icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Świrski: TOP Trendy 2014/2015…w energetyce

KOMENTARZ

prof. nzw. dr hab. inż. Konrad Świrski,

Transition Technologies SA

Końcówka roku najczęściej skłania nas do podsumowań, bilansów oraz określania prognoz i wyzwań na rok kolejny, ale nie tylko. To również moment, w którym następuje zmiana trendów, w którym obserwujemy pojawienie się czegoś co będzie najbardziej modne, najbardziej pożądane lub choćby najczęściej wymieniane w newsach i blogach.

Łatwo coś takiego zobaczyć w muzyce i rozrywce – zmiana na przełomie 2014 i 2015 niewątpliwie upływa pod znakiem golizny… bynajmniej nie z powodu niedostatku, biedy czy ubóstwa. Od dawna wiadomo, że dzisiaj od umiejętności, barwy głosu czy doświadczenia artysty znacznie ważniejszy jest wizerunek sceniczny, który w tym przypadku jest jakby przykrótki i „wieleodsłaniający”. Każdy kto ma dorastające dzieci na pewno z zaciekawianiem śledzi transformacje gwiazdeczek z młodzieżowych kanałów, które z filmowych niegrzecznych nastolatek przeistoczyły się w śpiewające, młode kobiety, pokazujące literalnie wszystkie swoje wdzięki w układach scenicznych, które najbliższe są dyscyplinie zwanej „pole dance”. Naga góra jest już właściwie standardem, styliści z nożyczkami obcinający wszystko co możliwe przesuwają się coraz niżej i na pewno w 2015 zobaczymy sporo zadziwiających widoków- dla równowagi zmysłów niestety raczej nie usłyszymy dobrej muzyki. Skoro już patrzymy w przyszłość, może warto nakreślić prognozy również dla energetyki.

Odpisywanie na straty energetyki konwencjonalnej. Proces rozpoczął się kilka lat temu, ale w 2014 nabrał rozpędu. Największe zachodnie koncerny energetyczne przesuwają swoje węglowe (głównie kamienne) assety (elektrownie) do wydzielonych spółek, aby zgrabnie odpisać straty z bilansu. Proces kładzenia krzyżyka na węgiel widać w wypowiedziach GDF, RWE, Vattenfalla oraz innych pionierów europejskiej energetyki i jest kwintesencją zniecierpliwienia koncernów- jak długo można utrzymywać sensowne z punktu widzenia inżynierskiego jednostki, ale zupełnie nieefektywne i bardzo ryzykowane ekonomicznie – w obecnych zwariowanych europejskich regulacjach prawnych. W całej Europie Zachodniej węgiel spisywany jest więc na straty, w Polsce jeszcze broni się nowymi inwestycjami, ale jak wiadomo modowe trendy docierają do nas zawsze z opóźnieniem.

Energetyka technologicznie przesuwa się do Azji. Jeszcze kilka lat temu, każdy z wielkich międzynarodowych dostawców technologii energetycznych dzielił swój biznes na regiony USA, Europę i Azję. Optymalnie w prezentacjach korporacyjnych, prowadzone biznesy w każdym z nich były mniej więcej takie same. Dziś jest już zupełnie inaczej, przynajmniej w wielkiej energetyce. Wystarczy spojrzeć na ilość nowobudowanych elektrowni jądrowych (USA-4, Europa-4, Azja-20) czy dużych instalacji energetycznych (USA-20, Europa-10, Azja-100). O ile zapotrzebowanie na energię w Europie stoi i cała zmiana polega na wejściu źródeł odnawialnych, o ile w USA rewolucja łupkowa przenosi większą uwagę na gaz, to w Chinach , Indiach czy innych państwach regionu Azji inwestycje w energetykę, zarówno tą konwencjonalną, jądrową czy odnawialną, cały czas są na topie. Korporacje dostawców odpowiadają zgodnie z logiką biznesu- przenoszą swoje zainteresowanie i zasoby… tam gdzie się buduje. Kolejny rok to powolny zmierzch europejskich gigantów (widać np. w sprzedaży Alstom do GE) i niebawem wszystkie fabryki wielkich energetycznych urządzeń będą lokalizowane w Chinach. Za tym także idzie inżyniering, a także sam nadzór inwestycji. Dzisiejsze firmy chińskie to nie stary COVEX bankrutujący na polskiej autostradzie, ale bardzo silne, światowe korporacje coraz chętniej inwestujące w światowe firmy i mające całkiem niezły poziom technologiczny. Zasilane zamówieniami z rynku wewnętrznego, przy ich poziomie wynagrodzeń i dostępności inżynierów, a także przy kupnie dostępu do rynków i technologii – będą nie do pokonania. Nie do końca jest to widoczne dla naszych rodzimych firm zasilanych ostatnią falą krajowych inwestycji w węgiel i gaz, ale jeszcze kilka lat, a większość światowych firm energetycznych będzie… mniej lub bardziej azjatycka.

