– Na kwestie bezpieczeństwa obszarów morskich państw NATO, w tym infrastruktury krytycznej, po wejściu Szwecji do NATO patrzę dwuaspektowo. Z jednej strony mamy dogodne warunki geograficzne, zwiększone siły gotowe do współdziałania i efekt synergii przy skoordynowaniu potencjału państw członkowskich na akwenie. Z drugiej strony może to oznaczać wyzwania i nowe zagrożenia. W tym aspekcie mogą nasilić się prowokacje i incydenty ze strony Rosji. Zaryzykuję tezę, że Federacja Rosyjska może jeszcze wyraźniej pokazywać, iż działania zmierzające do rozszerzenia NATO są nieakceptowalne z ich punktu widzenia. Szczególnie że obszar tego typu prowokacji też się zwiększył – powiedział dr Łukasz Wyszyński z Akademii Marynarki Wojennej w rozmowie z BiznesAlert.pl.
- Do czasu rozpoczęcia procesu przyjęcia do NATO Finlandii oraz Szwecji, Rosja prowadziła politykę mającą na celu utrzymanie neutralności tych państw – wyjaśnił ekspert.
- Wstąpienie Szwecji do NATO strategicznie przewartościowało sytuację na Morzu Bałtyckim, nie zmieniając jednocześnie jego znaczenia czy ilości graczy – powiedział Łukasz Wyszyński.
- Sytuacja jest o tyle korzystna, że standardy Sił Zbrojnych Szwecji, są zbliżone do NATO. Zwiększa to szanse na szybkie osiągnięcie ich interoperacyjności z siłami morski Paktu Północnoatlantyckiego. Trzeba jednak wdrożyć je proceduralnie, doktrynalnie i informacyjnie, co wymaga czasu i nakładów finansowych – zaznaczył wykładowca Akademii Marynarki Wojennej.
- Z drugiej strony sytuacja jest na pewno obserwowana przez Rosjan, którzy mają inną perspektywę. Muszą stworzyć mechanizmy nacisku, które zaangażują jak najwięcej sił i środków do monitorowania infrastruktury po stronie NATO, zwiększając koszty zapewniania bezpieczeństwa w regionie – wytłumaczył rozmówca BiznesAlert.pl
- Wspomniane działania dywersyjne lub inne aktywności obliczone na sparaliżowane infrastruktury krytycznej mogą mieć konsekwencje nie tylko dla sieci przesyłowych, dostępności surowców czy energii elektrycznej, ale i mogą wywoływać wahania na europejskim rynku energetycznym i paliw – przestrzegł Wyszyński.
BiznesAlert.pl: Szwecja dołączyła do NATO. Czy zwiększa to bezpieczeństwo na Bałtyku?
Łukasz Wyszyński: Zacznijmy od tego, że nie zmieniła się liczba uczestników, którzy postrzegają region Morza Bałtyckiego jako przestrzeń, w której powinno być zapewnione bezpieczeństwo. Na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat doszło za to do zmian w konfiguracji. W przeszłości, obszarowo, Bałtyk był zdominowany przez Układ Warszawski, przy pewnej neutralności państw skandynawskich. Następnie po jego rozpadzie i dołączeniu części państw tego regionu do NATO, to ono zaczęło dominować. Obok Sojuszu i Rosji istniały jednak dwa neutralne podmioty: Finlandia i Szwecja. Od pewnego czasu były one już na drodze akcesji do Sojuszu. Finlandia ma nawet za sobą pierwszą rocznicę, a Szwecja ostatnio stała się członkiem Sojuszu.
Czy zmienia to znacząco optykę? Moim zdaniem zmienia przede wszystkim w wymiarze politycznym i geopolitycznym, ale również i w wymiarze planowanie strategicznego NATO. Oba państwa od lat współdziałały i ćwiczyły z Sojuszem. Współpraca w celu zapewnienia bezpieczeństwa na Morzu Bałtyckim nie dotyczyła tylko przeciwdziałaniu potencjalnego zagrożenia militarnego na przykład ze strony Rosji. Obejmowała również zapewnienie między innymi bezpieczeństwa żeglugi, ekologii czy oznakowania hydrograficznego. W tych kwestiach Szwecja była jednym z liderów w kwestii wspólnego dbania o szeroko pojęte bezpieczeństwo morskie. Do czasu rozpoczęcia procesu przyjęcia do NATO Finlandii oraz Szwecji, Rosja prowadziła politykę mającą na celu utrzymanie neutralności tych państw. Tym samym pojawiało się pytanie: gdyby doszło do momentu próby na Morzu Bałtyckim, na przykład ataku Rosji na Kraje Bałtyckie, to czy kraje do tej pory neutralne, wsparłyby Sojusz? Czy miałby czym?
