Podczas tegorocznego szczytu klimatycznego COP26 w Glasgow, Chiny i Stany Zjednoczone zgodziły się wzmocnić współpracę w ramach polityki klimatycznej. Dwóch największych emitentów CO2, którzy rywalizują ze sobą na wielu frontach, po części odnalazło wspólny język i przedstawiło wspólny plan. Znalazł się w nim jednak punkt, w którym Chińczycy powiedzieli „nie” – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl.
Na przełomie października i listopada 2021 roku podczas szczytu klimatycznego nastąpiło niewielkie ocieplenie stosunków Chin i USA. Stało się to na pobocznym polu, jeśli za główny uznamy wojnę technologiczną o 5G, półprzewodniki i kilka innych. Punktem zaczepienia stała się polityka klimatyczna i dążenie do realizacji założeń porozumienia paryskiego z 2015 roku. Wówczas 195 państw zgodziło się, że uzyskanie limitu wzrostu temperatury na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza jest ważne, ale będzie wymagało głębokich redukcji emisji oraz daleko idących zmian we wszystkich aspektach życia społecznego. Ograniczenie globalnego wzrostu temperatury ma pomóc ludzkości uniknąć negatywnych skutków klimatycznych.
16 lat temu, wraz z innymi sygnatariuszami porozumienia paryskiego, Chiny zgodziły się na zmianę podejścia do polityki klimatycznej. Rok później uplasowały się na pierwszym miejscu emitentów dwutlenku węgla a obecnie są odpowiedzialne za ponad jedną czwartą całkowitej światowej emisji gazów cieplarnianych. Chiny wzmocniły swoje zobowiązania klimatyczne w 2020 roku, ale zdaniem Climate Action Tracker, międzynarodowej grupy naukowców, ich obecne działania na rzecz osiągnięcia tego celu są niewystarczające. Prezydent Xi mówi, że Chiny wycofują się z węgla od 2026 roku i nie będą inwestować w nowe projekty węglowe za granicą, ale to może nie wystarczyć.
Naukowcy z Uniwersytetu Tsinghua w Pekinie twierdzą, że do 2050 roku kraj będzie musiał całkowicie zrezygnować z produkcji energii elektrycznej z węgla i zastąpić ją energią jądrową oraz odnawialną. Działania Chin świadczą jednak o tym, że są dalekie od zamykania elektrowni węglowych, ponieważ obecnie budują tego typu obiekty w ponad 60 lokalizacjach w całym kraju. Nowy zakład jest zwykle aktywny przez 30 do 40 lat, więc Chiny, jeśli mają obniżyć emisje, będą musiały zmniejszyć moc nowszych elektrowni i być może zamknąć starsze.
Szansa na sukces
Tegoroczny szczyt klimatyczny obfitował w dyskusje o ograniczeniu emisji metanu, przejściu na czystą energię i dekarbonizacji. Na pierwszym planie pojawiły się Stany Zjednoczone i Chiny. Rozmowy między dwoma światowymi mocarstwami węglowymi, które razem odpowiadają za około 40 procent globalnej emisji gazów cieplarnianych, mogłyby przerodzić się w grę we wzajemne obwinianie i spowodować impas, który opóźniłby globalne dostawy. Najnowsze porozumienie między Chinami a Stanami Zjednoczonymi dało jednak nadzieję na wspólne przywództwo. Po pełnej stanowczych decyzji, ale i kontrowersyjnych ruchów prezydentury Donalda Trumpa jest to coś nowego. Dodatkowo, okres koronawirusa i kryzysu klimatycznego może nie być idealnym czasem do podejmowania współpracy z największym konkurentem. Takim właśnie są Stany Zjednoczone w oczach Chin i odwrotnie, dlatego nowa umowa nie mogła być idealna. Oczywiście, pełnomocnicy ds. klimatu USA i Chin, John Kerry i Xie Zhenhua, wymienili ciepłe słowa i zapewniali, że między Chińczykami i Amerykanami jest więcej porozumienia niż rozbieżności, ale pomimo obietnic współpracy przy redukcji emisji metanu, szczegóły planu są niepełne.
