Świrski o górnictwie: Wszystko co wielkie, po jakimś czasie się kończy

22 grudnia 2015, 16:10 Energetyka

KOMENTARZ

Konrad Świrski

Transition Technologies SA

Przed nami magiczny czas Świąt Bożego Narodzenia, który sprawia, że chociaż przez chwilę świat wygląda inaczej. Już samo umieszczenie dnia narodzin Chrystusa właśnie na 25 grudnia jest magiczne i trochę tajemnicze, bowiem żadna z Ewangelii nie wymienia tego dnia dokładnie, choć znamy przecież z ewangelicznych opisów niemal wszystkie szczegóły – Betlejem, stajenka i pasterze, ale też i takie detale jak ten, że pasterze czuwali w polach przy stadzie, co raczej wskazywałoby na inne miesiące niż grudzień.

Historycy mają problem z dokładnym określeniem roku (szukając Gwiazdy Betlejemskiej), a co dopiero z dniem, a w najwcześniejszym chrześcijaństwie podawano różne daty jak 19 kwietnia, 20 maja, 17 listopada czy najbliżej bo 6 stycznia. Jednak Boże Narodzenie jako święto wprowadzane w starożytnym Rzymie w okolicach III lub początku IV wieku, oficjalnie doczekało się dokładnej daty w roku 353 – przypisanej właśnie na 25 grudnia. Jak to bywa w historii ludzkości, w różnych krajach i regionach, zmieszało się następnie z wieloma lokalnymi tradycjami i zwyczajami i dopiero teraz, w czasie Facebooka, Kevina, Mikołajów i reniferów w każdym sklepie zaczyna być takie samo niezależnie czy obchodzone jest w Tokio, Paryżu czy Nowym Jorku.

Polskie obyczaje

Polska jest jednak miejscem szczególnym i tu tradycje świąteczne zawsze były trochę inne i bardziej mistyczne, pewnie dlatego, że zwykle związane były z naszymi lokalnymi wierzeniami, przesądami i zawsze bogatą w zabobony i związaną z przyrodą słowiańską duszą. I tak na przykład pilnie wypatrywano pierwszej osoby przychodzącej do domu w dniu Wigilii. W niektórych regionach odwiedziny kobiety przyjmowane były za złą wróżbę, tam też od samego rana po domach chodzili mężczyźni lub starsi chłopcy i składali życzenia, w innych regionach natomiast wręcz przeciwnie, pojawienie się kobiety w drzwiach miało zwiastować urodzaj w kolejnym roku, tam też wystrzegano się mężczyzn w kożuchu.

Wiele zwyczajów świątecznych dotyczy sfery finansowej. Na przykład, aby w kolejnym roku nie brakowało pieniędzy, przed świętami należało uregulować wszystkie długi, i pod żadnym pozorem nie można było nic pożyczać, należało również włożyć pieniądze pod talerz wigilijny, a schowanie łuski karpia w portfelu gwarantowało mnożenie banknotów lub – w formie nowoczesnej- zwiększaniu stanu limitu na kartach kredytowych. A propos wkładania czegoś pod talerz kolejna wigilijna wróżba szukała tam węgla, soli, pierścionka lub chleba. Oczywiście chleb oznaczał dostatek, sól łzy, węgiel śmierć, a pierścionek wróżył szybki ożenek lub zamążpójście. Jeżeli już mowa o zamążpójściu, tutaj przesądy wigilijne nie kończyły się tylko na niespodziance pod talerzem – w niektórych rejonach liczono porąbane drewna w dzień wigilijny -parzysta liczba oznaczała wyjście za mąż, nieparzysta kolejny rok wypatrywania narzeczonego, gdzie indziej rzucano źdźbła zboża w sufit i ilość tych zaczepionych o belki mówiła o liczbie zalotników, wreszcie wychodzono na dwór słuchając skąd dobiega szczekanie psów, co wskazywało kierunek przyjścia potencjalnego męża.

Ze zwierzętami oczywiście związane są kolejne liczne wierzenia- szansa na rozmowę w ludzkim języku, ale także mniej znana tradycja – możliwość przywołania i nakarmienia wilka – zapraszano go na wieczerzę i wystawiano w oknie łyżkę z grochem co, wg jednych naukowców badających zamierzchłe zwyczaje kulturowe, miało w magiczny sposób ochronić stada bydła lub być pokłosiem tradycji zapraszania zmarłych krewnych wśród których były też i wilkołaki- to interpretacja innych profesorów. Najprzyjemniejsza tradycja i ta dobrze znana i bliska naszym sercom to łamanie się opłatkiem i króciutki moment zapomnienia wszystkich sporów i wybraniu wybaczenia i zgody- ten zwyczaj pochodzi dopiero z XIX wieku, ale miejmy nadzieję nigdy nie zostanie zapomniany.

