AtomEnergetykaGaz.OZEWęgiel. energetyka węglowa

Steinhoff: Węgiel – tak, ale nie na zawsze (ROZMOWA)

fot. pixabay.com

Polska ma elektroenergetykę zdominowaną przez węgiel kamienny i brunatny. Trudno byśmy w ciągu 10 czy 15 lat przestawili naszą elektroenergetykę na inny rodzaj paliw. Stare moce  wytwórcze musimy zastępować nowoczesnymi, wysokosprawnymi. Z dr inż.Januszem  Steinhoffem, b.wicepremierem i ministrem gospodarki rozmawia dziennikarz BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Co będzie dalej z pakietem zimowym, jaki będzie mieć wpływ na polską politykę energetyczną? Niemieckie media sugerują, że polski rząd jest skłonny do kompromisu w sprawie pakietu. Czy tak faktycznie jest?

Janusz Steinhoff: Mam nadzieję, że skłonność do racjonalnych, kompromisowych rozwiązań wykażą wszystkie kraje członkowskie z Komisją Europejską na czele. W pakiecie zimowym jest sporo dobrych  zapisów. Takie jest też stanowisko polskiego rządu. Jednak nie należy oceniać pakietu tylko w kontekście uzależniania rynku mocy od proponowanej, granicznej normy emisji  CO2, owych 550 g na kilowatogodzinę, co wyklucza praktycznie wszystkie elektrownie węglowe.

W Polsce – jak Pan sam wielokrotnie podkreślał – nie możemy zrezygnować z elektrowni węglowych.

Dlatego tu oczywiście konieczna jest z naszej strony rzetelna i poważna dyskusja. Dobrze przygotowane argumenty, bo rzeczywiście rynek mocy dla nas jest istotny. Z dużym zainteresowaniem  oczekuję na zapowiadany przez rząd projekt ustawy  o tym instrumencie finansowania inwestycji w elektrowniach. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów o tak dużym udziale paliw stałych w elektroenergetyce, sięgającym ok. 80 procent. Wracając do zapisu pakietu zimowego o dopuszczalnej emisji dwutlenku węgla, który oznacza wyeliminowanie elektrowni węglowych z rynku mocy, to kwestia nie tylko Polski. Także inne kraje mające znaczący udział elektroenergetyki bazującej na paliwach stałych, nie mogłyby w pełni uczestniczyć w rynku mocy. Przykładowo Niemcy mają obecnie 25 procentowy udział węgla kamiennego i brunatnego w miksie energetycznym. Dla nich to też może być problem.

Niemcy mogą przejść na elektrownie gazowe.

W dalszej perspektywie w Polsce też trzeba myśleć  o elektrowniach gazowych, które kompensują niestabilne źródła energii, jak fotowoltaika czy energetyka wiatrowa. Należy u nas rozmawiać o perspektywach rozwoju OZE, o energetyce prosumenckiej. Nie możemy bowiem iść wbrew temu, co dzieje się w Europie czy na świecie.

Trzeba też wreszcie podjąć decyzję dotyczącą tego, czy będziemy w Polsce budować elektrownię jądrową. Sygnały płynące w tym zakresie z resortu energii sugerują wolę realizacji zapisu aktualnie obowiązującej Polityki energetycznej państwa. Pytanie, czy będzie nas na to stać? Koszty inwestycyjne elektrowni jądrowej są bardzo wysokie, przekraczają aktualnie 4 mln euro na megawat mocy.

Natomiast twierdzenie, że zawsze będziemy bazować na paliwach stałych nie jest rozsądne. Oczywiście, Polska idąc w kierunku przyjmowanej dywersyfikacji źródeł energii, nie może tego szybko osiągnąć. Rząd przygotowuje politykę energetyczną państwa do roku 2050. Mam nadzieję, że określona zostanie kierunkowa strategia dla elektroenergetyki. Z drugiej strony Komisja Europejska w proponowanych rozwiązaniach powinna w większym stopniu uwzględniać specyfikę poszczególnych krajów.

– Ma Pan na myśli zróżnicowanie  w doborze dywersyfikacji źródeł energii?

