Malinowski: Świat nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji wzrostu średniej temperatury (ROZMOWA)

7 lipca 2023, 07:25 Opinie

– My nie liczymy skutków zmian środowiskowych i źle obliczamy nasz wpływ na środowisko. Na przykład gdy stawiamy nową fabrykę, nie uwzględniamy w rachunku ekonomicznym tego, że zaburzymy stosunki wodne, przez co w okolicznych miejscowościach zabraknie wody, co przyniesie określone koszty – mówi prof. Szymon Malinowski z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Termometr. Źródło: Freepik
Termometr. Źródło: Freepik

BiznesAlert.pl: Średnia temperatura globalna sięgnęła czwartego lipca 2023 roku 17 stopni Celsjusza. To najwyższy wynik w historii. Czy jest to powód do zmartwień?

Prof. Szymon Malinowski: Takie temperatury w skali globu nie występowały w bardzo długim okresie, porównywalnym z czasem istnienia człowieka na Ziemi. Co więcej, w dalszym ciągu obserwujemy tendencję wzrostową. Mimo tego, cały czas nie jesteśmy w stanie ograniczyć emisji gazów cieplarnianych ze spalania paliw kopalnych, co powoduje lawinowo narastające ocieplenie klimatu.

Chciałbym zauważyć, że my źle intepretujemy słowo „klimat”. Wydaje nam się, że jest to jakaś statystyka stanów pogody lub temperatur. Tymczasem szeroko rozumiany klimat to system podtrzymywania życia na planecie. W tej chwili jesteśmy czynnikiem, który zaburza ten system dziesiątki razy bardziej niż jakiekolwiek efekty naturalne. Robimy to ze słabą świadomością tego oddziaływania i tego, jaki może mieć na nas wpływ.

Jakie działania mogą podjąć poszczególne państwa, aby temu przeciwdziałać?

Brytyjscy ekonomiści środowiskowi przygotowali słabo znany u nas raport „The Dasgupta Review”, który pokazuje podstawowe błędy w polityce społecznej i gospodarczej. My nie liczymy skutków zmian środowiskowych i źle obliczamy nasz wpływ na środowisko. Na przykład gdy stawiamy nową fabrykę, nie uwzględniamy w rachunku ekonomicznym tego, że zaburzymy stosunki wodne, przez co w okolicznych miejscowościach zabraknie wody, co przyniesie określone koszty.

Nie liczymy skutków emisji, w związku z czym koszty są przerzucane z tego, kto emituje, na tych, którzy je poniosą. Mamy więc do czynienia z eksternalizacją kosztów.

Czy mechanizmy, takie jak system handlu emisjami CO2 w Unii Europejskiej, to słuszna droga?

To jest jedna z dróg. Nie jestem ekonomistą więc nie potrafię powiedzieć, jaka droga jest optymalna. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, bezpośrednie i pośrednie subsydia do paliw kopalnych to 7 procent w skali globu. To pokazuje jak głęboki mamy problem.

Co jakiś czas słyszymy, że średnia temperatura rośnie, ale mam wrażenie, iż taka informacja wlatuje jednym uchem, a drugim wylatuje. Co ten wzrost oznacza z perspektywy przeciętnego Kowalskiego?

Są dwie kwestie, które należy poruszyć – to co jest teraz i to co w przyszłości. Po pierwsze, już teraz w wielu miejscach w Polsce może zabraknąć wody. Tutaj nie mówię o wodzie w kranie, ale tej na potrzeby uprawy żywności czy przemysłu. To oznacza gwałtowny wzrost cen żywności i spadek produktywności rolnictwa. Myślę, że to jest kwestia, która wstrząśnie podstawami naszej gospodarki.

Po drugie, w dalszej perspektywie, powiedzmy kilkudziesięciu lat, pojawia się problem wzrostu poziomu mórz i utraty możliwości handlu morskiego w wielu miejscach, zanik lasów w naszych szerokościach geograficznych i szybka zmiana na gorsze wszystkich tzw. „usług środowiskowych” od których zależymy, nie zdając sobie z tego sprawy.

W tym miejscu możemy powiedzieć również o chorobach. Dalszy wzrost temperatury może oznaczać uwolnienie starych wirusów, znajdujących się w zmarzlinie, oraz zmianę wektorów przenoszenia chorób zakaźnych, co już obserwujemy na co dzień np. w postaci boreliozy.

To tylko kilka z wielu różnych konsekwencji, które kompletnie wywrócą nasze życie.

Czy w życiu codziennym możemy podejmować działania, które pomogą zatrzymać wzrost temperatur? Jeśli tak to jakie?

Wystarczy zwrócić uwagę na fakt, że litr paliwa, niezależnie od tego, czy wlejemy go do hybrydy czy zwykłego samochodu, to jest 2,5 kilograma emisji dwutlenku węgla. Jedno tankowanie oznacza 100-150 kilogramów. Mało kto zdaje sobie sprawę z takich prostych rzeczy. Samochody elektryczne również nie są świetnym rozwiązaniem, szczególnie w polskich warunkach. Myślę, że tutaj najlepszym hasłem będzie „noga z gazu” i to nie tylko w samochodzie.

Rozmawiał Jędrzej Stachura

Czwartego lipca 2023 roku było najcieplej w historii badań