Obecnie Finlandia i Szwecja są już w NATO, nie zachodzi więc troska o to jak się zachowają w razie konfliktu – choć czynnik polityczny jest zawsze pewną zmienną przy rozważaniu zdolności Paktu Północnoatlantyckiego do odpowiedzi. Należy także pamiętać, że NATO w regionie to nie tylko siły morskie, ale i siły powietrzne, jednostki rakietowe, lądowe, rozpoznawcze, miejsca bazowania czy zaplecze logistyczne. Obszar, z którego NATO może oddziaływać na Morze Bałtyckie uległ znaczącemu rozszerzeniu. Wymaga to najpewniej przebudowy lub korekty rosyjskiej strategii i koncepcji zakładających wykorzystanie jakichkolwiek środków nacisku na państwa regiony. Wstąpienie Szwecji do NATO strategicznie przewartościowało sytuację na Morzu Bałtyckim, nie zmieniając jednocześnie zasadniczo jego znaczenia czy ilości graczy.
Czy wstąpienie Finlandii i Szwecji do NATO to tylko korzyści?
Są to korzyści, ale również wyzwania. Trzeba pamiętać, że nowe państwa członkowskie mają zobowiązania w stosunku do Sojuszu, ale i Sojusz ma je wobec nich. Należy bowiem zapewnić im bezpieczeństwo, wiąże się to z dodatkowymi wyzwaniami stojącymi przed NATO. Finlandia i Szwecja mogą być jeszcze intensywniej poddawane działaniom poniżej progu wojny, wojnie hybrydowej czy nawet działaniom kinetycznym w ramach regionalnego konfliktu. Musimy pamiętać, że Finlandia w tym zakresie ma bardzo długa granicę lądową z Rosją. Zwiększa się więc strefa odpowiedzialności państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, w tym Polski. Wiele aktualnych artykułów niebranżowych skupia się na tym jakie siły Szwecja wnosi do NATO – podkreślając ich dopasowanie do warunków geograficznych. Należy jednak pamiętać, że są to siły zbrojne projektowane w ramach koncepcji neutralności Szwecji i zniechęcania potencjalnego przeciwnika do agresji i działań obronnych. Pomimo ich zaawansowania technicznego, wspólnego ćwiczenia z NATO to jednak będzie proces wymagający czasu, żeby dostosować je do koncepcji kolektywnej obrony i współdziałania z siłami morski NATO poza akwenem Morza Bałtyckiego. Tutaj trzeba będzie także myśleć o rozbudowie sił zbrojnych nowych państw NATO, co będzie czasochłonne i kosztowne. Zarówno finansowo jak i politycznie.
Należy też wyjść ze schematu myślenia o bezpieczeństwie Morza Bałtyckiego jako zamkniętego akwenu. Graniczy on pośrednio ze strefą okołobiegunową – północną, która ma wymiar strategiczny dla Federacji Rosyjskie, głównie Morze Barentsa w kontekście stacjonowania Floty Północnej. Chiny też rozpatrują ten obszar w swojej koncepcji Pasa i Szlaku. Bałtyk przez Cieśniny Duńskie graniczy też z Morzem Północnym i wyjściem na Atlantyk. Widzimy zatem, że Sojusz będzie musiał objąć nowy zakres obszaru planami działania i zbudować odpowiednią infrastrukturę. Sytuacja jest o tyle korzystna, że standardy Sił Zbrojnych Szwecji, są zbliżone do NATO. Zwiększa to szanse na szybkie osiągnięcie ich interoperacyjności z siłami morskimi Paktu Północnoatlantyckiego. Trzeba jednak wdrożyć je proceduralnie, doktrynalnie i informacyjnie, co wymaga czasu i nakładów finansowych. Pozostaje także zasygnalizowana wcześniej kwestia ich potencjału oraz zdolności do ochrony innych państw NATO w regonie.