Coraz więcej problemów z awariami i wypadkami. Cały światowy przemysł wpada także w inny zadziwiający trend- mianowicie zwiększającą się ilość katastrof. Pomimo lepszych systemów automatyki, norm i procedur oraz doskonałych certyfikatów jakości, awarie jak były tak i są, tylko z większa częstotliwością. Jak zawsze jednym z czynników jest „human factor”- degradacja podejścia do zawodu inżyniera sprawia, że coraz częściej procedura zastępuje zdrowy rozsądek. Inną okolicznością jest prymat krótkoterminowych oszczędności (jak np. wyników w corocznych bilansach firm) nad techniką- parafrazując stary slogan z czasów komunistycznych buduje się szybciej i taniej, ale już niestety nie lepiej. Nacisk na kilka dolarów lub euro zysku więcej powoduje oszczędności w obszarach technologii i bezpieczeństwa, ale dla finansistów i prawników, przecież wszystko jedno bo niezawodność urządzeń jest dalej na poziomie powyżej 90% (niby oszczędność powoduje tylko mały procent mniej a dla zawsze chętnych do sprawdzenia rachunków prawdopodobieństwa, awarii i katastrof – piękna okazja do wślizgnięcia się do danej elektrowni). Pomaga na pewno temu też i szybka rotacja kadr zarówno po stronie zamawiających (koncerny energetyczne) jak i dostawców oraz firm inżynierskich i konsultingowych. Energetykę dotyka choroba z rynku przedmiotów masowych- jakże kuszące jest, żeby wszystko działało tylko przez okres gwarancji, a potem… przecież i tak będziemy już pracować w innych firmach, a i firma będzie miała inną nazwę i właściciela.

Cenowa jazda na huśtawce. Kolejne dobre lata dla agresywnych inwestorów ( dawno temu zwanych spekulantami) a słabe dla długoterminowych inwestycji. Żonglerka ustawami, nowymi regulacjami, niejasnymi zapisami w konkluzjach właściwie rozregulowały rynek energetyczny. Poprzez dodanie nowych trendów(aktualnie zjazdowych) w cenach paliw (węgiel, ropa, gaz) dzisiaj nie sposób racjonalnie przewidzieć jak zachowa się rynek, jakie będą ceny energii ani w co inwestować. Nastały dobre czasy dla kogoś w stylu „Wilka z Wall Street” – w końcu dzisiaj za głupie i ignoranckie uważa się właśnie niekorzystanie z nielegalnych informacji, brak PR i niebotycznych zysków na słomianych inwestycjach.

Public Relations przede wszystkim. Sprawdza się stara prawda – nie ważne jaki jesteś, ważne jak opisuje Cię prasa i TV. W natłoku informacji najważniejsze stają się te wzbudzające emocje i widać to codziennie w telewizyjnych newsach czy informacyjnych portalach internetowych- aktualnie- kolejna awaria w ukraińskiej elektrowni jądrowej. Co prawda to inne urządzenie, a nie reaktor (taka sama awaria w elektrowni węglowej nie doczekałaby się nawet pół linijki w newsach), które nie ma nic wspólnego z radiacją, radiologią ani bomba atomową, ale zawsze można (jak kilka tygodni wcześniej) wzbudzić panikę pytaniem czy przypadkiem w Polsce nie mamy właśnie chmury radioaktywnej (na stronie PAA jest mapa z pomiarami z każdego dnia – wiec można sobie sprawdzić, ale portale i hejterzy wiedzą przecież lepiej). Natomiast jeżeli chodzi o energetykę jądrową na Ukrainie to problem istnieje, bo jeśli konflikt dalej będzie się wzmagał to nawet nie samo bezpośrednie zagrożenie ostrzałem i wybuchem jest istotne (chociaż to niewątpliwie też), ale sam problem dostaw paliwa i nadzoru technologii. Jeśli nastąpi embargo technologiczne, Ukraina musi zmienić dostawców paliwa jądrowego, które co prawda jest wykonalne, ale niebanalne i wymaga czasu oraz musi wzmocnić kontrole techniczną, a pamiętajmy, że pozostaje problem części zamiennych i remontów (inne technologie).

