Świrski: Tesla wskazuje trendy światowej energetyki

22 lipca 2016, 11:00 Energetyka

KOMENTARZ

Prof. nzw.dr hab. inż. Konrad Świrski

Politechnika Warszawska

Prezes Transition Technologies

Niekiedy małe, blogowe wpisy zmieniają przyszłość świata. Trzeba być tylko wizjonerem, miliarderem i napisać coś nowego, a jeśli rzecz dzieje się w USA to też może i włożyć słowo po francusku. Elon Musk (kojarzyć się może z: PayPal – płatności on –line dawniej , SpaceX – rakiety kosmiczne – ciągle, Tesla Motors – innowacyjne samochody elektryczne) kilka dni temu opublikował wpis „Master Plan; Part Deux”, który pokazuje jego wizję przyszłych zmian. O tym, że wizje Muska mogą być zrealizowane pokazują fakty – lądujące pionowo rakiety i automatycznie kierowane, elektryczne samochody Tesla – nie tylko działa, ale i jest czymś co rzuca rękawice wszystkim, dotychczas istniejącym przemysłowym gigantom – nie tylko nowe koncepcje rynku, nie tylko efektowne prezentacje w power pointcie, ale prawdziwe urządzenia i prawdziwa zmiana naszego świata.

Musk pisze teraz o nowym planie na przyszłość – odnosząc się do swojej historii rozwoju Tesli – budowy kolejno elektrycznych samochodów dla bogatych, potem dla klasy średniej czy wreszcie popularnego samochodu dla wszystkich- ten ostatni punkt nie został jeszcze niezrealizowany. Teraz chce pokazać jak świat będzie zmieniał się dalej i tutaj wybiera chyba optymalne kierunki z gąszcza lobbingowo-marketingowych wizji jakimi jesteśmy zarzucani na co dzień. Musk jest praktykiem i trudno się z nim nie zgodzić – chce użyć rzeczy, które mają działać i mają zmieniać świat.

Po pierwsze – produkcja energii na własne potrzeby z magazynami energii

Tesla Motors produkuje elektryczne samochody, ale od kilku lat weszła w segment domowych magazynów energii (Powerwall). Teraz Musk chce zintegrować swoje imperium z SolarCity (czołowym w USA integratorem paneli słonecznych) i rozwijać produkcję zintegrowanych systemów domowych (co ważne nie tylko opartą o chińskie komponenty, ale o produkcję w najnowocześniejszych fabrykach w USA) – panele fotowoltaiczne – magazyn energii – samochód elektryczny. W ten sposób Musk, odłącza wszystkich, którzy kupią jego systemy od klasycznej sieci elektroenergetycznej. To praktyczna realizacja energetyki rozproszonej – po co się bawić w kosztowne rozliczenia prosumentów itp., jeśli spadną ceny paneli i PowerWalli, a spadną na pewno przy produkcji wieloskalowej. Możemy być niezależni energetycznie – oczywiście pod warunkiem, że będziemy mieli dom z odpowiednią powierzchnią dachu i mieszkamy w dobrym położeniu geograficznym gdzie przyzwoicie świeci słońce. Musk zabiera klientów nie tylko koncernom energetycznym, ale i stacjom benzynowym i koncernom surowcowym, a rynek ma przeogromny- w końcu Ameryka pełna jest domów z miejscami na panele i garażami gdzie można podłączyć elektryczne auta.

Po drugie elektryczny transport na dodatek we wszystkich formach

Tesla (lub firmy stowarzyszone lub idące zgodnie z jego polityką) w wizji Muska ma rozwinąć produkcję wszelkiego typu pojazdów elektrycznych – od samochodów osobowych poprzez samochody ciężarowe i transport miejski (autobusy). Jak zawsze po obu stronach oceanu akcenty pewnie będą rozłożone inaczej – w Europie kluczowe będą autobusy, w USA bardziej chwytliwe ciężarówki – jakby nie było kolejne 5-10 lat i pokonanie jeszcze kilku barier technologicznych (wydajność baterii i szybkość ładowania na trasie) i atak na „klasyczne” koncerny motoryzacyjne, ale już na wszystkich frontach. Patrząc na prostotę silnika elektrycznego (i eliminację problemów z emisyjnością – a raczej przeniesienie tego na poziom samego wytwarzania energii – a tu już przecież jest panel i magazyn), jeśli akumulatory będą wydajniejsze, a postęp technologiczny będzie ewoluował tak dynamicznie jak dotychczas, to cała nadzieja dotychczasowego przemysłu zostanie w ekstremalnie niskich cenach ropy – bo konkurencja Muska jest niesłychanie groźna. Wszystkie trendy grają jednak na jego korzyść i kolejne regulacje państw europejskich o preferencjach dla samochodów elektrycznych, pokazują, że świat się zmienia.

