Dr Marcin Tarnawski z Instytutu Kościuszki tłumaczy czym jest obligo giełdowe i sukcesja generalna. Jego zdaniem wskutek liberalizacji na rynku gazu zasady zaczną w przyszłości dyktować pośrednicy.
– Obowiązek publicznej sprzedaży energii (obligo giełdowe), został rozszerzony na rynek gazu ziemnego nowelizacją ustawy Prawo energetyczne (weszła w życie 11 września 2013 r.). Zgodnie z jej zapisami, w roku 2013 30 proc. gaz miało być sprzedawane przez giełdę, w roku 2014 – 40 proc., a w roku 2015 – 55 proc. – wylicza.
– Dzisiaj wiemy, że nie udało się wypełnić dyspozycji ustawy za 2013 rok, nie uda się też zapewne (bez proponowanej nowelizacji) w roku bieżącym – powiedział Tarnawski w rozmowie z BiznesAlert.pl. – Wymóg sprzedaży gazu przez Towarową Giełdę Energii to realizacja pomysłu na liberalizację rynku gazu. W Polsce mamy jednak problem, ponieważ de facto mamy do czynienia z jednym dostawcą gazu, natomiast po stronie odbiorców klienci indywidualni to ok. 97% odbiorców, którzy „konsumują” tylko 1/4 sprzedawanego gazu. Tak naprawdę za podaż odpowiedzialne są PKN Orlen, Lotos oraz przemysł chemiczny. Czy na tak zbudowanym rynku da się wprowadzić reguły wolnorynkowe? Na dzień dzisiejszy jest to bardzo wątpliwe. Rynek polski, który dotychczas był rynkiem dostawcy, stanie się zapewne w przyszłości rynkiem pośredników, którzy będą dyktować warunki – ocenia.
– Pragnę przypomnieć, że nie mamy w Polsce zdywersyfikowanych dostaw gazu. Sam PGNiG stoi przed problemem (w przyszłości raczej permanentnym) renegocjacji umów z Qatargas i Gazpromem. To wszystko wskazuje jak mało elastycznym rozwiązaniem są normy prawne wprowadzane ustawami, przecież mamy kryzys na Ukrainie, a zaraz Rosja może zastosować różne rozwiązania. Na dzień dzisiejszy trudno jednak mówić o zagrożeniu bezpieczeństwa energetycznego Polski, w związku z planowanymi zmianami. W krótkim okresie czasu planowane zmiany pomogą zapewne poprawić notowania giełdowe spółki, planowana restrukturyzacja, odpływ drobnych klientów, pozwolą poprawić wyniki finansowe i ograniczyć koszty (zatrudnienie) – twierdzi nasz rozmówca.