EnergetykaOZEWszystko

Strupczewski: Ustawa o OZE będzie w ciągu dekady kosztować podatników 129 mld zł

KOMENTARZ

Prof. Andrzej Strupczewski

Narodowe Centrum Badań Jądrowych

Przyjęta przez Sejm ustawa o OZE potwierdza wysokie koszty dopłat do wiatraków i paneli fotowoltaicznych, nazywane miękko „systemem wsparcia OZE”, których ciężar ponosić będziemy my wszyscy, jako odbiorcy prądu elektrycznego.

Co więcej, lobbystom OZE udało się ustalić jednostronną zależność systemu energetycznego i OZE, mianowicie energetyka musi przyjąć każdą ilość energii z OZE, gdy tylko zawieje wiatr, ale właściciele wiatraków nie muszą wcale troszczyć się o to, by dostarczać energię elektryczną do sieci, gdy wiatru nie ma i zajdzie słońce – a ludzie chcą mieć prąd. Takie rozwiązanie nie jest wcale powszechną regułą – np. w Holandii wszystkie źródła energii mają równy dostęp do sieci energetycznej . Rozwiązanie przyjęte pod naciskiem lobby OZE w projekcie ustawy oznacza, że to my, odbiorcy, poniesiemy dodatkowe koszty zbudowania rezerwowych elektrowni i utrzymywania ich na biegu luzem, by mogły zastąpić wiatraki, gdy ścichnie wiatr. O tych kosztach ustawa nie mówi – ale stanowią one realne, duże obciążenie. Według ocen wykonanych w OECD dla Niemiec, koszty współpracy elektrowni wiatrowych z systemem energetycznym wynoszą około 32 euro/MWh – czyli dodatkowo 176 zł/MWh, podczas gdy dla elektrowni systemowych, jak węglowe lub jądrowe, są to koszty około 2 eur/MWh , czyli 8 zł/MWh.

O kosztach współpracy z systemem energetycznym ustawa milczy, ale wskazuje, że bezpośrednie dopłaty za „zielone certyfikaty” wyniosą 239 zł/MWh. Przy średniej hurtowej cenie prądu 181.5 zł/MWh jaką podał w marcu 2014 r. prezes URE  oznacza to, że prąd z OZE będzie droższy o 131 proc. od prądu z elektrowni systemowych. Jeśli udział OZE w systemie energetycznym w 2020 roku wyniesie 15.5 proc., to odbiorca prądu zapłaci rachunek wyższy o 131 proc. x 0,155 = 20,3  proc. Jeśli zaś, jak zalecają wytyczne Komisji Europejskiej na rok 2030, średni udział OZE w wytwarzaniu energii w 2030 roku ma wynieść 27 proc., to rachunki odbiorców prądu w Polsce wzrosną o 35 proc. – czyli ponad jedną trzecią.

Ustawa stwarza szanse na obniżenie tych dopłat poprzez wprowadzenie systemu aukcji, w którym wsparcie będą otrzymywały przede wszystkim te źródła odnawialne, które będą najtańsze. Jest to zgodne z praktyką już stosowaną w innych krajach, np. w Holandii, gdzie stwierdzono, że Holendrów nie stać na finansowanie najdroższych rodzajów OZE i ustalono kolejność przyznawania dopłat tak by rozwijać najpierw najtańsze rodzaje OZE. Budzi to jednak w Polsce sprzeciw lobby OZE, które dąży do utrzymania wysokich dopłat ponoszonych przez całe społeczeństwo.

W skali naszego kraju, w 2030 roku, gdy produkcja energii elektrycznej wyniesie około 200 TWh i odpowiednio produkcja energii z OZE w Polsce ma wynosić 54 TWh, dopłaty do energii elektrycznej z powodu „wspierania” OZE przy stałych dopłatach 239 zł/MWh wyniosą 54 000 000 MWh x 239 zł/MWh = 12,9 mld zł/rok. I będą to pieniądze na czysto stracone, bo w następnym roku i w następnych latach wydatki na „wsparcie” OZE będą większe, a nie mniejsze. Czyli odbiorcy energii elektrycznej w Polsce –każdy z nas – zapłacą łącznie co roku 12.9 mld zł na korzyść deweloperów OZE.