Po trzecie – Autonomiczne i automatyczne kierowanie

Samochody Tesli pokazują już dzisiaj, że potrafią jeździć same. Taka możliwość to całkowita zmiana systemu transportowego na automatyczny – na początku pewnie zostanie wprowadzony jedynie na zinformatyzowanych autostradach i drogach szybkiego ruchu, po których będą jechały samochody same kontrolujące bezpieczeństwo i punkt docelowy (zapomnijmy o przekroczeniach prędkości i niebezpiecznej jeździe prawym pasem). Potem po kolei dołączone zostaną mniejsze drogi i finalnie miasta. Tu opór będzie trwał, ale za około 20 lat szlachetna sztuka prowadzenia auta przejdzie powoli do lamusa (wówczas też już nikt nie będzie umiał pisać ręcznie, a co gorsze, pewnie też i nikt nie będzie czytał książek – więc są i efekty uboczne postępu).

Po czwarte – tzw. sharing – czyli użyczanie sprzętu

Musk zauważa to, co powoli zauważają wszyscy – świat zmienia się (lub my zmieniamy konsumentów) w stronę wypożyczania, a nie posiadania. Nasz samochód jest wykorzystywany maksymalnie tylko przez kilka godzin dziennie – dlaczego ma stać bezczynnie? Albo po co mamy kupować samochód jeśli można go wypożyczać. To też się składa z dotychczasowym działaniem i innymi punktami wizji Muska – przecież elektryczne Tesle wyglądają tak samo i będą się same prowadziły – dlaczego ich nie wypożyczać tak jak wypożycza się miejskie rowery. Informatyka i Internet Rzeczy pomoże w tym jeszcze bardziej, tutaj pisałem o tym na blogu – więc w punkcie sharing mamy dokładnie takie same zdanie.

W konsekwencji – wizja Muska jest spójna i praktyczna. Zabiera z rynku najbardziej interesujących klientów- tych, którzy maja pieniądze, mają domy, mogą odłączyć się od sieci, jeżdżą samochodem, są skłonni do zmian (wypożyczania) i chętnie zainwestują w ekologie – szczególnie jeśli dostaną jakieś zachęty podatkowe. W ten sposób atakuje wszystkie obecne „starodawne koncerny” – energetyka, motoryzacja – wybierając najlepsze bakalie z ciastka. Oczywiście, ktoś będzie musiał zająć się tymi, którzy nie mają domów, mieszkają w miejskich gettach i których nie stać na nowoczesny samochód, ale to zostanie dla tzw. low end – koncernów obsługujących klientów dających najmniejsze zyski. Ale chyba było tak zawsze w historii i temu nie należy się dziwić – raczej szybko dostosować się do zmieniających trendów.

Co to wszystko znaczy dla polskiej energetyki i naszej przyszłości?

Tu jak zawsze nasza historycznie umęczona Ojczyzna nie będzie miała lekko. Nie mamy tak korzystnych warunków klimatycznych (słońce), nie mamy globalnych firm sprzedających na wszystkich kontynentach, ale przede wszystkim nie mamy takiej fajnej bazy krajowych klientów posiadających domy, samochody i pieniądze na inwestycje. Próba zbudowania własnego elektrycznego samochodu będzie raczej trudna (za mała potencjalna sprzedaż), a konkurencja Tesli i innych budzących się „klasycznych” gigantów motoryzacji staje się ogromna. Pewnie znacznie łatwiej będzie w przypadku autobisów elektrycznych (potencjał polskich fabryk i możliwość budowy własnego rynku) – dobrze że ten pomysł widać w ministerstwach i pewnie warto go kontynuować, a przede wszystkim mieć cierpliwość, bo przecież wszyscy znamy polski „słomiany ogień. Elektryczne pojazdy to bardzo ciężki kawałek chleba i jeszcze wiele razy zarówno Tesla jak i wszyscy inni będą mieli pod górę z wynikami finansowymi, niemniej jednak w elektryczne autobusy inwestować chyba warto. Raczej nie damy rady zbudować czysto polskich systemów autonomicznej jazdy, ale jestem pewien, że polscy programiści (i cześć nawet polskich firm) będzie w wielu informatycznych projektach efektywnie uczestniczyć.