Energetyka jako narzędzie wojenne. Chińskie przysłowie, a może rodzaj złej wróżby „abyś żył w ciekawych czasach” zaczyna się złowieszczo sprawdzać, bo czasy niespokojne i ciekawe. Dochodzi do nieznanych wcześniej paradoksów, w które zamieszana jest energetyka. Obecne stosunki Ukraina – Rosja, gdzie trwa stan niewypowiedzianej wojny, ale przy okazji kursują pociągi i autobusy i trwa quasi-normalna wymiana handlowa, pokazały jak dziwacznie można wpleść w konflikt zbrojny i energetykę. Mamy więc sytuację, w której jedno państwo cały czas zasila w prąd swój kawałek terytorium (Krym), który już został przyłączony do innego państwa, a na dodatek też zapewnia światło, gaz i ciepło do miast z których separatyści ostrzeliwują siły rządowe. Obie strony szachują się wzajemnymi powiazaniami energetycznymi- my wam damy gaz po zawyżonej cenie, ale nie damy węgla, no to my odłączymy wam prąd i wodę. Po tym postrzelamy sobie trochę z przenośnych zestawów rakietowych Grad, aby znowu wznowić dostawy surowców, ale pewnie też i przesłać sobie rachunki za zużycie energii, których i tak nie zapłacimy, bo są zaległości za gaz. W tym wszystkim są zupełnie zdezorientowani ludzie, którzy muszą siedzieć po ciemku, marznąć i oczekiwać jakie będą kolejne kroki.

Trendy można dalej mnożyć i opisywać, bo jest ich na pewno o wiele więcej. Ale najgorsze w nich jest to, że właściwie żaden nie dotyczy technologii. To chyba znak czasów, bo przecież w muzyce, też nie mówi się o nowych dźwiękach czy stylach muzycznych, ale już tylko o tym, jak i z kim, kto i kiedy się rozebrał. Nic dziwnego więc, że w nowych energetycznych TOP Trendach 2015… właściwe nie ma już żadnej energetyki jaką znamy.

KOMENTARZ

prof. nzw. dr hab. inż. Konrad Świrski,

Transition Technologies SA

Końcówka roku najczęściej skłania nas do podsumowań, bilansów oraz określania prognoz i wyzwań na rok kolejny, ale nie tylko. To również moment, w którym następuje zmiana trendów, w którym obserwujemy pojawienie się czegoś co będzie najbardziej modne, najbardziej pożądane lub choćby najczęściej wymieniane w newsach i blogach.

Łatwo coś takiego zobaczyć w muzyce i rozrywce – zmiana na przełomie 2014 i 2015 niewątpliwie upływa pod znakiem golizny… bynajmniej nie z powodu niedostatku, biedy czy ubóstwa. Od dawna wiadomo, że dzisiaj od umiejętności, barwy głosu czy doświadczenia artysty znacznie ważniejszy jest wizerunek sceniczny, który w tym przypadku jest jakby przykrótki i „wieleodsłaniający”. Każdy kto ma dorastające dzieci na pewno z zaciekawianiem śledzi transformacje gwiazdeczek z młodzieżowych kanałów, które z filmowych niegrzecznych nastolatek przeistoczyły się w śpiewające, młode kobiety, pokazujące literalnie wszystkie swoje wdzięki w układach scenicznych, które najbliższe są dyscyplinie zwanej „pole dance”. Naga góra jest już właściwie standardem, styliści z nożyczkami obcinający wszystko co możliwe przesuwają się coraz niżej i na pewno w 2015 zobaczymy sporo zadziwiających widoków- dla równowagi zmysłów niestety raczej nie usłyszymy dobrej muzyki. Skoro już patrzymy w przyszłość, może warto nakreślić prognozy również dla energetyki.

