icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Przybyszewski: Taśma Zarifa to żaden skandal, ale skrzynia skarbów wojny informacyjnej

Nagranie audio, które wyciekło, zawierające wspomnienia Zarifa z czasu pełnienia funkcji ministra spraw zagranicznych, wcale nie jest skandaliczne. Ze względu na zakres tematyczny i moment „wycieku” można by przypuszczać, że nagranie było wcześniej zaplanowaną operacją informacyjną – pisze Łukasz Przybyszewski, współpracownik BiznesAlert.pl*.

Skrzynia skarbów czy pułapka?

Moment przecieku nie jest przypadkowy – władze irańskie negocjują umowę, która może potencjalnie doprowadzić do powrotu Stanów Zjednoczonych (de facto lub de iure) do JCPoA .Wybory prezydenckie w Iranie odbędą się wkrótce, bo w połowie czerwca, a pojawiają się opinie, że frekwencja wyborcza może być niezmiernie niska. Tak więc ujawnienie tego nagrania nie może być niezaplanowane lub niezamierzone. Taśma, a właściwie jej pierwsza część, z pewnością posłuży zwiększeniu frekwencji wyborczej. Skandal wokół taśmy to blef i mistyfikacja, mająca na celu oszukanie opinii publicznej w Iranie i za granicą. Niemniej to jest rzeczywiście doskonały prezent też dla wielu mediów też spoza Iranu, które krytykują władze IRI, a także dla agencji wywiadowczych. Wiele części wywiadu z Zarifem można podzielić, wyrwać z kontekstu i ponownie zinterpretować w sposób sprzeczny z oryginałem. „Taśma Zarifa” to skarbnica dla agentów dezinformacji, ale każde takie odkrycie jest też pułapką, której zastawienia trzeba być świadomym. Dla większości jest to oczywiste, ale pamiętajmy: kiedy wypuści się już dżina z lampy, to trzeba wypowiedzieć życzenia. Bo co się stanie, jeśli tego nie zrobimy? Ktoś inny je wypowie, czyli będzie kierował narracją i ją prowadził, a w wojnie informacyjnej kierowanie, prowadzanie jej i kształtowanie jest ważniejsze niż cokolwiek innego. To, co słyszymy w wywiadzie z wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Iranu Mohammada Dżawada Zarifa, nie jest skandaliczne ani odkrywcze. Trzygodzinne nagranie, dostępne online, jest najprawdopodobniej tylko ścieżką dźwiękową nagrania wideo. Cała dyskusja miała być podobno dwa razy dłuższa, więc możemy założyć, że to, co usłyszeliśmy, to dopiero pierwsza połowa, a następna kiedyś, w niedalekiej przyszłości, też w końcu ujrzy światło dzienne. Technicznie rzecz biorąc, słychać, że rozmowa z Zarifem była wcześniej zaplanowana i doskonale zorganizowana. Rozmówca Zarifa wydawał się być bardzo doświadczony, więc niektóre pytania zostały zasygnalizowane we wcześniejszych etapach rozmowy, tylko po to, aby do nich wrócić, gdy Zarif był gotowy, by udzielić pogłębionej odpowiedzi. Improwizacji było niewiele. Pytanie, co mówi, a czego nie mówi Zarif ?

