W ostatnich miesiącach Tajwan i jego poczynania na arenie międzynarodowej to gorący temat. Coraz mocniejsze powiązania wyspy z resztą świata, a w szczególności z Europą, spędzają sen z powiek politykom w Pekinie. Tajwańczycy stają się poważną konkurencją dla Chińczyków w Europie Środkowo-Wschodniej, która powoli ulega urokowi azjatyckich wyspiarzy – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl.
Obolałe barki Chińczyków
2021 rok nie należy do najszczęśliwszych okresów w historii relacji na linii Chiny-Europa. Powiedzieć, że Chińczycy nie mają szczęścia, to tak, jakby nic nie powiedzieć. Ewidentnie mają pecha, o czym świadczy ciągnąca się sprawa Huawei, najnowsza „afera” z Tajwanem czy rosnący sceptycyzm do współpracy ze strony krajów Europy Środkowo-Wschodniej, między innymi Litwinów i Czechów. Dlaczego tak dużo gruzu spada na obolałe barki Chińczyków? Nic nie dzieje się bez powodu.
W lutym 2021 roku litewska parlamentarna komisja spraw zagranicznych poinformowała, że kraj ten opuści format 17+1. Po odejściu Litwinów, nazwa porozumienia zmieniła się na 16+1. Jest to współpraca, która ma na celu promowanie relacji biznesowych i inwestycyjnych między Chinami i 16 krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Litwini mówią, że powodem rezygnacji jest dążenie Chin do przejmowania strategicznej infrastruktury w różnych krajach. Według przewodniczącego komisji Žygimantasa Pavilionisa, Litwa powinna skoncentrować się na współpracy z demokratycznymi krajami regionu.
Kilka dni temu, gdy Litwa pozwoliła Tajwanowi otworzyć ambasadę w Wilnie, Chiny ograniczyły z nią stosunki dyplomatyczne do minimum. Pekin uważa Tajwan za część Chin, ale ten drugi chce być postrzegany jako niezależny. Litwa zaciekle broni swojego prawa do niezależnych stosunków z wyspą i twierdzi, że nie koliduje to z polityką „jednych Chin” (One China), czyli dyplomatycznym uznaniem stanowiska Chin, że istnieje tylko jeden chiński rząd. – Program naszego rządu mówi, że chcemy współpracować z Tajwanem w obszarach gospodarczych, kulturalnych i naukowych. Chcę jednak podkreślić, że ten krok nie oznacza konfliktu z polityką „jednych Chin” – przyznała premier Litwy Ingrida Simonyte. Co więcej, Litwa ogłosiła, że planuje otwarcie swojej placówki na wyspie.
Ambasada Tajwanu na Litwie nie jest dowodem oficjalnych stosunków dyplomatycznych, ale może być oznaką zacieśniania więzi między nimi. Nowe biuro nosi nazwę „Tajwan”, a nie „Chińskie Tajpej”, używaną przez Republikę Chińską w wielu organizacjach międzynarodowych z powodu zastrzeżeń zgłaszanych przez Chińską Republikę Ludową. To pierwsza nowa placówka dyplomatyczna wyspy w Europie od 18 lat. Tajwan ma niewielu sojuszników, z którymi utrzymuje formalne powiązania, właśnie ze względu na presję ze strony Chin. Tamtejsze ministerstwo spraw zagranicznych uważa, że stworzenie ambasady na Litwie podważa suwerenność i integralność terytorialną ChRL. Chińczycy mówią o powstaniu szkodliwego precedensu na arenie międzynarodowej.
Warto dodać, że w 2020 roku Tajwan i Somaliland, islamska republika, nieuznawana przez społeczność międzynarodową, leżąca we wschodniej Afryce nad Zatoką Adeńską, otworzyły wzajemne przedstawicielstwa dyplomatyczne (używając przy tej okazji tytułu „Tajwan”), ale w przeciwieństwie do Litwy, Somaliland nie ma powiązań dyplomatycznych z Pekinem.
Związek Litwy i Tajwanu rozkwita od momentu podpisania porozumienia (memorandum of under standing), w ramach którego mają wspólnie promować rozwój produkcji półprzewodników i biotechnologii. Umowa mówi także o rozwijaniu przemysłu półprzewodników, nauk przyrodniczych, biotechnologii, technologii laserowych i satelitarnych, badań nad kryształami i sektora finansów. Tajwańczycy przekazali Litwinom dziesięć dronów policyjnych i 400 koców ekologicznych. Podkreślali, że w ten sposób chcą wesprzeć Litwę w ochronie granic i zapewnić pomoc uchodźcom.
Obecnie Tajwan utrzymuje formalne stosunki dyplomatyczne z zaledwie 15 państwami, z których większość to kraje Afryki i Ameryki Łacińskiej. Powstanie nowej ambasady może być sygnałem dla Chin, że część Europy zaczyna dążyć do zacieśnienia stosunków z Tajwanem, nawet pod presją Pekinu.
