacyjne na ten temat. W województwie śląskim ta kwestia została zaniedbana, według badań świadomość kształtuje tam na poziomie 37 procent, a uchwała wchodzi w życie już pierwszego stycznia 2022 roku.
Z drugiej strony jest program Czyste Powietrze, który wspiera finansowo wymianę kotłów i ocieplanie domów. Tutaj również brakuje dużej kampanii informacyjnej, zachęcającej do skorzystania z dotacji. Jest to ogromne zaniedbanie związane z brakiem promocji programu o wartości ponad 100 miliardów złotych, którego celem jest modernizacja energetyczna trzech milionów budynków jednorodzinnych.
Programy Stop Smog i Czyste Powietrze, w tym utworzenie Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, mają pomóc zredukować zanieczyszczenia powietrza. Czy ustawa o wspieraniu termomodernizacji i remontów, która została niedawno przyjęta przez Sejm, pomoże ograniczyć emisje w Polsce?
Ta ustawa jest bardzo ważna, ponieważ powołuje Centralną Ewidencję Emisyjności Budynków (CEEB – przyp. red), czyli taki CEEPiK (Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców – przyp. red.) dla urządzeń grzewczych. Już wkrótce wejdzie w życie powszechny obowiązek zarejestrowania swoich źródeł ciepła, w ramach którego każdy mieszkaniec będzie musiał zgłosić rodzaj ogrzewania gospodarstwa domowego. To spowoduje, że użytkownicy tzw. „kopciuchów” przestaną być anonimowi. W różnych częściach Polski przez lata widać było kopcące kominy, natomiast one nigdy nie były nigdzie zgłoszone. Już kilka lat temu Najwyższa Izba Kontroli wskazywała, że walka ze smogiem nie będzie skuteczna, jeżeli źródła emisji są poza kontrolą. CEEB pozwoli kontrolować, kto spełnia normy emisyjne i wymogi uchwał antysmogowych. Uważam, że stworzenie tego narzędzia jest ogromnym krokiem naprzód.
W ostatnich miesiącach obserwujemy działania rządu, który rozszerza programy na rzecz środowiska a w tym samym czasie próbuje negocjować z górnikami. Czy w pewien sposób nie próbujemy łapać wielu srok za ogon?
Nie widzę w tym ani logiki, ani spójności. Mam na myśli politykę, którą kreuje rząd. Jeżeli z jednej strony w projekcie Polityki Energetycznej Polski pojawia się propozycja odejścia od węgla do 2030 roku, a z drugiej strony państwo za pomocą dotacji wspiera kotły węglowe, których żywotność przekracza nawet piętnaście lat, to jest to zwykłe marnowanie pieniędzy publicznych. Minie dekada i kolejny minister środowiska będzie się zastanawiał, jak zlikwidować kotły wspierane dotacjami z Czystego Powietrza. To pytanie należy zadać ministrowi klimatu, który może zastopować finansowanie kotłów węglowych. Tej polityce brakuje długofalowej wizji i logiki.
Rozmawiał Jędrzej Stachura