Premier RP zapewnia, że dojdzie wręcz do przyspieszenia energetyki jądrowej w Polsce, a jego poprzednik ostrzega, że opóźnienie elektrowni na Pomorzu oznaczałoby zależność od importu.
– Całe zamieszanie zostało spowodowane nierzetelnością przekazu, wojewoda już w tej sprawie zabrała głos. Energetyka jądrowa jest bezpieczna w Polsce i będziemy bardzo szybko działać. Mogę zapewnić, że bardzo przyspieszymy prace nad energetyką jądrową i zrobimy to w zgodzie ze wszystkimi standardami – powiedział premier Donald Tusk pytany przez TV Republikę.
Republika zapytała o komentarz Mateusza Morawieckiego. – Najważniejsze są konkrety. Mamy do czynienia z bardzo poważnym procesem realizacji elektrowni jądrowej, który w ramach uzgodnień środowiskowych zajmuje kilka lat – mówił były premier. – Jeśli teraz Donald Tusk i jego rząd zdecydują się na powtórną analizę i przystąpią do weryfikacji, to może mówić sobie, że zależy mu na przyspieszeniu, a będzie to w praktyce oznaczało gigantyczne spowolnienie inwestycji o co najmniej 5 lat, a wtedy w to miejsce wejdzie import energii z Niemiec, Austrii czy Skandynawii.
Polska planuje wybudować pierwszy reaktor w 2033 roku w technologii amerykańskiej AP1000. Jest umowa projektowa Polskie Elektrownie Jądrowe-Bechtel-Westinghouse. Trwaą negocjacje umowy na budowę z Amerykanami oraz modelu finansowania z Komisją Europejską, która musi go zatwierdzić. Jednak wojewoda pomorska Beata Rutkiewicz zasugerowała możliwość zmiany lokalizacji, a potem dementowała informacje o decyzji w tej sprawie.
Republika / Wojciech Jakóbik
Jakóbik: Burger, kimchi i francuski deser oraz ziarenko prawdy w legendzie o Żarnowcu