Najtrudniej jest z energetyką – ona też musi się zmieniać. Z jednej strony potencjalnie w następnej dekadzie (raczej pod koniec) można liczyć się ze stopniowym zwiększaniem zapotrzebowania na energię (elektryczne samochody będą zabierały rynek ropie naftowej i przekazywały go do energetyki), ale i koniecznością produkcji energii z mniejszą ilością CO2. Gdzieś tą energię trzeba wyprodukować. Podejście Muska z autonomicznymi systemami paneli i zasobników energii w Polsce może zadziałać tylko dla ograniczonej grupy konsumentów (dom , działka , inwestycja – warto popatrzeć na wyliczenia pokazywane przez entuzjastów – tam użytkownik ma mieć 7kW w słońcu i 7 kW w wietrze na swoim domu, aby być niezależnym – konia z rzędem temu, kto ma taki dom i takie możliwości zabudowy – o wiatraku i ustawie nie wspomnę, a na 1kW słońca dalej dziś trzeba 6m2 dachu i to w miarę w dobrą stronę zwróconego). Polska nie ma (tak jak Stany Zjednoczone) tak rozbudowanej klasy średniej z domkami na przedmieściach i garażami na 2 samochody. Prawdopodobnie krajowe „rodzynki” – najlepsi klienci zostaną szybko zagospodarowania jak tylko panele i magazyny domowe będą tańsze – tu może część korporacji energetycznych przyłączy się do trendu i zaoferują taka usługę „od siebie” , ratując przynajmniej część rynku. Elektrownie muszą jednak dalej działać „normalne” i nie mogą być to jedynie elektrownie na węgiel. Słabe z punktu OZE (słońce, wiatr) położenie Polski będzie powodowało problem, ale po 2020 prawdopodobne będzie konieczne reaktywowanie inwestycji w to co w OZE możliwe (oczywiście jeśli utrzyma się polityka klimatyczna UE). Polska energetyka cały czas jest więc skazana na szamotanie się pomiędzy ograniczeniami i byciem pod presją zmian technologicznych i ograniczeń regulacyjnych Unii, a nowy postęp technologiczny szamotanie to tylko zaostrzy. Łatwa i wydająca się do zrealizowania, ścieżka zadowolenia sektora górniczego i klasycznego wytwarzania (budowa nowych bloków węglowych) niestety wpada na problem CO2 i albo musi być zmodyfikowana o nowe pomysły albo … unijne regulacje znikną, ale jak zawsze może to spowodować jeszcze gorsze konsekwencje geopolityczne. W jednym ze scenariuszy można wyobrazić sobie ultranowoczesne polskie drogi z autonomicznymi, elektrycznymi samochodami i polskie miasta z polskimi elektrycznymi autobusami, a wszystko napędzane… węglem. Aczkolwiek ten scenariusz to tylko w snach, a bardziej należy się przygotowywać na wybory pomiędzy kosztownymi i bolesnymi decyzjami. Na razie na „Master Plan; Part Deux” Muska powinniśmy odpowiedzieć jak najszybciej – polskim Energy mix (wyborem optymalnej restrukturyzacji węgiel-gaz-OZE), polskim udziałem w elektrycznym transporcie (autobusem), polskimi informatykami do wypożyczenia i szybkim dostosowaniem się do nowych trendów konsumenckich. To ostatnie będzie najszybsze i automatyczn, o informatyków też jestem spokojny, jak zawsze pierwsze punkty polskiego master planu będą najtrudniejsze.