Szulecki: W polityce rządu pewna jest tylko niepewność

21 listopada 2013, 12:55 Energetyka

KOMENTARZ

Kacper Szulecki

Kultura Liberalna

Nie owijając w bawełnę, odwołanie na dwa dni przed końcem oenzetowskiego Szczytu Klimatycznego ministra środowiska Marcina Korolca – organizatora i formalnego przewodniczącego tej imprezy – to jasny komunikat. Polski rząd ma proces globalnych międzyrządowych negocjacji klimatycznych za nic. Oczywiście, nowy minister obejmie stanowisko dopiero tydzień po zamknięciu Szczytu, ale odbieranie mandatu Korolcowi w dniach dyplomatycznej kulminacji spotkania na Stadionie Narodowym jest równoznaczne z wycofaniem się Polski z negocjacji. Nie rzuca si w takim momencie ręcznika, nie zmienia się konia w trakcie wyścigu – sportowych metafor można znaleźć więcej.

To oczywiście nie jest zaskoczenie, jedynie potwierdzenie powtarzanej w kuluarach prawdy. Jednak jest to też błąd. Prezydencja Polski na COP-ie się nie kończy. Maciej Grabowski, minister in spe, nie ma szans wdrożyć się w ten proces w najbliższych miesiącach – dlatego też Korolec będzie kontynuował pracę na tym polu niejako z drugiego szeregu do końca 2014 roku. Polityka energetyczna i klimatyczna UE to przy skomplikowaniu negocjacji wokół Ramowej Konwencji w sprawie zmian klimatu – bułka z masłem. Ministerstwo środowiska samo musi wypożyczać czasowo ekspertów z innych instytucji, zatem nie oczekujmy, że Grabowski będzie miał jakąkolwiek dalekosiężną wizję (nie miał jej też Korolec). Ten ruch jest dla polski dyplomatycznym samookaleczeniem.

Premier rzecz jasna tylko przyspieszył nieuniknione – w rozmowach przed Szczytem obstawiałem, że Korolec nie doczeka na stanowisku do końca roku. Z dwóch powodów. Po pierwsze, oczekiwania premiera wobec COP 19 i ministra środowiska w jego kontekście, były irracjonalne. Po drugie, stanowisko ministra środowiska jest przez Tuska obsadzane do realizacji konkretnych, krótkoterminowych celów. Minister Korolec, ekonomista z resortu gospodarki, miał za zadanie walczyć z unijną polityką energetyczną i klimatyczną na wszystkich frontach (zamiast ją kształtować lub dostosować polską politykę tak, żeby na polityce unijnej korzystać). Teraz czas na nową batalię – o regulacje środowiskowe związane z eksploatacją gazu łupkowego. Maciej Grabowski przynosi więc nową agendę, bo według premiera misja Korolca została zakończona.

Czy z sukcesem? Premier być może uważa, że tak. Chyba jednak myli myślenie życzeniowe obecne w polskich mediach i nieuzasadnione opinie części analityków – z prawdą. Polska wcale nie ukształtowała debaty klimatycznej i energetycznej, ani na forum ONZ, ani na forum UE, pod swoje interesy. Ma do tego bardzo ograniczone narzędzia, ma też fatalną prasę (przy czym gwałtowne odwołanie przewodniczącego COP na dwa dni po otwarciu i tak już niefortunnego węglowego „anty-szczytu” – na pewno wizerunkowi Polski nie pomoże). Dodatkowo, o czym warto tu wspomnieć, premier ściągnął z Brukseli Lenę Kolarską-Bobińską, której racjonalna i mrówcza „praca u podstaw” w Parlamencie Europejskim zrobiła pewnie więcej dla zrozumienia (nie siłowego promowania) polskiego punktu widzenia w energetyce niż działania na poziomie rządowym. Pani Profesor ma szansę być dobrym szefem resortu szkolnictwa, ale jeśli rzeczywiście Polska przygotowuje się do bitwy o łupki, to możemy odczuć na forum PE jej brak.

Mówiąc ogólniej, szkoda, że jedyną pewną rzeczą w rządzie – w polityce energetycznej, klimatycznej i środowiskowej – jest niepewność i niestabilność. Personalne zmiany ostatnich dni każą nam sądzić, że energetyka atomowa zostaje spisana na straty, a cała uwaga będzie skupiona na gazie łupkowym – na razie surowcu hipotetycznym, choć pod wieloma względami obiecującym. Wiemy to jednak tylko z plotek i czytania miedzy wierszami, bo strategii energetycznej jak nie było tak nie ma (chyba nie można za strategię uznać buńczucznych i nieprzemyślanych deklaracji o wieczystej miłości do węgla – rodzimego i z importu). Bez strategii nie ma polityki. Przewagą środowisk ekologicznych – tych radykalnych i tych mainstreamowych – jest to, że mają jakąkolwiek wizję. Wiedzą,  gdzie mamy się znaleźć w dłuższym terminie (powiedzmy w 2050). Mogą więc przygotowywać konkretne projekty polityki energetycznej, która ma nas tam doprowadzić. Rząd Donalda Tuska nie ma wizji Polski 2050, ani nawet 2030, siłą rzeczy nie może mieć sensownej polityki. W najbliższych miesiącach, wobec zbliżającej się dyskusji o unijnej polityce energetycznej do 2030, ten brak wizji i konkretnego planu będzie dla nas bardzo bolesny.

Smutne jest wreszcie to, że od czasu Macieja Nowickiego nasz kraj nie doczekał się ministra środowiska z prawdziwego zdarzenia – jedynie osoby pełniące obowiązki ministra środowiska. Fakt, Marcin Korolec zrobił wiele dobrego dla Puszczy Białowieskiej, ale może czas najwyższy obsadzić ten naprawdę ważny resort specjalistą w dziedzinie ochrony środowiska, a nie ekonomistą w roli euro-negocjatora.

Kacper Szulecki, doktor nauk społecznych, zajmuje się polityką klimatyczną i energetyczną w berlińskiej Hertie School of Governance, założyciel Instytutu Studiów nad Środowiskiem i Polityką (ESPRi) we Wrocławiu, członek redakcji tygodnika „Kultura Liberalna”.