Szurowska: Mrożenie cen metodą na inflację. Jest skomplikowane, ale działa

1 lipca 2024, 07:25 Energetyka

System mrożenia cen energii dla gospodarstw domowych i rekompensat z tego tytułu dla firm energetycznych jest niezwykle skomplikowany i większość konsumentów nawet nie ma intencji go zrozumieć. Dałoby się to rozwiązać w inny – bardziej intuicyjny i transparentny sposób – jednak czy wtedy cena energii utrzymywałaby w ryzach poziom inflacji? – zastanawia się Maryjka Szurowska na łamach BiznesAlert.pl.

fot. Pixabay
  • Po 1 lipca 2024 roku następuje zmiana ceny maksymalnej (w przypadku gospodarstw domowych tej nałożonej na taryfę) z 412 zł za MWh do 500 zł za MWh – pisze autorka.
  • Naprawdę, przez ostatnie 20 lat ceny energii traktowaliśmy jako narzędzie walki z inflacją – pisze Szurowska.

Emanacja skomplikowania systemu dostaw, taryfikacji i wyceny energii elektrycznej są wielostronicowe rachunki, pełne liczb, jednostek i terminów, które nic nikomu nie mówią. Na ten, już wystarczająco skomplikowany, system nałożony został jeszcze jeden: mrożenie cen. W przypadku gospodarstw domowych, które objęte są taryfą sytuacja była wyjątkowo skomplikowana: na taryfę została nałożona cena minimalna, która później była rekompensowana firmom energetycznym z Funduszu wypłaty różnic cen, na który składały się… firmy energetyczne. Był to swoisty podatek od “nadmiarowych zysków”, spowodowanych wzrostem wyceny surowców energetycznych w następstwie wojny w Ukrainie. Z założenia więc było to przekładanie pieniędzy z prawej kieszeni do lewej kieszeni tych samych spodni, jednak spełniało założenie utrzymania w ryzach inflacji.

Zmiany, zmiany…

Po 1 lipca 2024 roku następuje zmiana ceny maksymalnej (w przypadku gospodarstw domowych tej nałożonej na taryfę) z 412 zł za MWh do 500 zł za MWh. Czyli przede wszystkim nie odmrażamy ceny, a zmieniamy poziom jej zamrożenia. To, co także ulega zmianie to to, że spółki energetyczne już nie będą przekazywać części “nadmiarowych zysków” na Fundusz wypłaty różnic cen, ani też nie będą z tego funduszu otrzymywać rekompensat. Natomiast, nie jest tak, że rekompensat nie będą otrzymywać w ogóle – zmienia się ich źródło: w drugiej połowie roku będą pochodzić z Funduszu Covid-19 oraz budżetu państwa. Jednak i w tym przypadku słowo “zmienia się” niekoniecznie oddaje stan rzeczy, ponieważ ze względu na dziurę w budżecie Funduszu wypłaty różnic cen, część pieniędzy na rekompensaty i tak pochodziło z Funduszu Covid-19 i budżetu państwa.

Przedsiębiorstwa energetyczne nie są zwolennikami tego rozwiązania ze względu na jego skomplikowanie. W marcu pisaliśmy o tym, że dla firm z tego sektora “zabawa” w odpisy oraz rekompensaty to ogromny wysiłek (ergo koszt) administracyjny, a także brak szans na zdrowy bilans spółek. Z ubóstwem energetycznym można walczyć na wiele sposobów na przykład dystrybuować subsydia poprzez jednostki do tego powołane takie jak Miejskie i Gminne Ośrodki Pomocy Społecznej.

Sektor małych i średnich przedsiębiorstw

Zasadność utrzymywania ceny maksymalnej w sektorze przedsiębiorstw już od dłuższego czasu jest wątpliwa. W kwietniu pisaliśmy o tym, że ceny na rynku zdążyły się unormować i każdy przedsiębiorca mógł zakontraktować dostawy za cenę poniżej ceny maksymalnej. Obecnie nadal każdy odbiorca może zakontraktować dostawy na ten, czy przyszły rok poniżej poziomu zamrożenia. Pomimo wzrostów na rynku SPOT, rynek kontraktów terminowych nadal pozostaje względnie stabilny. Można więc stwierdzić, że utrzymywanie ceny maksymalnej dla odbiorców z sektora MŚP na poziomie 693 zł za MWh nie ma sensu.

Energetyka w służbie inflacji

Cały ten skomplikowany system utrzymywał w ryzach inflację, która od czasu pandemii zaczęła być niemałym problemem politycznym. Obecnie poziom cen wzrasta w tempie zbliżonym do celu Rady Polityki Pieniężnej (3,8% w maju 2024 r. względem celu RPP na poziomie 2,5% z możliwym odchyleniem +/- 1 pkt proc.). Jednak już na drugą połowę roku ekonomiści między innymi Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) prognozują wzrost inflacji – PIE mówi o poziomach 4-4,5% już w lipcu tego roku właśnie z uwagi na “odmrożenie” cen energii.

Usunięcie więc maksymalnego poziomu cen energii całkowicie i przekazanie wsparcia wrażliwych odbiorców MOPS-om i GOPS-om nie spełniłoby celu utrzymania w ryzach inflacji i mogłoby odbić się w zwiększonym tempie jej wzrostu.

Energetycy od wielu lat zwracają uwagę na to, że zaczęliśmy traktować energetykę jako support Rady Polityki Pieniężnej do walki z inflacją, co negatywnie wpływa np. na poziom inwestycji w infrastrukturę. 

Naprawdę, przez ostatnie 20 lat ceny energii traktowaliśmy jako narzędzie walki z inflacją. Pilnowaliśmy więc, żeby nie wzrosły inwestycje, bo to się wszystko przekłada na poziom cen dystrybucji. Z tej perspektywy możemy mówić, że stworzył się wręcz fetysz cen energii, a prezes URE przez lata był traktowany jako osoba od pilnowania inflacji”, mówił w lutym w wywiadzie dla Biznes Alert Wojciech Graczyk, prezes zarządu Związku Pracodawców Prywatnych Energetyki i członek zarządu Konfederacji Lewiatan.

Jakóbik: Czujność rewolucyjna, czyli jak zarabiać na cenach ujemnych i redukcji OZE?