Zarif ujawnił… tyle, co nic

Zarif omówił wiele tematów, w tym swoją karierę i kilka prywatnych spraw, ale wszystko to kręciło się wokół czasu jego urzędowania jako ministra spraw zagranicznych. Podkreślił, że podczas jego kadencji„pole walki” w Syrii i Iraku stanowiło duże obciążenie nie tylko dla MSZ, ale także dla wszystkich innych ministerstw. Twierdzi, choć w nieco nieskładny i niezorganizowany sposób, że pole walki determinowało wiele działań i decyzji w kraju. Ani razu nie powiedział, że był po prostu wykonawcą rozkazów Solejmaniego(zabitego w styczniu 2020 roku gen. bryg. Korpusu Strażników Rewolucji Muzułmańskiej), ani że KSRI kieruje MSZ lub wręcz całym krajem. Powiedział, że system polityczny, w tym MSZ, uległ silnej sekurytyzacji, ale stało się to m.in. ze względu na dziedzictwo historyczne – rewolucję, wojnę iracko-irańską oraz presję Stanów Zjednoczonych na Iran. Nie powiedział też, że Solejmani kolaborował z Kremlem na rzecz Rosji. Nie. Zarif twierdził, że bryg. gen. Solejmani pracował niezależnie od MSZ, co – biorąc pod uwagę, że kadencja Zarifa rozpoczęła się 2 lata po wybuchu wojny domowej w Syrii – jest całkowicie zrozumiałe. Jego zdaniem dyplomacja służyła „polu walki”, czyli wygraniu konfliktu militarnego. Uważał, że nie mogło być odwrotnie: nienaturalnym byłoby, gdyby to wojsko miało poświęcać się na rzecz dyplomacji. Zarif stwierdził też, że Solejmani miał do zaoferowania bardzo wiele konstruktywnych opinii i wskazywał punkty do omawiania podczas spotkań z innymi zagranicznymi dyplomatami, w tym z Ławrowem. Taka koordynacja nie jest skandaliczna, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę historię IRI i sytuację w regionie w latach 2011-2018 (rewolty, tzw. Państwo Islamskie). Uwagi Zarifa o roli Rosji w negocjacjach poprzedzających JCPoA również nie były odkrywcze. Tak więc Zarif i Solejmani współpracowali dla wspólnego celu – wygrania wojny zastępczej. Dlatego jako żołnierz Solejmani nie mógł owijać w bawełnę, a musiał być stanowczy, konkretny i wymagający. Poza tym Kreml miał swoje własne cele, co było również dla wszystkich doskonale zrozumiałe. Rolą Zarifaw wywiadzie było pokazanie, że pozostawia namacalne i trwałe dziedzictwo dyplomatyczne dla przyszłych pokoleń i przyszłego rządu. W przeważającej części nagrań prezentuje wspomnienia, w których ma okazję przedstawić siebie i swoje osiągnięcia w sposób taki, jaki uznawał za najwłaściwszy. Nie ma stwierdzeń, które uderzałyby we władze IRI, nie przekroczył żadnej czerwonej linii.W nagraniu nie ma dosłownie niczego, czego Zarifjuż nie powiedział wcześniej lub nie zasugerował w przeszłości. Wszystko to, co „wyjawił”, sprowadza się do wiedzy powszechnej u przeciętnego obserwatora Iranu.Tym bardziej było to wszystko zupełnie oczywiste dla Irańczyków.

Tak zwana „Taśma Zarifa” stała się skandalem tylko dlatego, że miała nim być. Pandemia oraz spowolnienie, a następnie powolne ożywienie gospodarcze to czynniki zwiększające ryzyko niskiej frekwencji wyborczej. Można by argumentować, że niższa lub wyższa frekwencja wpływa na kształtowanie sceny politycznej w Iranie w taki lub inny sposób, ale prawda jest taka, że w obecnych okolicznościach bardzo niska frekwencja jest zagrożeniem dla wiarygodności systemu politycznego IRI. W tym momencie, jak się wydaje, takie „przecieki” mają ożywić debatę polityczną, a tym samym zwiększyć legitymizację wyborów prezydenckich i ich ostateczny wynik. Wyciek nie wpłynie na taktykę negocjacyjną Iranu, a tym bardziej na strategię państwa. Zwiększy jednak elastyczność kolejnego rządu irańskiego, ponieważ „długi wywiad” – prawdopodobnie jeden z wielu takich trzymanych gdzieś w szafach – może być wielokrotnie interpretowany i odgrzewany w mediach. Czy istnieje lepszy materiał do dezinformacji i zmylenia niż idealnie wyważone, długie nagranie, na odsłuchanie którego bardzo niewielu będzie miało czas? Albo dla jednostek z agendą, które zawodowo wręcz będą przekręcać słowa i znaczenia, umieszczając je w różnych kontekstach? Obie strony mają w tym interes. To istna fiesta w wojnie informacyjnej.

*Łukasz Przybyszewski jest prezesem i fundatorem Abhaseed Foundation Fund oraz analitykiem Ośrodka Badań Azji Centrum Badań nad Bezpieczeństwem Akademii Sztuki Wojennej. Artykuł jest opinią prywatną, nie reprezentuje stanowiska władz ASzWoj

Perzyński: Irańsko-chińska przyjaźń energetyczna. Gdzie jest haczyk?