Tak. Na przykład Francja bazuje w znaczącym stopniu na elektrowniach jądrowych, a przecież one powstawały kiedy nie było mowy o – jak jest obecnie – restrykcyjnym podejściu do kwestii ochrony klimatu, czy też udziale pomocy publicznej w projektach inwestycyjnych. Polska ma elektroenergetykę zdominowaną przez węgiel kamienny i brunatny. Mamy przy tym niższe zużycie energii średnio o 50 procent w stosunku do krajów starej UE. Trudno więc, byśmy w ciągu 10 czy 15 lat przestawili naszą elektroenergetykę w sposób radykalny na inny rodzaj paliw. Musimy natomiast zastępować stare moce wytwórcze  nowoczesnymi, wysokosprawnymi. Zwiększenie sprawności przyczynia się do redukcji emisji dwutlenku węgla. Udział energetyki węglowej będzie się jednak w Polsce zmniejszać. Nie podjęto bowiem decyzji o budowie nowych kopalń węgla brunatnego. A również wydobycie węgla kamiennego pewnie nadal będzie się zmniejszać. To wynika z faktu ograniczenia mocy wydobywczych polskich kopalń. Prawdopodobna jest sytuacja, iż polska elektroenergetyka za 10 czy 15 lat w znaczącym stopniu będzie zasilana węglem z importu.

Dywersyfikacja źródeł energii to także OZE…

Trzeba pamiętać, że nakłady na ochronę środowisko, na energetykę odnawialną,  są kosztowne. Mam nadzieję, że będzie się u nas dobrze rozwijać energetyka prosumencka. Obecne regulacje muszą mieć na względzie fakt, że w 2020 roku  w miksie energetycznym  będziemy musieli mieć 15 proc. energii ze źródeł odnawialnych, a tzw. współspalanie biomasy sukcesywnie będzie z tych statystyk eliminowane.

Generalnie, gdy chodzi o elektroenergetykę, to jest to problem bardzo złożony, splatają się w nim elementy natury politycznej, ekonomicznej i technologicznej. Emisja dwutlenku węgla to problem globalny, nie lokalny. I ten problem globalnie powinien być rozwiązany – w przeciwnym razie nastąpi relokacja emisji z Europy do innych krajów. I oczywiście połączona  ze spadkiem konkurencyjności europejskiego przemysłu. Pamiętać należy, ze Europa odpowiada za niewiele ponad 11 proc. światowej emisji CO2. Nadzieję na racjonalne rozwiązanie tego problemu dały porozumienia przyjęte w trakcie konferencji klimatycznej w Paryżu. Niestety, zapowiadane decyzje nowej administracji USA nie budują już optymizmu w tej materii.

A co jest najpilniejsze w skali krajowej?

Na pewno trzeba walczyć z uciążliwością tzw. niskiej emisji. Walka ze smogiem to jedno z największych wyzwań nie tylko w Katowicach czy Krakowie. Dotyczy całego kraju. Ta niska emisja to efekt sposobu spalania węgla przez sektor komunalno-bytowy, a także niskiej jakości spalanego węgla. Trzeba budować elektrociepłownie, najlepiej w kogeneracji. I zastępować piece domowe  ciepłem sieciowym.

Konferencja Klimatyczna ONZ w 2018 roku – czyli COP 24 – odbędzie się w Polsce, w Katowicach. Jak Pan ocenia tę decyzję?

Pozytywnie. Delegaci z wielu odległych krajów będą mogli naocznie przekonać się o skali przeobrażeń tego degradowanego przez dekady nadkoncentracji ciężkiego przemysłu regionu. Podobnie jak miało to miejsce w przeszłości w Nord-Pas-de-Calais we Francji czy w zagłębiu Ruhry w Niemczech. Dziś przeobrażenia, jakie zachodziły na Śląsku przez ostatnie 25 lat należy ocenić pozytywnie. Wyrażam nadzieję, że konferencja klimatyczna w Katowicach przesądzi o wcześniej wspomnianym globalnym programie ochrony klimatu.

Rozmawiała Teresa Wójcik


Powiązane artykuły

Prof. Jakub Kupecki, dyrektor Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ). Fot. Ministerstwo przemysłu

Reaktor Maria ma nowego dyrektora. Zaczyna od września

Ministerstwo przemysłu poinformowało, że nowym dyrektorem Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ), sprawującego pieczę nad Reaktorem Maria, będzie prof. Jakub Kupecki....

Orlen pomógł Czechom zerwać z rosyjską ropą

Koncern poinformował, że od marca 2025 roku wszystkie jego rafinerie korzystają z ropy naftowej spoza Rosji. Ostatnia dostawa została zrealizowana...

Austria wydała w 2024 roku 10 miliardów euro na paliwa kopalne

W zeszłym roku do Austrii importowano paliwa kopalne za kwotę 10 miliardów euro. Ropa i gaz pochodziły m.in. z Kazachstanu,...

Udostępnij:

Facebook X X X