Polskie obyczaje a energetyka

Nie sposób od tradycji i wróżb świątecznych uciec, patrząc na polską energetykę i na niepewny rok 2016. Kiedyś było prościej, ponieważ może i świat pełen był magii tradycji to jednak w technice obowiązywały solidne inżynierskie zasady. Dziś z magii została tylko świąteczna fasada reklam w telewizji, a i zasady w energetyce są jakby bardziej magiczne, bo niekoniecznie sprawdzają się wzory inżynierów, a raczej pragnienia i interesy polityków.

Coś jednak można wróżyć i mamy też dużą możliwość interpretacji dawnych obrzędów. Na przykład jeśli chodzi o pojawienie się kobiet w rządowych obszarach decyzyjnych to chciałbym, aby była to jednak ta pomyślna wróżba, należy się tylko wystrzegać facetów w kożuchach.

Trochę gorzej z węglem- to już w dawnych czasach źle wróżyło, jeszcze na dodatek te niespłacone długi i dodatkowe pożyczki na święta. Ten problem będzie największy – wiedzą o tym wszyscy – nawet z wróżb z poprzedniej Wigilii. Niestety tu nie ma dobrych znaków, należy tylko liczyć na to, że nie zabraknie determinacji w restrukturyzacji i zrozumienia w sektorze górniczym i że zmiany muszą nastąpić, a sam węgiel, aczkolwiek ważny, nie będzie już tak modny i strategiczny jak kiedyś.

Niedawne, symboliczne zamknięcie ostatniej kopalni w Wielkiej Brytanii pokazuje, że wszystko co kiedyś było wielkie, po jakimś czasie się kończy. Sektor, w którym w Anglii, w szczytowym okresie pracowało prawie milion (!) osób, nieodwracalnie został porzucony w burzliwych czasach Margaret Thatcher, a od lat 80-tych, kiedy jeszcze zatrudnionych było ok. 100 tys. górników , czyli tyle ile u nas jest teraz, zjechano do zera. Bolesna lekcja, która powinna być przestrogą, że z nieuchronnością procesów należy się zmierzyć, a nie odkładać je na jutro. Problemem, który dziś wszystko to nakręca są ceny paliw, które malały w 2015 r. i pewnie dalej będą spadać w 2016 r. Ropa, węgiel, gaz – wszystkie surowce tanieją, a końca skali obniżek nie widać.

Wszelkie, skomplikowane analizy opracowywane w znanych ośrodkach prognostycznych są mniej warte od dawnych metod rzucania źdźbeł pod strzechę, bo w magiczny sposób dalej wszystkim opłaca się eksportować ropę i węgiel nawet jeśli ceny spadły więcej niż dwukrotnie (a zaraz i trzykrotnie). Cena węgla ARA na dziś, która wynosi 47,5 dol. za tonę i perspektywa nawet 40 dol. za tonę w przyszłym roku to najgorsze możliwe wróżby dla sektora górniczego, ale i dla energetycznego, bo tu mariaż stron właściwie jest przesądzony. Wszystkie górnicze panny są już albo wydane za energetykę (Bogdanka) albo czekają, z której strony koncernów będzie słychać wołanie, bo program wspierania od energetyki jest pewny, ale i dla energetyki bardzo bolesny i finansowo ryzykowny. Tu znowu pomóc może chyba tylko karpiowa łuska – przy napiętym finansowaniu obecnych inwestycji i chyba nierozwiązywalności problemu polskiego energy mix-a – jak mieć i OZE i jednocześnie węgiel i spełnione wymogi pakietów klimatycznych i jeszcze pieniądze w portfelu i zadowolonych inwestorów na giełdzie.

Będzie raczej niedobrze, ponieważ i spadki wartości spółek energetycznych i budzące się demony wilkołaków niezależności energetycznej przy naciskach na Nordstream II, nieuniknionym wzroście zużycia gazu w polskiej energetyce, a także widocznym na horyzoncie mocnym i nieuniknionym sporze z europejską polityką energetyczną. Cała nadzieja w łyżce grochu i obłaskawieniu wilka, choć na dobrą sprawę nie wiem jakby miało się to stać we współczesnym pogmatwanym świecie. Kiedyś chyba było łatwiej, bo było bardziej zgodnie z przyrodą, a potem w XIX i XX wieku z inżynierskim myśleniem o postępie. Dziś przy niekończących się kłótniach, swarach i walkach na prawnicze zapisy lub finansowe przywileje, może na chwile wróćmy wiec do tradycji łamania się opłatkiem, wyciszenia i zgody choć na ten jeden wigilijny wieczór.

I choć przyszłość chmurna i niepewna to tych kilku radosnych chwil z rodziną i świątecznym spokojem życzę wszystkim.