KOMENTARZ
Konrad Szymański
B. poseł do Parlamentu Europejskiego i ekspert ds. energetyki
Projekt Unii Energetycznej początkowo zakładał wspólne zakupy gazu, rozwój infrastruktury przesyłu gazu, większą solidarność państw UE wobec kryzysu dostaw, dywersyfikację dostaw, wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego sąsiadów i – tu cytat ze strony Kancelarii Premiera – „lepsze wykorzystanie własnych, europejskich źródeł energii (jak węgiel czy gaz łupkowy)”.
Komunikat Komisji Europejskiej w tej sprawie ma niewiele wspólnego z tymi założeniami.
Po „wspólnych zakupach gazu” – od początku wątpliwych, choć dobrze brzmiących dla polskiego odbiorcy – została obietnica KE, że „oceni opcje dla mechanizmu dobrowolnego agregowania zapotrzebowania w celu wspólnych zakupów gazu w czasie kryzysu oraz dla państw zależnych od jednego dostawcy.” Dobrowolne, czyli kontraktowe mechanizmy nie są dziś zabronione w UE, więc zapis ten jest politycznie i prawnie pusty.
W zakresie rozwoju infrastruktury, mamy powtórzenie dotychczasowych mechanizmów wspierania rozwoju infrastruktury gazowej (interkonektory) z naciskiem na LNG. Korytarz Południowy, który początkowo oznaczał ambitny dywersyfikacyjny projekt Nabucco, a dziś jest coraz słabszą mozaiką regionalnych gazaciągów w Azji Mniejszej i południowej Europie, wspomniany jest w komunikacie raz. „Prace muszą być zintensyfikowane.” – pisze Komisja. Trudno się nie zgodzić.
Większa solidarnośc państw UE w obliczu kryzysu oznacza w komunikacie rewizję rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw gazu. Klauzula rewizyjna widnieje w tym rozporządzeniu od 2010 roku. KE chce też powrócić do postulatu z 2012 roku większej kontroli energetycznych umów międzyrządowych.
Jeśli chodzi o sąsiadów to znów mamy powtórzenie starych inicjatyw – wzmacnianie Wspólnoty Energetycznej, miękkie inicjatywy współpracy państw Morza Bałtyckiego, czy Morza Północnego.
Wykorzystanie własnych źródeł energii to dla KE „przede wszystkim źródła odnawialne”. Problem jest odnotowany jednym banalnym zdaniem informującym czytalników, że „także energia produkowana wewnętrznie przyczynia się do ograniczania zależności Europy od importu.”
Jeszcze ciekawsze od tego, czego zabrakło w dokumencie jest to, co do niego dopisano.
Już w pierwszym zdaniu Komunikatu czytamy o „ambitnej polityce klimatycznej”. Dalej jestm.in. o tym, że musimy „odejść od gospodarki napędzanej przez paliwa kopalne”; że „ambitna polityka klimatyczna jest integralną częścią naszej Unii Energetycznej”; o tym, jak „przygotować nasze społeczństwo na głęboką dekarbonizację”, a także o tym, że cele te są „, wzajemnie powiązane, niezbędne i spójne ze skalą ambicji, jakich potrzebuje UE, by przekształcić system energetyczny Europy.”
Istotą zmiany, jak dokonała się w Brukseli między kwietniem 2014, a lutym 2015 jest wpisanie w koncepcję Unii Energetycznej starych celów polityki klimatycznej. To głównie o nich jest komunikat Komisji Europejskiej.
To co było uznawane jako filary tej konstrukcji przez Polskę, zostało zredefiniowane lub wyparte przez nowe cele: integracja rynku głównie pod kątem dystrybucji energii ze źródeł odnawialnych, promocja agendy nowej polityki klimatycznej, w tym wysokich wskaźników efektywności energetycznej i energii odnawialnej, badania i rozwój skoncentrowany znowu na celach polityki i klimatycznej i zasada naczelna – „dekarbonizacja gospodarki”. To oficjalne naczelne „wymiary” strategii Komisji w tej sprawie.
Pierwotne oczekiwania w obszarze bezpieczeństwa i dywersyfikacji to w znakomitej wiekszości powtórzenie inicjatyw już zaplanowanych i wdrażanych. Tym samym wartość dodana komunikatu dla Polski jest bliska zeru. Mamy za to próbę wykorzystania hasła Unii Energetycznej do wzmocnienia polityki klimatycznej.
Rozpoczynające się prace nad Unią Energetyczną stają się wyzwaniem dla Polski. Tak zarysowany projekt unii energetycznej nie będzie zapowiadanym przełomem w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego.
Czy to zaskakuje? Nie powinno. I to nie tylko z uwagi na klimat polityczny Brukseli. Już w lipcu 2014 roku kandydat EPP na stanowisko Przewodniczącego Komisji Europejski Jean-Claude Juncker w swoim programie politycznym interpretował unię energertczną w sposób klimatyczny. Klimatu dotyczył też nominacyjny list Junckera do kandydata na komisarza ds. unii energetycznej Marosa Sefcovica w tej sprawie z listopada 2014.
Zamiast lekkomyślnego zachwytu, że samo pojęcie unii energetycznej pojawia się w unijnych dokumentach, musimy, jako kraj zrobić wszystko, aby ocalić jak najwięcej z postulatów, które mogą realnie wpłynąc na poprawę bezpieczeństwa – rozwój infrastruktury, LNG i możliwie ambitna realizacja korytarza południowego to minumum. Z drugiej strony musimy ograniczyć kolonizację tego projektu przez problemtykę klimatyczną.