Nagranie audio, które wyciekło, zawierające wspomnienia Zarifa z czasu pełnienia funkcji ministra spraw zagranicznych, wcale nie jest skandaliczne. Ze względu na zakres tematyczny i moment „wycieku” można by przypuszczać, że nagranie było wcześniej zaplanowaną operacją informacyjną – pisze Łukasz Przybyszewski, współpracownik BiznesAlert.pl*.

Skrzynia skarbów czy pułapka?

Moment przecieku nie jest przypadkowy – władze irańskie negocjują umowę, która może potencjalnie doprowadzić do powrotu Stanów Zjednoczonych (de facto lub de iure) do JCPoA .Wybory prezydenckie w Iranie odbędą się wkrótce, bo w połowie czerwca, a pojawiają się opinie, że frekwencja wyborcza może być niezmiernie niska. Tak więc ujawnienie tego nagrania nie może być niezaplanowane lub niezamierzone. Taśma, a właściwie jej pierwsza część, z pewnością posłuży zwiększeniu frekwencji wyborczej. Skandal wokół taśmy to blef i mistyfikacja, mająca na celu oszukanie opinii publicznej w Iranie i za granicą. Niemniej to jest rzeczywiście doskonały prezent też dla wielu mediów też spoza Iranu, które krytykują władze IRI, a także dla agencji wywiadowczych. Wiele części wywiadu z Zarifem można podzielić, wyrwać z kontekstu i ponownie zinterpretować w sposób sprzeczny z oryginałem. „Taśma Zarifa” to skarbnica dla agentów dezinformacji, ale każde takie odkrycie jest też pułapką, której zastawienia trzeba być świadomym. Dla większości jest to oczywiste, ale pamiętajmy: kiedy wypuści się już dżina z lampy, to trzeba wypowiedzieć życzenia. Bo co się stanie, jeśli tego nie zrobimy? Ktoś inny je wypowie, czyli będzie kierował narracją i ją prowadził, a w wojnie informacyjnej kierowanie, prowadzanie jej i kształtowanie jest ważniejsze niż cokolwiek innego. To, co słyszymy w wywiadzie z wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Iranu Mohammada Dżawada Zarifa, nie jest skandaliczne ani odkrywcze. Trzygodzinne nagranie, dostępne online, jest najprawdopodobniej tylko ścieżką dźwiękową nagrania wideo. Cała dyskusja miała być podobno dwa razy dłuższa, więc możemy założyć, że to, co usłyszeliśmy, to dopiero pierwsza połowa, a następna kiedyś, w niedalekiej przyszłości, też w końcu ujrzy światło dzienne. Technicznie rzecz biorąc, słychać, że rozmowa z Zarifem była wcześniej zaplanowana i doskonale zorganizowana. Rozmówca Zarifa wydawał się być bardzo doświadczony, więc niektóre pytania zostały zasygnalizowane we wcześniejszych etapach rozmowy, tylko po to, aby do nich wrócić, gdy Zarif był gotowy, by udzielić pogłębionej odpowiedzi. Improwizacji było niewiele. Pytanie, co mówi, a czego nie mówi Zarif ?