Odpisywanie na straty energetyki konwencjonalnej. Proces rozpoczął się kilka lat temu, ale w 2014 nabrał rozpędu. Największe zachodnie koncerny energetyczne przesuwają swoje węglowe (głównie kamienne) assety (elektrownie) do wydzielonych spółek, aby zgrabnie odpisać straty z bilansu. Proces kładzenia krzyżyka na węgiel widać w wypowiedziach GDF, RWE, Vattenfalla oraz innych pionierów europejskiej energetyki i jest kwintesencją zniecierpliwienia koncernów- jak długo można utrzymywać sensowne z punktu widzenia inżynierskiego jednostki, ale zupełnie nieefektywne i bardzo ryzykowane ekonomicznie – w obecnych zwariowanych europejskich regulacjach prawnych. W całej Europie Zachodniej węgiel spisywany jest więc na straty, w Polsce jeszcze broni się nowymi inwestycjami, ale jak wiadomo modowe trendy docierają do nas zawsze z opóźnieniem.

Energetyka technologicznie przesuwa się do Azji. Jeszcze kilka lat temu, każdy z wielkich międzynarodowych dostawców technologii energetycznych dzielił swój biznes na regiony USA, Europę i Azję. Optymalnie w prezentacjach korporacyjnych, prowadzone biznesy w każdym z nich były mniej więcej takie same. Dziś jest już zupełnie inaczej, przynajmniej w wielkiej energetyce. Wystarczy spojrzeć na ilość nowobudowanych elektrowni jądrowych (USA-4, Europa-4, Azja-20) czy dużych instalacji energetycznych (USA-20, Europa-10, Azja-100). O ile zapotrzebowanie na energię w Europie stoi i cała zmiana polega na wejściu źródeł odnawialnych, o ile w USA rewolucja łupkowa przenosi większą uwagę na gaz, to w Chinach , Indiach czy innych państwach regionu Azji inwestycje w energetykę, zarówno tą konwencjonalną, jądrową czy odnawialną, cały czas są na topie. Korporacje dostawców odpowiadają zgodnie z logiką biznesu- przenoszą swoje zainteresowanie i zasoby… tam gdzie się buduje. Kolejny rok to powolny zmierzch europejskich gigantów (widać np. w sprzedaży Alstom do GE) i niebawem wszystkie fabryki wielkich energetycznych urządzeń będą lokalizowane w Chinach. Za tym także idzie inżyniering, a także sam nadzór inwestycji. Dzisiejsze firmy chińskie to nie stary COVEX bankrutujący na polskiej autostradzie, ale bardzo silne, światowe korporacje coraz chętniej inwestujące w światowe firmy i mające całkiem niezły poziom technologiczny. Zasilane zamówieniami z rynku wewnętrznego, przy ich poziomie wynagrodzeń i dostępności inżynierów, a także przy kupnie dostępu do rynków i technologii – będą nie do pokonania. Nie do końca jest to widoczne dla naszych rodzimych firm zasilanych ostatnią falą krajowych inwestycji w węgiel i gaz, ale jeszcze kilka lat, a większość światowych firm energetycznych będzie… mniej lub bardziej azjatycka.

Coraz więcej problemów z awariami i wypadkami. Cały światowy przemysł wpada także w inny zadziwiający trend- mianowicie zwiększającą się ilość katastrof. Pomimo lepszych systemów automatyki, norm i procedur oraz doskonałych certyfikatów jakości, awarie jak były tak i są, tylko z większa częstotliwością. Jak zawsze jednym z czynników jest „human factor”- degradacja podejścia do zawodu inżyniera sprawia, że coraz częściej procedura zastępuje zdrowy rozsądek. Inną okolicznością jest prymat krótkoterminowych oszczędności (jak np. wyników w corocznych bilansach firm) nad techniką- parafrazując stary slogan z czasów komunistycznych buduje się szybciej i taniej, ale już niestety nie lepiej. Nacisk na kilka dolarów lub euro zysku więcej powoduje oszczędności w obszarach technologii i bezpieczeństwa, ale dla finansistów i prawników, przecież wszystko jedno bo niezawodność urządzeń jest dalej na poziomie powyżej 90% (niby oszczędność powoduje tylko mały procent mniej a dla zawsze chętnych do sprawdzenia rachunków prawdopodobieństwa, awarii i katastrof – piękna okazja do wślizgnięcia się do danej elektrowni). Pomaga na pewno temu też i szybka rotacja kadr zarówno po stronie zamawiających (koncerny energetyczne) jak i dostawców oraz firm inżynierskich i konsultingowych. Energetykę dotyka choroba z rynku przedmiotów masowych- jakże kuszące jest, żeby wszystko działało tylko przez okres gwarancji, a potem… przecież i tak będziemy już pracować w innych firmach, a i firma będzie miała inną nazwę i właściciela.

