icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Śniegocki: Jałowy spór Polski na Szczycie Klimatycznym

Na początku tygodnia rozpoczął się szczyt klimatyczny w Bonn (COP23). Polska chce lobbować, by podstawowym narzędziem polityki klimatycznej było pochłanianie. O tym, jak postulaty polskiej delegacji wypadają na tle innych sygnatariuszy porozumienia i o innych zagadnieniach związanych z tym szczytem rozmawialiśmy z Aleksandrem Śniegockim, kierownikiem projektu Energia i Klimat w WiseEuropa.

– W skali globalnej pochłanianie jest bardzo istotnym czynnikiem, który dokłada się do redukcji emisji. Wynika to z tego, że w krajach rozwijających się gospodarka leśna prowadzona jest często w sposób rabunkowy ze względu na decydentów, którzy wolą wykorzystywać zasoby w krótszym okresie, zamiast myśleć o dłuższej perspektywie. Stwarza to problemy nie tylko ekonomiczne, ale również środowiskowe – zaczął Śniegocki. Zwrócił uwagę, że kraje rozwijające się używają argumentu, iż Europa swego czasu również eksploatowała swoje lasy, co utrudnia negocjacje.
– W przypadku Polski – wedle deklaracji Lasów Państwowych – za pomocą zalesiania może zwiększyć pochłanianie emisji dwutlenku węgla o ok. 20 mln ton CO2, co odpowiada ok. 5% naszych obecnych emisji brutto. Nie da się więc skutecznie osiągnąć zerowej emisji netto bez bardzo daleko idącej redukcji emisji brutto. Będzie musiała się z tym zmierzyć nie tylko elektroenergetyka, ale też znacznie „trudniejsze” sektory jeśli chodzi o redukowanie emisji, szczególnie przemysł i rolnictwo – ocenił ekspert.

Zapytany o argumentację Polski za ograniczeniem ambitnej polityki klimatycznej i dekarbonizacyjnej w Europie stwierdził, że wszelkie wiążące instrumenty wpływające na kształtowanie polityki są na poziomie unijnym: – Pytanie, czy Europa, USA, Chiny i Indie robią wystarczająco dużo. Nawet uśredniając ambicje Unii, Europa czyni nadal za mało względem tempa redukcji emisji niezbędnego do ograniczenia skali zmian klimatu do bezpiecznych granic. Warto też pamiętać, że w skali globalnej Polska nie jest już krajem, który może się zasłaniać niskim poziomem rozwoju gospodarczego, jak robi to na arenie europejskiej. Inni mierzą się ze znacznie większymi wyzwaniami ekonomicznymi przy redukcji emisji – powiedział Śniegocki.

Równolegle do globalnego szczytu klimatycznego na szczeblu unijnym trwają negocjacje w sprawie reformy handlu emisjami. Nadal brakuje porozumienia w trilogu między Komisją, Parlamentem i Radą. Według Śniegockiego, największą kością niezgody są zapisy o emisyjności, a w mniejszym stopniu rozmiary funduszu modernizacyjnego i kwestie derogacji:

– Z perspektywy polskiej gospodarki i społeczeństwa najistotniejsza jest skala funduszu modernizacyjnego, ile netto otrzymamy z funduszu ETS. W rządzie jednak za priorytet uznano derogację, wychodząc z założenia, że najważniejsze jest pozyskanie środków na modernizację energetyki. To bardzo dyskusyjne; derogacja nie stanowi bowiem transferu z zagranicy do Polski, tylko z polskiego budżetu do energetyki. Jeśli chodzi o fundusz modernizacyjny i limity emisyjności, nie powinny być one problemem, bo środki z niego mogą być przeznaczone na inwestycje poza energetyką. Sektor ten, wbrew obiegowym opiniom, ma relatywnie łatwy dostęp do środków na inwestycje, tymczasem w przypadku takich obszarów jak termomodernizacja, wymiana źródeł ogrzewania w budynkach czy modernizacja ciepłownictwa jest to znacznie trudniejsze, a są to inwestycje kapitałochłonne – mówił ekspert.

Według niego, gdyby Polska przyjęła taką perspektywę, cała dyskusja o normie 450 g/kWh i derogacji nie miałaby większego sensu, a środki mogłyby być przeznaczone na inwestycje w innych obszarach niż modernizacja emisyjnych mocy węglowych. – Nawet w ramach sektora energetycznego można byłoby przeznaczyć środki nie na budowę nowych mocy, ale na modernizację infrastruktury sieciowej, co przecież także obniżałoby rachunki dla konsumentów. Negocjacje napotykają jednak na konflikt krajowej wizji polityki klimatycznej dążącej do utrzymania znaczącej roli węgla w miksie energetycznym, z wizją Unii Europejskiej, według której środki nie powinny być przeznaczane na rozwój wysokoemisyjnego systemu energetycznego. Spór ten jest zatem równie ostry, co jałowy – zakończył.

