USA mają uwolnić 15 mln baryłek ropy z rezerw strategicznych i jeszcze więcej, jeśli cena ropy będzie dalej rosła. To odpowiedź na ruch państw porozumienia naftowego OPEC+, które postanowiły windować wartość baryłki ograniczając wydobycie o dwa mln dziennie. Jeśli ten ruch nie pomoże, alternatywą jest blokada eksportu, która uderzyłaby w dostawy między innymi do Polski.
Nowa emisja rezerw USA składa się na w sumie 180 mln baryłek do uwolnienia w celu złagodzenia podwyżek cen wywołanych inwazją Rosji na Ukrainie oraz celową polityką podażową OPEC+. Waszyngton nie zdołał przekonać stolic państw porozumienia naftowego do rezygnacji z cięć, bo ich zdaniem są niezbędne do utrzymania ceny ropy w obliczu kryzysu gospodarczego. Amerykanie argumentują, że spadek cen na stacjach paliw zależnych od wartości baryłki dałby ulgę w kryzysie energetycznym oraz premię gospodarkom zależnym od importu paliw. USA czekają w listopadzie wybory do Senatu, a ceny paliw stają się ważnym kontekstem politycznym.
Ruch Waszyngtonu jest zapowiadany przez źródła AFP i ma zostać ogłoszony na dniach ma złagodzić podwyżki, ale rozmówcy agencji przyznają, że niepewność wywołana atakiem Rosji na Ukrainie pozostanie. Nie chcieli odpowiedzieć na pytanie o możliwość blokady eksportu ropy z USA w celu obniżenia cen na stacjach. Taki ruch uderzyłby z kolei w sojuszników amerykańskich, którzy sprowadzają ropę z USA, jak Polska. Polacy importują ponad połowę ropy z Rosji, ale chcą zatrzymać dostawy z tego kierunku do końca roku. Kolejni dostawcy to Arabia Saudyjska, USA, Norwegia i Kazachstan. Wieści o nowej emisji z rezerw amerykańskich obniżyły 19 października rano czasu polskiego cenę ropy Brent o około 3 dolary do 90 dolarów za baryłkę.
AFP/Wojciech Jakóbik
Sierakowska: OPEC+ obniży wydobycie ropy nie tylko na papierze (ROZMOWA)