Ostatnio rozmawialiśmy na temat ochrony infrastruktury krytycznej na morzu. Czy wejście Szwecji do NATO zwiększa to bezpieczeństwo?
Na pewno działania „starych” państw NATO oraz Finlandii i Szwecji będą bardziej skoordynowane. Będzie to na pewno wykorzystanie narzędzi w ramach środków militarnych – rozpoznanie, prezentowanie obecności, odstraszanie i wreszcie w razie konieczności przeciwdziałania zidentyfikowanym zagrożeniom. Działania w ramach monitorowania infrastruktury krytycznej muszą jednak angażować środki pozamilitarne. Jest to duże wyzwania nie tylko dla państw, ale także firm działających w tym obszarze. Tutaj nadal siły morskie mają unikatowe zdolności. Trzeba jednak pamiętać, że działania stałe powinny być mniej kosztochłonne i nie absorbować okrętów, lotnictwa i dronów o dużo większych możliwościach w sposób stały, a właśnie wymagający podjęcia działania w przypadku prognozowanego lub zdiagnozowanego zagrożenia.
Sytuacja dotycząca infrastruktury krytycznej na Bałtyku jest na pewno obserwowana przez Rosjan. Stanowi ona dla nich przestrzeń odziaływania i w tym celu muszą stworzyć mechanizmy nacisku, które zaangażują jak najwięcej sił i środków do monitorowania i ochrony infrastruktury po stronie przeciwnej. Może to zwiększyć liczbę, nawet jeżeli nie liczbę incydentów, to prób prowokowania państw NATO. Federacja Rosyjska zdaje sobie sprawę z aktualnych uwarunkowań geopolitycznych. Moskwa wie także, że nie są one stałe i podlegają dynamicznym procesom. Prowadzi to nas do pytania: czy Rosjanie dalej będą myśleli kategoriami regularnych sił zbrojnych, czy postawią w większym stopniu na działania hybrydowe i działania pod fałszywą flagą? Najpewniej będzie to rozwiązanie, które połączy oba scenariusze. Rosja potrzebuje bowiem narzędzi na czas pokoju oraz ewentualną wojną. Za ich pomocą będą mogli wpływać na jedność polityczną i percepcję bezpieczeństwa obywateli państw zachodnich. Wspomniane działania mogą mieć konsekwencje nie tylko dla sieci przesyłowych, dostępności surowców czy energii elektrycznej, ale i mogą wywoływać wahania na europejskim rynku energetycznym i paliw – i to zarówno w czasie wojny (co oczywiste) jak i pokoju w ramach wywołanego kryzysu.
Na kwestie bezpieczeństwa obszarów morskich państw NATO, w tym infrastruktury krytycznej, po wejściu Szwecji do NATO patrzę dwuaspektowo. Z jednej strony mamy dogodne warunki geograficzne, zwiększone siły gotowe do współdziałania i efekt synergii przy skoordynowaniu potencjału państw członkowskich na akwenie. Z drugiej strony może to oznaczać wyzwania i nowe zagrożenia. W tym aspekcie mogą nasilić się prowokacje i incydenty ze strony Rosji. Zaryzykuję tezę, że Federacja Rosyjska może jeszcze wyraźniej pokazywać, iż działania zmierzające do rozszerzenia NATO są nieakceptowalne z ich punktu widzenia. Szczególnie że obszar tego typu prowokacji też się zwiększył.
Czy w przypadku hipotetycznego, otwartego konfliktu w pierwszych jego fazach rosyjska Flota Bałtycka byłaby wyzwaniem dla Bałtyku otoczonego przez NATO?
Zanim przeanalizujemy taki scenariusz trzeba przyjąć kilka założeń. Po pierwsze, że nie mamy dostępu do wszystkich potrzebnych informacji, na przykład szczegółów planów NATO. Po drugie, że wchodzimy w zagadnienia sztuki operacyjnej, możliwości technicznych poszczególnych jednostek, a nie są to informacje jawne – dostępna dla osób postronnych. Po trzecie, że w związku z powyższym – znając ograniczenia – nasze rozważania mają charakter akademicka. I dopiero tutaj można postawić pewne tezy.