Zarif ujawnił… tyle, co nic

Zarif omówił wiele tematów, w tym swoją karierę i kilka prywatnych spraw, ale wszystko to kręciło się wokół czasu jego urzędowania jako ministra spraw zagranicznych. Podkreślił, że podczas jego kadencji„pole walki” w Syrii i Iraku stanowiło duże obciążenie nie tylko dla MSZ, ale także dla wszystkich innych ministerstw. Twierdzi, choć w nieco nieskładny i niezorganizowany sposób, że pole walki determinowało wiele działań i decyzji w kraju. Ani razu nie powiedział, że był po prostu wykonawcą rozkazów Solejmaniego(zabitego w styczniu 2020 roku gen. bryg. Korpusu Strażników Rewolucji Muzułmańskiej), ani że KSRI kieruje MSZ lub wręcz całym krajem. Powiedział, że system polityczny, w tym MSZ, uległ silnej sekurytyzacji, ale stało się to m.in. ze względu na dziedzictwo historyczne – rewolucję, wojnę iracko-irańską oraz presję Stanów Zjednoczonych na Iran. Nie powiedział też, że Solejmani kolaborował z Kremlem na rzecz Rosji. Nie. Zarif twierdził, że bryg. gen. Solejmani pracował niezależnie od MSZ, co – biorąc pod uwagę, że kadencja Zarifa rozpoczęła się 2 lata po wybuchu wojny domowej w Syrii – jest całkowicie zrozumiałe. Jego zdaniem dyplomacja służyła „polu walki”, czyli wygraniu konfliktu militarnego. Uważał, że nie mogło być odwrotnie: nienaturalnym byłoby, gdyby to wojsko miało poświęcać się na rzecz dyplomacji. Zarif stwierdził też, że Solejmani miał do zaoferowania bardzo wiele konstruktywnych opinii i wskazywał punkty do omawiania podczas spotkań z innymi zagranicznymi dyplomatami, w tym z Ławrowem. Taka koordynacja nie jest skandaliczna, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę historię IRI i sytuację w regionie w latach 2011-2018 (rewolty, tzw. Państwo Islamskie). Uwagi Zarifa o roli Rosji w negocjacjach poprzedzających JCPoA również nie były odkrywcze. Tak więc Zarif i Solejmani współpracowali dla wspólnego celu – wygrania wojny zastępczej. Dlatego jako żołnierz Solejmani nie mógł owijać w bawełnę, a musiał być stanowczy, konkretny i wymagający. Poza tym Kreml miał swoje własne cele, co było również dla wszystkich doskonale zrozumiałe. Rolą Zarifaw wywiadzie było pokazanie, że pozostawia namacalne i trwałe dziedzictwo dyplomatyczne dla przyszłych pokoleń i przyszłego rządu. W przeważającej części nagrań prezentuje wspomnienia, w których ma okazję przedstawić siebie i swoje osiągnięcia w sposób taki, jaki uznawał za najwłaściwszy. Nie ma stwierdzeń, które uderzałyby we władze IRI, nie przekroczył żadnej czerwonej linii.W nagraniu nie ma dosłownie niczego, czego Zarifjuż nie powiedział wcześniej lub nie zasugerował w przeszłości. Wszystko to, co „wyjawił”, sprowadza się do wiedzy powszechnej u przeciętnego obserwatora Iranu.Tym bardziej było to wszystko zupełnie oczywiste dla Irańczyków.

Tak zwana „Taśma Zarifa” stała się skandalem tylko dlatego, że miała nim być. Pandemia oraz spowolnienie, a następnie powolne ożywienie gospodarcze to czynniki zwiększające ryzyko niskiej frekwencji wyborczej. Można by argumentować, że niższa lub wyższa frekwencja wpływa na kształtowanie sceny politycznej w Iranie w taki lub inny sposób, ale prawda jest taka, że w obecnych okolicznościach bardzo niska frekwencja jest zagrożeniem dla wiarygodności systemu politycznego IRI. W tym momencie, jak się wydaje, takie „przecieki” mają ożywić debatę polityczną, a tym samym zwiększyć legitymizację wyborów prezydenckich i ich ostateczny wynik. Wyciek nie wpłynie na taktykę negocjacyjną Iranu, a tym bardziej na strategię państwa. Zwiększy jednak elastyczność kolejnego rządu irańskiego, ponieważ „długi wywiad” – prawdopodobnie jeden z wielu takich trzymanych gdzieś w szafach – może być wielokrotnie interpretowany i odgrzewany w mediach. Czy istnieje lepszy materiał do dezinformacji i zmylenia niż idealnie wyważone, długie nagranie, na odsłuchanie którego bardzo niewielu będzie miało czas? Albo dla jednostek z agendą, które zawodowo wręcz będą przekręcać słowa i znaczenia, umieszczając je w różnych kontekstach? Obie strony mają w tym interes. To istna fiesta w wojnie informacyjnej.

*Łukasz Przybyszewski jest prezesem i fundatorem Abhaseed Foundation Fund oraz analitykiem Ośrodka Badań Azji Centrum Badań nad Bezpieczeństwem Akademii Sztuki Wojennej. Artykuł jest opinią prywatną, nie reprezentuje stanowiska władz ASzWoj

Perzyński: Irańsko-chińska przyjaźń energetyczna. Gdzie jest haczyk?

Najnowsze artykuły