Na początku tygodnia rozpoczął się szczyt klimatyczny w Bonn (COP23). Polska chce lobbować, by podstawowym narzędziem polityki klimatycznej było pochłanianie. O tym, jak postulaty polskiej delegacji wypadają na tle innych sygnatariuszy porozumienia i o innych zagadnieniach związanych z tym szczytem rozmawialiśmy z Aleksandrem Śniegockim, kierownikiem projektu Energia i Klimat w WiseEuropa.

– W skali globalnej pochłanianie jest bardzo istotnym czynnikiem, który dokłada się do redukcji emisji. Wynika to z tego, że w krajach rozwijających się gospodarka leśna prowadzona jest często w sposób rabunkowy ze względu na decydentów, którzy wolą wykorzystywać zasoby w krótszym okresie, zamiast myśleć o dłuższej perspektywie. Stwarza to problemy nie tylko ekonomiczne, ale również środowiskowe – zaczął Śniegocki. Zwrócił uwagę, że kraje rozwijające się używają argumentu, iż Europa swego czasu również eksploatowała swoje lasy, co utrudnia negocjacje.
– W przypadku Polski – wedle deklaracji Lasów Państwowych – za pomocą zalesiania może zwiększyć pochłanianie emisji dwutlenku węgla o ok. 20 mln ton CO2, co odpowiada ok. 5% naszych obecnych emisji brutto. Nie da się więc skutecznie osiągnąć zerowej emisji netto bez bardzo daleko idącej redukcji emisji brutto. Będzie musiała się z tym zmierzyć nie tylko elektroenergetyka, ale też znacznie „trudniejsze” sektory jeśli chodzi o redukowanie emisji, szczególnie przemysł i rolnictwo – ocenił ekspert.

Zapytany o argumentację Polski za ograniczeniem ambitnej polityki klimatycznej i dekarbonizacyjnej w Europie stwierdził, że wszelkie wiążące instrumenty wpływające na kształtowanie polityki są na poziomie unijnym: – Pytanie, czy Europa, USA, Chiny i Indie robią wystarczająco dużo. Nawet uśredniając ambicje Unii, Europa czyni nadal za mało względem tempa redukcji emisji niezbędnego do ograniczenia skali zmian klimatu do bezpiecznych granic. Warto też pamiętać, że w skali globalnej Polska nie jest już krajem, który może się zasłaniać niskim poziomem rozwoju gospodarczego, jak robi to na arenie europejskiej. Inni mierzą się ze znacznie większymi wyzwaniami ekonomicznymi przy redukcji emisji – powiedział Śniegocki.

Równolegle do globalnego szczytu klimatycznego na szczeblu unijnym trwają negocjacje w sprawie reformy handlu emisjami. Nadal brakuje porozumienia w trilogu między Komisją, Parlamentem i Radą. Według Śniegockiego, największą kością niezgody są zapisy o emisyjności, a w mniejszym stopniu rozmiary funduszu modernizacyjnego i kwestie derogacji:

– Z perspektywy polskiej gospodarki i społeczeństwa najistotniejsza jest skala funduszu modernizacyjnego, ile netto otrzymamy z funduszu ETS. W rządzie jednak za priorytet uznano derogację, wychodząc z założenia, że najważniejsze jest pozyskanie środków na modernizację energetyki. To bardzo dyskusyjne; derogacja nie stanowi bowiem transferu z zagranicy do Polski, tylko z polskiego budżetu do energetyki. Jeśli chodzi o fundusz modernizacyjny i limity emisyjności, nie powinny być one problemem, bo środki z niego mogą być przeznaczone na inwestycje poza energetyką. Sektor ten, wbrew obiegowym opiniom, ma relatywnie łatwy dostęp do środków na inwestycje, tymczasem w przypadku takich obszarów jak termomodernizacja, wymiana źródeł ogrzewania w budynkach czy modernizacja ciepłownictwa jest to znacznie trudniejsze, a są to inwestycje kapitałochłonne – mówił ekspert.

Według niego, gdyby Polska przyjęła taką perspektywę, cała dyskusja o normie 450 g/kWh i derogacji nie miałaby większego sensu, a środki mogłyby być przeznaczone na inwestycje w innych obszarach niż modernizacja emisyjnych mocy węglowych. – Nawet w ramach sektora energetycznego można byłoby przeznaczyć środki nie na budowę nowych mocy, ale na modernizację infrastruktury sieciowej, co przecież także obniżałoby rachunki dla konsumentów. Negocjacje napotykają jednak na konflikt krajowej wizji polityki klimatycznej dążącej do utrzymania znaczącej roli węgla w miksie energetycznym, z wizją Unii Europejskiej, według której środki nie powinny być przeznaczane na rozwój wysokoemisyjnego systemu energetycznego. Spór ten jest zatem równie ostry, co jałowy – zakończył.

Najnowsze artykuły