Deklaracja na rzecz klimatu
Co się właściwie stało? Podczas ostatnich dni szczytu klimatycznego zaprezentowały „Deklarację wzmocnienia działań na rzecz klimatu w latach 2020” (Joint Glasgow Declaration on Enhancing Climate Action in the 2020s). Chiny i USA ustaliły, że będą wspólnie dążyć do jak najszybszego powołania „Grupy roboczej ds. wzmocnienia działań na rzecz klimatu w latach 2020.”, która ma odbywać regularne spotkania i podejmować decyzje w kwestiach polityki klimatycznej i walki z kryzysem.
Dokument potwierdził wcześniejsze, wewnętrzne zobowiązania obu krajów, ale znalazło się w nim kilka nowych elementów. Powołanie wcześniej wymienionej amerykańsko „Grupy roboczej ds. wzmocnienia działań na rzecz klimatu w latach 2020.” i chęć współpracy przy redukcji metanu to nowości, które zaskoczyły świat obserwujący rywalizację dwóch mocarstw.
Nowy-starym składnikiem jest granica temperatury porozumienia paryskiego. Obie strony uznały, że utrzymanie temperatury w granicach porozumienia paryskiego wymaga to dalszych działań w nadchodzącej dekadzie. Co ważne, Chiny potwierdziły, że dołożą wszelkich starań, aby przyspieszyć swój plan osiągnięcia szczytowego zużycia węgla do 2025 roku.
Global Methane Pledge
Jako że w stosunkach Amerykanów i Chińczyków nie może być zbyt sielankowo, ci drudzy nie podpisali porozumienia metanowego, sygnowanego przez ponad sto innych krajów. Global Methane Pledge, bo tak właśnie nazywa się ten dokument, zobowiązuje do ograniczenia emisji metanu o 30 procent do 2030 roku w stosunku do poziomu z 2020 roku.
Wśród państw, które się wyłamały były także Rosja i Indie, ale tylko Chińczycy dali coś konkretnego w zamian. Zapewnili bowiem, że podejdą do tego tematu indywidualnie i stworzą własny silny program walki z zanieczyszczeniami. Miesiąc po szczycie Chiny poinformowały, że przyjrzą się sposobom kontrolowania i redukcji emisji metanu w różnych sektorach, w tym węgla, ropy naftowej i odpadów. Plany Chińczyków mówią o uruchomieniu ogólnokrajowej strategii kontroli emisji metanu oraz ustanowieniu przepisów, które pomogą je ograniczyć. Ma to zachęcić do współpracy firmy z wyżej wymienionych sektorów.
Amerykanie chcą dalej rozmawiać o wspólnych działaniach przy redukcji emisji metanu i mają nadzieję, że kolejny dialog z Chinami odbędzie się w pierwszej połowie 2022 roku oraz przed COP27. Wygląda więc na to, że Stany Zjednoczone utrzymują kurs swojej polityki zagranicznej wobec Chin w innych obszarach, ale jednocześnie przyznają, że oba kraje mają wspólny interes w pracy na rzecz zażegnania kryzysu klimatycznego.
Tegoroczne spotkanie wlało nieco optymizmu w serca obserwatorów nieustannej rywalizacji USA i Chin. Z punktu widzenia Amerykanów nie było idealnie, ale mimo wszystko Chińczycy pokazali chęć uczestnictwa w walce ze zmianami klimatu. Pozostaje nam śledzić rozwój wydarzeń i mieć nadzieję, że za przełomowym COP26 i obietnicami nie kryje się chińska propaganda.
Świat bierze na celownik emisje metanu. USA i UE przewodzą przyprawiając Putina o ból głowy