Zestawienie potencjału sił zbrojnych państw basenu Morza Bałtyckiego, będących członkami NATO z możliwościami Federacji Rosyjskiej na tym samym obszarze, pokazuje, że w wymiarze geograficznym oraz liczbowym przewaga jest po stronie Sojuszu. Ważne jednak jest to, kto zgromadzi jakie siły oraz jak je rozmieści w okresie poprzedzającym ewentualną wojnę. Widzieliśmy przykład tego na Morzy Czarnym na początku 2022 roku. Żadna ze strony nie zakłada też najpewniej jednej rozstrzygającej bitwy na Bałtyku. Starcia, gdzie dwa wielkie związki taktyczne wyjdą ze swoich portów, zgrupują się i wydadzą sobie otwartą bitwę, która wyłoni zwycięzcę, jest raczej niemożliwe. Bardziej prawdopodobny jest zupełnie inny scenariusz. Nowa strategia morska Federacji Rosyjskiej określa Bałtyk jako akwen o mniejszym znaczeniu strategicznym niż wspomniany kierunek północny czy Morze Czarne. Na Bałtyku, w przypadku konfliktu, istotne będzie kontrolowanie przestrzeni, np. wysp u wybrzeży Państw Bałtyckich czy obszaru między nimi a Finlandią. Na Morzu Bałtyckim jest wiele miejsc istotnych z punktu widzenia kontrolowania większej przestrzeni, które można w krótkim czasie opanować z wykorzystaniem elementu zaskoczenia. Następnie rozwinąć większe siły i przemieścić tam systemy antydostępowe.
Jak wspominałem wizję otwartej, walnej bitwy możemy odrzucić. Chociażby z przyczyny wsparcia jakie ma NATO, jak rażenie wrogich okrętów środkami rakietowymi i przeciążenie ich zdolności defensywnych. Bardziej realny jest konflikt rozwijany na wzór koncepcji wojny Gierasimova. Przeprowadzenie operacji informacyjnych, ataków cybernetycznych i uderzenia w infrastrukturę krytyczną. Pod tym płaszczem można przemieścić środki antydostępowe. I tu powstaje wyzwanie i pytanie. Na ile NATO będzie miało stosowne siły szybkiego reagowania? Czy będzie w stanie monitorować wszystkie rosyjskie ruchy – w tym okrętów podwodnych – i adekwatnie odpowiedzieć w pierwszych godzinach zaistnienia kryzysu? Czy NATO utrzyma potencjał nie tyko na morzu ale także na lądzie, w powietrzu czy wreszcie rozpoznania i środków rakietowych do odległego rażenia celów przeciwnika? Jest to o tyle ważne, że gotowość taka może odstraszyć przeciwnika od podejmowania prowokacji bądź ataku.
Najczarniejszy scenariusz zakłada uczynienie przez Federację Rosyjską z Morza Bałtyckiego, lub jego części, akwenu niedostępnego dla NATO. Byłoby to duże wyzwanie dla NATO, które musiałoby tę przestrzeń atakować i odzyskiwać. Szczególnie w kontekście zagrożenia lądowego dla Państw Bałtyckich lub Finlandii. Wiadomo od dawna, a wojna na Ukrainie to przypomniała, że większe środki trzeba przeznaczyć na ofensywę niż defensywę. A wiemy, że jesteśmy w sytuacji debaty w Europie o wydatkach na siły zbrojne i ich realnych możliwości do prowadzenia długotrwałych kampanii. Tym samym idealnym rozwiązaniem byłoby niedopuszczenie do tego, aby Rosja ograniczyła dostęp do części Bałtyku. To NATO, bazując na wejściu Szwecji i Finlandii w swoje szeregi, powinno utrzymać inicjatywę. Do tego potrzebne są jednak zarówno działania polityczne, jak i odpowiednia założenia strategiczne, a finalnie narzędzia, które pozwolą ją realizować.
Rozmawiał Marcin Karwowski
Wyszyński: Rozszerzenie NATO na Bałtyku to zmiana wykraczająca daleko poza ten akwen