Polska ma elektroenergetykę zdominowaną przez węgiel kamienny i brunatny. Trudno byśmy w ciągu 10 czy 15 lat przestawili naszą elektroenergetykę na inny rodzaj paliw. Stare moce wytwórcze musimy zastępować nowoczesnymi, wysokosprawnymi. Z dr inż.Januszem Steinhoffem, b.wicepremierem i ministrem gospodarki rozmawia dziennikarz BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Co będzie dalej z pakietem zimowym, jaki będzie mieć wpływ na polską politykę energetyczną? Niemieckie media sugerują, że polski rząd jest skłonny do kompromisu w sprawie pakietu. Czy tak faktycznie jest?
Janusz Steinhoff: Mam nadzieję, że skłonność do racjonalnych, kompromisowych rozwiązań wykażą wszystkie kraje członkowskie z Komisją Europejską na czele. W pakiecie zimowym jest sporo dobrych zapisów. Takie jest też stanowisko polskiego rządu. Jednak nie należy oceniać pakietu tylko w kontekście uzależniania rynku mocy od proponowanej, granicznej normy emisji CO2, owych 550 g na kilowatogodzinę, co wyklucza praktycznie wszystkie elektrownie węglowe.
W Polsce – jak Pan sam wielokrotnie podkreślał – nie możemy zrezygnować z elektrowni węglowych.
Dlatego tu oczywiście konieczna jest z naszej strony rzetelna i poważna dyskusja. Dobrze przygotowane argumenty, bo rzeczywiście rynek mocy dla nas jest istotny. Z dużym zainteresowaniem oczekuję na zapowiadany przez rząd projekt ustawy o tym instrumencie finansowania inwestycji w elektrowniach. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów o tak dużym udziale paliw stałych w elektroenergetyce, sięgającym ok. 80 procent. Wracając do zapisu pakietu zimowego o dopuszczalnej emisji dwutlenku węgla, który oznacza wyeliminowanie elektrowni węglowych z rynku mocy, to kwestia nie tylko Polski. Także inne kraje mające znaczący udział elektroenergetyki bazującej na paliwach stałych, nie mogłyby w pełni uczestniczyć w rynku mocy. Przykładowo Niemcy mają obecnie 25 procentowy udział węgla kamiennego i brunatnego w miksie energetycznym. Dla nich to też może być problem.
Niemcy mogą przejść na elektrownie gazowe.
W dalszej perspektywie w Polsce też trzeba myśleć o elektrowniach gazowych, które kompensują niestabilne źródła energii, jak fotowoltaika czy energetyka wiatrowa. Należy u nas rozmawiać o perspektywach rozwoju OZE, o energetyce prosumenckiej. Nie możemy bowiem iść wbrew temu, co dzieje się w Europie czy na świecie.
Trzeba też wreszcie podjąć decyzję dotyczącą tego, czy będziemy w Polsce budować elektrownię jądrową. Sygnały płynące w tym zakresie z resortu energii sugerują wolę realizacji zapisu aktualnie obowiązującej Polityki energetycznej państwa. Pytanie, czy będzie nas na to stać? Koszty inwestycyjne elektrowni jądrowej są bardzo wysokie, przekraczają aktualnie 4 mln euro na megawat mocy.
Natomiast twierdzenie, że zawsze będziemy bazować na paliwach stałych nie jest rozsądne. Oczywiście, Polska idąc w kierunku przyjmowanej dywersyfikacji źródeł energii, nie może tego szybko osiągnąć. Rząd przygotowuje politykę energetyczną państwa do roku 2050. Mam nadzieję, że określona zostanie kierunkowa strategia dla elektroenergetyki. Z drugiej strony Komisja Europejska w proponowanych rozwiązaniach powinna w większym stopniu uwzględniać specyfikę poszczególnych krajów.
– Ma Pan na myśli zróżnicowanie w doborze dywersyfikacji źródeł energii?
