Donald Trump dokonał na prawdopodobnym odchodnym ze stanowiska prezydenta kluczowej zmiany kadrowej z punktu widzenia polityki energetyczno-klimatycznej Stanów Zjednoczonych.
Trump wyznaczył komisarza Jamesa Danly na przewodniczącego Federalnej Komisji Regulacji Energetyki (FERC – odpowiednik polskiego Urzędu Regulacji Energetyki). Danly ma zastąpić Neila Chatterjee posądzanego przez amerykańską prawicę o uleganiu podszeptom lewicy w polityce energetyczno-klimatycznej.
Chatterjee zorganizował konferencję podatku od emisji CO2 krytykowanym przez przeciwników polityki klimatycznej, która podniosłaby koszty działalności amerykańskiemu sektorowi wydobywczemu wspierającemu Donalda Trumpa. Danly uznał działania FERC w tej sprawie za „niepotrzebne i niemądre”. Tymczasem Demokraci i ich kandydat Joe Biden opowiadają się za przywróceniem USA do porozumienia klimatycznego z Paryża oraz rozwojem krajowej polityki klimatycznej, z opcją wprowadzenia podatku od emisji CO2 włącznie.
Warto zaznaczyć, że Chatterjee pozostanie w FERC i zadeklarował już gotowość do współpracy z nowym przewodniczącym. Z kolei Danly podziękował swemu poprzednikowi za wkład na rzecz rozwoju eksportu LNG z USA oraz infrastruktury przesyłu energii elektrycznej w Stanach.
Ruch Trumpa może być postrzegany jako próba utrudnienia realizacji polityki klimatycznej według wizji Demokratów w razie zwycięstwa wyborczego Joe Bidena.
Utility Drive/Wojciech Jakóbik
Perzyński: Którą drogę wybiorą Amerykanie w wyborach – OZE czy węglowodorów? (ANALIZA)