– Od jakiegoś czasu uniokratom zdarza się chlapnąć o bezsensowności pomysłu przejścia na alternatywną energię. Twierdzą, że jeśli nie zatrzymamy tej kuli śnieżnej czeka nas katastrofalna zapaść gospodarcza. Nie jest to dziwne. Od dłuższego czasu analitycy rynku (do tego nawet nie trzeba być wielkim mędrcem) trąbią o tym, jak to UE prowadzi nas nad energetyczną przepaść i pojedynczo każe skakać. Zaskakiwać może zmiana nastawienia uniokratów, którzy do tej pory nie byli skorzy głosić tez mających cokolwiek wspólnego z logiką, czy z prawdą – pisze na portalu wGospodarce.pl Krystyna Szurowska, ekonomistka i publicystka.
Jak wskazuje, BDEW, czyli niemieckie stowarzyszenie energetyki i gospodarki wodnej, będące najbardziej wpływową organizacją, w zasadzie tworzącą politykę Niemiec w zakresie energii elektrycznej, w strategii na najbliższe lata zawarło radykalne odcięcie od wspierania ekologicznego prądu. Według Szurowskiej, dokument zasiał panikę wśród organizacji ekologicznych, które uznały, że to oznacza koniec Energiewende.
– Jeśli propozycja BDEW stałaby się rzeczywistością i cena prądu pochodzenia odnawialnego zostałaby uwolniona, obawy lewaków są słuszne. Oznacza to koniec projektu Energiewende i powrót do cywilizowanych metod pozyskiwania elektryczności. Lepiej późno niż wcale, ale szału można dostać, jak wiele pieniędzy kosztowała nas paranoja CO2, a w przypadku niemieckim paranoja atomowa – komentuje autorka.
– Odwrót od alternatywnego prądu nie oznacza, że nagle rządy i UE przestaną nas naciągać. Teraz bohatersko, przy pomocy stu komisji, tysiąca komisarzy, milionów euro będą nas wyciągać z zapaści energetycznej. Powstanie kilka filmów dokumentalnych i ze dwa pełnometrażowe mijające się szerokim łukiem z prawdą, jednak z pewnością i to łykniemy, a wdzięczność nasza będzie trwać dziesiątki lat. Wszyscy, którzy liczyliśmy na wielką katastrofę prądową, która zmiecie z powierzchni ziemi struktury unijne, albo przynajmniej zmieni je nie do poznania, możemy się obejść smakiem. Zmiana oficjalnego stanowiska to oczywiście kwestia chęci przytrzymania stołka. Spryt tych na pierwszy rzut oka bezmyślnych durniów zaskakuje, tym bardziej wyczucie momentu. Bo chyba już nam wszystkim przejadł się ten eko-prąd – podkreśla Szurowska.
Źródło: w Gospodarce.pl