Szurowska: Jakie są wady i zalety mrożenia cen energii?

11 lipca 2024, 07:25 Energetyka

– Po pierwszym lipca 2024 roku mrożenia cen energii miało już nie być, ale rząd zdecydował się na przedłużenie tego mechanizmu, jednak z wyższą kwotą maksymalną. Postanowiliśmy zebrać i przeanalizować 3 argumenty za i 3 argumenty przeciw utrzymaniu zamrożenia cen – pisze Maria Szurowska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Żarówki. Fot. Pixabay
Żarówki. Fot. Pixabay

1. ZA: niższe ceny dla odbiorcy końcowego

Dzięki mechanizmowi ustalenia ceny maksymalnej odbiorcy końcowi zapłacili mniej za energię w miesiącach, kiedy ceny poszybowały w górę – to nie ulega kwestii. Firma Optimal Energy przygotowała dla money.pl zestawienie, z którego wynikało, że uwolnienie cen energii spowodowałoby u niektórych odbiorców rachunki wyższe nawet o 80 procent. Widmo tego skoku miało skłonić rządzących do utrzymania zamrożenia cen po pierwszym lipca 2024 roku.

Jeśli jednak przeanalizować te dane to może okazać się, że to wszystko tylko tak strasznie brzmi. Złowieszcze 80 procent zostało wyliczone bowiem dla gospodarstw domowych, które zużywają bardzo mało prądu (ok. 1500 kWh rocznie), co oznacza, że ich rachunki za energię też nie są wysokie. Mowa tutaj o różnicy rzędu kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Tak przedstawiona nie jest to zatem podwyżka, która zrobiłaby na kimkolwiek szczególne wrażenie. Pozostałe wyliczenia podane przez Optimal Energy nie są w ogóle szokujące – w np. gospodarstwie domowym, które rocznie zużywa 2500 kWh miałoby być to 7,2 procent.

2. ZA: ochrona wrażliwej warstwy społeczeństwa

Naturalnie, podwyższone ceny energii najbardziej odczują odbiorcy, których budżety domowe są napięte. Jeśli więc przestaniemy mrozić ceny, może okazać się, że będący na skraju ubóstwa wpadną w nie. Z tej perspektywy zamrożenie cen można odczytać jako walkę z ubóstwem energetycznym.

Z drugiej jednak strony jako państwo wypracowaliśmy mechanizmy wsparcia ubogich i walki z ubóstwem energetycznym poprzez jednostki dedykowane do tego: Miejskie i Wiejskie Ośrodki Pomocy Społecznej. To one działają lokalnie i znają sytuację swoich podopiecznych, przez co są w stanie reagować w momencie wystąpienia problemu. Systemowe mrożenie cen jest więc rozwiązaniem zbyt szerokim na jednostkowy problem (mówiąc kwieciście: strzelanie z armaty do wróbla). Dodatkowo pozbawia mechanizmu zachęcania do oszczędzania energii – nawet jeśli podopieczni GOSP lub MOPS otrzymują wsparcie to widząc wysoki rachunek za energię zauważają, że mogą go dodatkowo obniżyć poprzez jej oszczędność, a zaoszczędzone wsparcie przeznaczyć na inne potrzeby.

3. ZA: utrzymanie w ryzach inflacji

Wojna w Ukrainie pogłębiła tendencję wzrostu dynamiki inflacji. Ceny energii mają na nią znaczący wpływ i ich uwolnienie odbiłoby się w tym wskaźniku. W warunkach podwyższonej inflacji ogólnie dodatkowe jej podwyższenie mogłoby prowadzić do stresu, niepokoju i podejmowania pochopnych decyzji ekonomicznych. Utrzymywanie więc w ryzach tego wskaźnika niesie za sobą korzyść w postaci spokojniejszego snu.

Mimo to, w obecnej sytuacji mamy do czynienia ze względnie niskim wskaźnikiem inflacji i nie grozi nam ujrzenie mrożącego krew w żyłach dwudziestu kilku procent tak, jak miało to miejsce w poprzednich latach.

1. PRZECIW: zrezygnowanie z mechanizmu przez inne kraje Unii Europejskiej

Mechanizm mrożenia cen był dość powszechny na naszym kontynencie m.in. Niemcy wprowadzili Strompreisbremse, czyli “hamulec ceny energii”. Niemieckie hamulce wygasły z końcem roku kalendarzowego 2023, ponieważ (jak argumentuje rząd federalny) “od stycznia 2024 roku wiele ofert gazu ziemnego i energii elektrycznej dostępnych na rynku jest ponownie poniżej cen referencyjnych hamulców cen energii”.

Podobnie w Polsce, w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw, można znaleźć rynkową ofertę poniżej poziomu zamrożenia. Kolejne miesiące mrożenia cen w Polsce można więc z tej perspektywy traktować jako sztuczne przedłużanie ochrony, której już nie potrzeba.

2. PRZECIW: skomplikowany mechanizm, który nie działa

W Polsce spółki energetyczne miały otrzymywać rekompensaty za zamrożone ceny energii z Funduszu wypłat różnic cen energii. Środki do tego Funduszu trafiały od spółek energetycznych, które odpisywały tam “nadmiarowe” zyski (te związane z podwyżką cen surowców). Miało być to perpetum mobile, ale skończyło się na dziurze w budżecie i aby móc obsługiwać rekompensaty państwo musiało sięgnąć do Funduszu Covid-19 i budżetu państwa. Byliśmy więc w sytuacji, w której spółki energetyczne miały dodatkową pracę związaną z odpisami na Fundusz oraz dodatkową pracę związaną z obsługą mrożenia cen i rekompensat. Po stronie administracji państwowej zaprzęgliśmy do pracy dwa fundusze i budżet państwa. To duży koszt administracyjny w każdym z zaangażowanych podmiotów.

Obecnie spółki energetyczny nie robią odpisów na dziurawy Fundusz wypłat różnic cen energii, ale Fundusz Covid-19 oraz budżet państwa nadal działa w służbie obsługi rekompensat związanych z zamrożonymi cenami energii.

3. PRZECIW: brak realnego odzwierciedlenia sytuacji rynkowej w rachunku odbiorcy

W Polsce gospodarstwa domowe chronione są na wiele sposobów m.in. poprzez taryfę, która już wypacza odzwierciedlenie sytuacji rynkowej. Dodatkowe mechanizmy takie jak mrożenie cen energii dodatkowo sprawiają, że odbiorca końcowy nie ma powodu dostosować swojej konsumpcji do uwarunkowań cenowych. Wysoka cena oznacza, że surowca jest na rynku mało, a więc należałoby go oszczędzać, aby go nie zabrakło. Po co jednak oszczędzać, jeśli płacimy za niego i tak niewiele? To działa też oczywiście w drugą stronę: kiedy surowiec jest tani możemy pozwolić sobie na zwiększone zużycie.

Podsumowując nasze zestawienie jasnym staje się, że korzyści płynące z mrożenia cen mają swoje zasadne kontrargumenty, przez co właściwie zestawienie zawiera 6 powodów, dla których nie warto mrozić cen energii.

Jakóbik: Kryzys energetyczny zelżał, więc ceny energii nie potrzebują mrożenia