Tak. Na przykład Francja bazuje w znaczącym stopniu na elektrowniach jądrowych, a przecież one powstawały kiedy nie było mowy o – jak jest obecnie – restrykcyjnym podejściu do kwestii ochrony klimatu, czy też udziale pomocy publicznej w projektach inwestycyjnych. Polska ma elektroenergetykę zdominowaną przez węgiel kamienny i brunatny. Mamy przy tym niższe zużycie energii średnio o 50 procent w stosunku do krajów starej UE. Trudno więc, byśmy w ciągu 10 czy 15 lat przestawili naszą elektroenergetykę w sposób radykalny na inny rodzaj paliw. Musimy natomiast zastępować stare moce wytwórcze nowoczesnymi, wysokosprawnymi. Zwiększenie sprawności przyczynia się do redukcji emisji dwutlenku węgla. Udział energetyki węglowej będzie się jednak w Polsce zmniejszać. Nie podjęto bowiem decyzji o budowie nowych kopalń węgla brunatnego. A również wydobycie węgla kamiennego pewnie nadal będzie się zmniejszać. To wynika z faktu ograniczenia mocy wydobywczych polskich kopalń. Prawdopodobna jest sytuacja, iż polska elektroenergetyka za 10 czy 15 lat w znaczącym stopniu będzie zasilana węglem z importu.
Dywersyfikacja źródeł energii to także OZE…
Trzeba pamiętać, że nakłady na ochronę środowisko, na energetykę odnawialną, są kosztowne. Mam nadzieję, że będzie się u nas dobrze rozwijać energetyka prosumencka. Obecne regulacje muszą mieć na względzie fakt, że w 2020 roku w miksie energetycznym będziemy musieli mieć 15 proc. energii ze źródeł odnawialnych, a tzw. współspalanie biomasy sukcesywnie będzie z tych statystyk eliminowane.
Generalnie, gdy chodzi o elektroenergetykę, to jest to problem bardzo złożony, splatają się w nim elementy natury politycznej, ekonomicznej i technologicznej. Emisja dwutlenku węgla to problem globalny, nie lokalny. I ten problem globalnie powinien być rozwiązany – w przeciwnym razie nastąpi relokacja emisji z Europy do innych krajów. I oczywiście połączona ze spadkiem konkurencyjności europejskiego przemysłu. Pamiętać należy, ze Europa odpowiada za niewiele ponad 11 proc. światowej emisji CO2. Nadzieję na racjonalne rozwiązanie tego problemu dały porozumienia przyjęte w trakcie konferencji klimatycznej w Paryżu. Niestety, zapowiadane decyzje nowej administracji USA nie budują już optymizmu w tej materii.
A co jest najpilniejsze w skali krajowej?
Na pewno trzeba walczyć z uciążliwością tzw. niskiej emisji. Walka ze smogiem to jedno z największych wyzwań nie tylko w Katowicach czy Krakowie. Dotyczy całego kraju. Ta niska emisja to efekt sposobu spalania węgla przez sektor komunalno-bytowy, a także niskiej jakości spalanego węgla. Trzeba budować elektrociepłownie, najlepiej w kogeneracji. I zastępować piece domowe ciepłem sieciowym.
Konferencja Klimatyczna ONZ w 2018 roku – czyli COP 24 – odbędzie się w Polsce, w Katowicach. Jak Pan ocenia tę decyzję?
Pozytywnie. Delegaci z wielu odległych krajów będą mogli naocznie przekonać się o skali przeobrażeń tego degradowanego przez dekady nadkoncentracji ciężkiego przemysłu regionu. Podobnie jak miało to miejsce w przeszłości w Nord-Pas-de-Calais we Francji czy w zagłębiu Ruhry w Niemczech. Dziś przeobrażenia, jakie zachodziły na Śląsku przez ostatnie 25 lat należy ocenić pozytywnie. Wyrażam nadzieję, że konferencja klimatyczna w Katowicach przesądzi o wcześniej wspomnianym globalnym programie ochrony klimatu.
Rozmawiała Teresa Wójcik