– System obrony przeciwrakietowej to jeden z symboli wojny na Ukrainie. Kijów cały czas potrzebuje większej ilości pocisków, bo Rosjanie zimą na pewno uderzą w obiekty infrastruktury krytycznej. Kwestia tarczy antyrakietowej jest również lekcją dla Polski – pisze Bartosz Siemieniuk, współpracownik BiznesAlert.pl.
Obrony przeciwlotnicza (OPL) jest jednym z filarów bezpieczeństwa państwa, a co jest najlepiej widoczne na przykładzie Ukrainy i Izraela. Jednak regularne dostawy amunicji pełnią największą rolę. Środki ogniowe do OPL należą do najdroższych na rynku, dlatego ich dostawy z Zachodu nie są tak duże, jak w wypadku pocisków artyleryjskich.
Ukraina się broni, ale potrzebuje więcej pocisków
Według rozmowy, jaką przeprowadził Maxim Tucker z ukraińskim oficerem dowodzącym obroną powietrzną, Kijów w grudniu był o krok od ewakuacji. To właśnie wtedy były prowadzone najbardziej intensywne ataki rakietowe na Ukrainę. Atak został w większości odparty jednak Ukraińcy, mówią o nie wystarczającej liczbie środków amunicyjnych
– Nie można planować wojny z roczną produkcją 160 pocisków Patriot. Zużyliśmy je w ciągu miesiąca. Jeśli poczekamy do jesieni na zwiększenie dostaw, Rosjanie ponownie uderzą w infrastrukturę energetyczną. To jest pewne. Ta zima będzie jeszcze trudniejsza niż poprzednia – mówi ppłk ukraińskiej armii, który prosi o zachowanie anonimowości.
Niestety, przekazanie najnowocześniejszych wariantów swoich pocisków przez państwa zachodnie narażałoby na przejęcie przez Rosjan oraz zbadanie ich możliwości. Dzięki temu Moskwa mogłaby, wiedzieć jak unieszkodliwiać zachodnie efektory oraz minimalizować straty własne, a Zachód straciłby swoją przewagę operacyjną nad wojskami rosyjskimi.
Z drugiej strony intensyfikacja rosyjskich ataków rakietowych może być większa, ponieważ brytyjskie rakiety Storm Shadow stały się dla Rosjan realnym problemem. Obecnie rosyjskie ataki mają skupiać się przede wszystkim na ukraińskich bazach lotniczych z myśliwcami oraz na logistyce.
Kijów apeluje o dostarczenie im kolejnych systemów Patriot. Prośba tyczy się zwłaszcza Amerykanów, którzy posiadają w magazynach systemy starszej generacji. Potrzeba jest tym większa, ponieważ systemy przeciwlotnicze znajdują się na samym szczycie rosyjskiej listy głównych celów uderzeniowych.
Polska buduje własny system
Polska obrona powietrzna jeszcze przed wybuchem wojny była w fatalnym stanie. Jej głównym filarem były przestarzałe postsowieckie systemy KUB, Osa oraz S-200 Wega. W przypadku pełnoskalowego konfliktu nie byłby one w stanie powstrzymać rosyjskich uderzeń lotniczo-rakietowych.
Ponadto część wyżej wymienionych systemów została przekazana Ukrainie. Obecnie swoje systemy przeciwlotnicze do Polski przeniosły Niemcy, Wielka Brytania oraz Stany Zjednoczone i stacjonują one głównie południowo-wschodniej części kraju. Mają one chronić najbardziej zapalny rejon przy granicy z Ukrainą. Należy wspomnieć, że Rosja atakowała cele położone zaledwie kilkanaście km od polskiej granicy.
Polska prowadzi obecnie kilka programów zakupu systemów obrony powietrznej, w które jest zaangażowany krajowy przemysł obronny. Koronnymi programami są programy Wisła oraz Narew. Pierwszy ma na celu pozyskania systemów średniego zasięgu, który jest realizowany wraz z Amerykanami, pozyskując osiem baterii Patriot w dwóch fazach. Narew natomiast realizowany wraz z brytyjskim konsorcjum MBDA buduje niski szczebel obrony przeciwlotniczej. Pozwala on likwidację celów nisko lecących jak śmigłowce, samoloty, drony oraz pociski manewrujące. Jest to najważniejszy szczeble obrony, ponieważ wcześniej wymienione cele są używane z największą intensywnością.
Polskie plany mają na celu zbudowanie wielowarstwowej obrony powietrznej, której sercem będzie amerykański system dowodzenia IBCS.
Jednakże całe te ambitne plany potrzebują solidnego kręgosłupa w postaci regularnych dostaw amunicji, dlatego w Polsce musi zostać ulokowana również produkcja pocisków do wyżej wymienionych systemów. Możliwe jest, iż w kooperacji z MBDA takie zdolności zostaną utworzone w polskich zakładach Mesko, które mają one doświadczenie w produkcji systemów przeciwlotniczych za sprawą sprawdzonych na Ukrainie zestawów rakietowych Piorun.
Wnioski
Obrona powietrzna jest tarczą każdego państwa. Chroni nie tylko zgrupowania wojsk, ale przede wszystkim obiekty infrastruktury energetycznej oraz główne ośrodki decyzyjne. W przypadku zbombardowania któreś z wyżej wymienionych celów Polska narażona jest na całkowity paraliż. Uniemożliwi to funkcjonowanie państwa w aspekcie technicznym oraz decyzyjno-politycznym.
System ten jest podstawowym środkiem obrony w przypadku zmasowanych ataków lotniczo-rakietowych. Uniemożliwia ataki z powietrza na cele krytyczne oraz cywilne. Jest to integralna część lotnictwa uderzeniowego. Pozwala ona chronić własne lotnictwo oraz pomaga wyznaczać oraz identyfikować cele przekazując informację do pilotów.
Trzeba jednakże zaznaczyć, że OPL nie stanowi parasola chroniącego każdy skrawek państwa, a jedynie chroni cele punktowo. Niemożliwym jest osiągnięcie dziś takich zdolności. Nawet Izrael, który ma wielokrotnie mniejszą powierzchnię od Polski, nie jest w stanie chronić całej powierzchni kraju, mimo że, Tel-Awiw ma najlepsze systemy obrony na świecie.
Siemieniuk: Miedziowy sojusz da Polsce więcej amunicji. Także na eksport