W ostatnich tygodniach na pierwszym planie tajwańskiego sporu znaleźli się również Czesi, którzy również uznają wyspę za niezależnego członka społeczności międzynarodowej. Chiny oczywiście potępiły ten pomysł i zagroziły podjęciem „uzasadnionych środków zaradczych”, które zaszkodzą interesom Czechów. Zaostrza się więc wojna na słowa między Chinami a Czechami, którzy wielokrotnie gościli tajwańskich urzędników i odwiedzali Tajpej. W 2020 roku Pekin nazwał przewodniczącego czeskiego Senatu Milosa Vystrcila wrogiem 1,4 miliarda Chińczyków. Powodem było wysłanie sporej delegacji do Tajwanu, w tym burmistrza Pragi Zdenka Hriba. – Tajpej to miasto siostrzane Pragi i chciałbym, żebyśmy jeszcze umocnili ten sojusz. Wyznajemy podobne wartości i wierzę, że możemy konstruktywnie współpracować w wielu dziedzinach, takich jak np. inteligentne technologie – mówił wówczas Hriba w rozmowie z Krytyką Polityczną. Vystrcil odrzucił uwagi Chin, które postrzegają uznanie Tajwanu za naruszenie pojęcia jednych Chin. – Obowiązkiem Czech jest pokazanie naszego spojrzenia na demokrację, wolność i rządy prawa. Czeski Senat popiera włączenie Tajwanu do organizacji międzynarodowych – powiedział Vystrcil.
Dlaczego Europa wybiera Tajwan?
Przede wszystkim warto zadać pytanie, dlaczego Tajwan jest atrakcyjnym kandydatem do współpracy z perspektywy Europy. Gospodarka Tajwanu (nr 21 na świecie) opiera się na nowoczesnych technologiach i innowacjach. Kupując elektronikę od HTC, Acera czy Asusa możemy nie zdawać sobie sprawy z faktu, że wymienione przedsiębiorstwa wywodzą się właśnie stamtąd i tam też produkują sprzęt. Wysoki eksport i nadwyżka w bilansie obrotów bieżących sprawiają, że Tajwan jest interesującym kandydatem do partnerstwa.
Kilkanaście lat temu negocjacje z Tajwanem nie należały do najprostszych, czego przykładem jest 2013 rok i umowa o otwarciu tamtejszego rynku na polskie mięso wieprzowe. Był to pierwszy oficjalny dokument o współpracy polsko-tajwańskiej w sektorze spożywczym. Zgoda władz na eksport mięsa wieprzowego z polskich zakładów stanowiła zwieńczenie negocjacji, które trwały od 2006 roku, czyli niemal osiem lat. Polska uzyskała wówczas dostęp do silnie chronionego rynku tajwańskiego i wyprzedziła inne ubiegające się o to państwa Unii Europejskiej: Austrię, Francję, Szwecję i Hiszpanię. To niewątpliwie umożliwiło polskim firmom uzyskanie istotnej przewagi konkurencyjnej na tamtejszym rynku.
W ostatnich latach negocjacje z Tajwanem wyglądają zupełnie inaczej i kraje takie jak Polska coraz częściej spoglądają w stronę Azji Wschodniej. Warto wymienić choćby polsko-tajwańską umowę o zasadach unikania podwójnego opodatkowania z 2016 roku czy porozumienie o współpracy w dziedzinie nauki i szkolnictwa wyższego. Najświeższym przykładem tego dialogu jest zawarcie umowy o zasadach w sprawach karnych na początku 2021 roku, która mówi o wzajemnej pomocy prawnej, regułach ekstradycji czy udzielaniu informacji o prawie i praktyce jego stosowania. Polska ma więc fundamenty, na których może budować dalszą współpracę z Tajwanem.
Nie oznacza to jednak, że Polacy odcinają się od współpracy z Chinami. Co ciekawe, jako jeden z niewielu krajów regionu stara się, przynajmniej w tym momencie, podtrzymywać dobre relacje. Świadczy o tym choćby uczestnictwo prezydenta Andrzeja Dudy w niedawnym szczycie 16+1 i jego niedawna rozmowa z przewodniczącym Chińskiej Partii Komunistycznej Xi Jinpingiem.
Negatywne nastawienie niektórych państw, które przecież początkowo podjęły współpracę (czyli chciały pracować z Chinami i widziały w tym szansę), nie bierze się znikąd. Instytucje rządowe i media z całego świata raz po raz donoszą o chińskiej działalności szpiegowskiej, nowych kwiatkach afery Huawei czy łamaniu prawa międzynarodowego. To sprawia, że klimat wokół Chin zaczyna się psuć. Dlatego Europa Środkowo-Wschodnia może zacząć stawiać na Tajwan.