W ciągu 10 lat będzie to 129 mld zł,  które wystarczyłyby na wybudowanie dwóch elektrowni jądrowych z czterema reaktorami III generacji o łącznej mocy 6000 MW. I te reaktory dostarczałyby tyle samo czystej energii co OZE, ale stabilnie przez cały rok, niezależnie od kaprysów wiatru przerywających pracę wiatraków i od powracających co noc ciemności przerywających pracę ogniw fotowoltaicznych.

Jak wskazuje doświadczenie ze wszystkich krajów mających elektrownie jądrowe, energia jądrowa jest tania. Dla przykładu, w Danii i w Niemczech rozwijających OZE, odbiorcy indywidualni płacą za prąd 30 eurocentów, a we Francji wykorzystującej prąd z elektrowni jądrowych – 15 centów . Wydawanie pieniędzy na „wsparcie” OZE wcale nie zmniejsza wydatków w następnych latach. W Niemczech wydatki te doszły w 2013 roku do 20 mld euro rocznie, a w 2014 r. wzrosły dalej, do ponad 24 mld euro rocznie . Co więcej, zwiększanie mocy OZE nie zapewni też bezpieczeństwa energetycznego, bo gdy wiatr nie wieje, to wiatraki nie dają energii elektrycznej, choćby ich było najwięcej.

A magazynowanie energii wiatrowej możliwe jest tylko w bardzo małym zakresie. Przerwy w dostawach prądu z OZE w sąsiednich Niemczech wynoszą często po kilka dni – np. w grudniu 2014 r. przerwa w pracy OZE wyniosła 5 dni  –  a w Polsce maksymalna pojemność wszystkich hydroelektrowni wystarczy w2020 roku na skompensowanie braku wiatru zaledwie przez kilka godzin. Niemcy ratują się importem energii elektrycznej ze Skandynawii (gdzie pracują hydroelektrownie i elektrownie jądrowe), ale Polska nie ma takich możliwości. Dla nas rozbudowa niestabilnych źródeł OZE oznacza konieczność rezerwowania ich pracy przez elektrownie gazowe – a gaz musimy importować z Rosji, co stawia pod znakiem zapytania naszą niezależność energetyczną. W sumie ustawa potwierdza od dawna podkreślane stwierdzenie, że energia z OZE nie zapewnia bezpieczeństwa energetycznego, jest droga i polscy odbiorcy prądu będą boleśnie odczuwali skutki nałożenia na ich barki ciężaru „wsparcia” deweloperów inwestujących w wiatraki i panele fotowoltaiczne. Starania rządu polskiego by utrzymać nasze zobowiązania wobec Unii Europejskiej dotyczące rozwijania OZE na ograniczonym poziomie i w miarę możliwości obniżać koszty wsparcia OZE są w pełni uzasadnione.


Powiązane artykuły

PiS chce podtrzymania tarczy energetycznej niezależnie od wiatraków

Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak poinformował, że posłowie PiS złożyli w poniedziałek w Sejmie projekt ustawy o tarczy energetycznej, który...

PSE planują przetargi na 4,5 mld zł do drugiej połowy 2026 roku

Polskie Sieci Elektroenergetyczne ujawniły prognozy dotyczące postępowań przetargowych na roboty budowlane dotyczące sieci elektroenergetycznych. Informacji udzielono, by potencjalni wykonawcy mogli...
Wiedeń z lotu ptaka. Źródło: pxhere

Kolejny blackout w Europie. Tym razem Wiedeń

Ponad 8300 gospodarstw domowych w Wiedniu zaczęło nowy tydzień bez prądu. Z powodu awarii zasilania w poniedziałek rano nie jeździło...

Udostępnij:

Facebook X X X