Cenowa jazda na huśtawce. Kolejne dobre lata dla agresywnych inwestorów ( dawno temu zwanych spekulantami) a słabe dla długoterminowych inwestycji. Żonglerka ustawami, nowymi regulacjami, niejasnymi zapisami w konkluzjach właściwie rozregulowały rynek energetyczny. Poprzez dodanie nowych trendów(aktualnie zjazdowych) w cenach paliw (węgiel, ropa, gaz) dzisiaj nie sposób racjonalnie przewidzieć jak zachowa się rynek, jakie będą ceny energii ani w co inwestować. Nastały dobre czasy dla kogoś w stylu „Wilka z Wall Street” – w końcu dzisiaj za głupie i ignoranckie uważa się właśnie niekorzystanie z nielegalnych informacji, brak PR i niebotycznych zysków na słomianych inwestycjach.

Public Relations przede wszystkim. Sprawdza się stara prawda – nie ważne jaki jesteś, ważne jak opisuje Cię prasa i TV. W natłoku informacji najważniejsze stają się te wzbudzające emocje i widać to codziennie w telewizyjnych newsach czy informacyjnych portalach internetowych- aktualnie- kolejna awaria w ukraińskiej elektrowni jądrowej. Co prawda to inne urządzenie, a nie reaktor (taka sama awaria w elektrowni węglowej nie doczekałaby się nawet pół linijki w newsach), które nie ma nic wspólnego z radiacją, radiologią ani bomba atomową, ale zawsze można (jak kilka tygodni wcześniej) wzbudzić panikę pytaniem czy przypadkiem w Polsce nie mamy właśnie chmury radioaktywnej (na stronie PAA jest mapa z pomiarami z każdego dnia – wiec można sobie sprawdzić, ale portale i hejterzy wiedzą przecież lepiej). Natomiast jeżeli chodzi o energetykę jądrową na Ukrainie to problem istnieje, bo jeśli konflikt dalej będzie się wzmagał to nawet nie samo bezpośrednie zagrożenie ostrzałem i wybuchem jest istotne (chociaż to niewątpliwie też), ale sam problem dostaw paliwa i nadzoru technologii. Jeśli nastąpi embargo technologiczne, Ukraina musi zmienić dostawców paliwa jądrowego, które co prawda jest wykonalne, ale niebanalne i wymaga czasu oraz musi wzmocnić kontrole techniczną, a pamiętajmy, że pozostaje problem części zamiennych i remontów (inne technologie).

Energetyka jako narzędzie wojenne. Chińskie przysłowie, a może rodzaj złej wróżby „abyś żył w ciekawych czasach” zaczyna się złowieszczo sprawdzać, bo czasy niespokojne i ciekawe. Dochodzi do nieznanych wcześniej paradoksów, w które zamieszana jest energetyka. Obecne stosunki Ukraina – Rosja, gdzie trwa stan niewypowiedzianej wojny, ale przy okazji kursują pociągi i autobusy i trwa quasi-normalna wymiana handlowa, pokazały jak dziwacznie można wpleść w konflikt zbrojny i energetykę. Mamy więc sytuację, w której jedno państwo cały czas zasila w prąd swój kawałek terytorium (Krym), który już został przyłączony do innego państwa, a na dodatek też zapewnia światło, gaz i ciepło do miast z których separatyści ostrzeliwują siły rządowe. Obie strony szachują się wzajemnymi powiazaniami energetycznymi- my wam damy gaz po zawyżonej cenie, ale nie damy węgla, no to my odłączymy wam prąd i wodę. Po tym postrzelamy sobie trochę z przenośnych zestawów rakietowych Grad, aby znowu wznowić dostawy surowców, ale pewnie też i przesłać sobie rachunki za zużycie energii, których i tak nie zapłacimy, bo są zaległości za gaz. W tym wszystkim są zupełnie zdezorientowani ludzie, którzy muszą siedzieć po ciemku, marznąć i oczekiwać jakie będą kolejne kroki.

Trendy można dalej mnożyć i opisywać, bo jest ich na pewno o wiele więcej. Ale najgorsze w nich jest to, że właściwie żaden nie dotyczy technologii. To chyba znak czasów, bo przecież w muzyce, też nie mówi się o nowych dźwiękach czy stylach muzycznych, ale już tylko o tym, jak i z kim, kto i kiedy się rozebrał. Nic dziwnego więc, że w nowych energetycznych TOP Trendach 2015… właściwe nie ma już żadnej energetyki jaką znamy.

Najnowsze artykuły