(SVt Nyheter/Sverigesradio.se/Bartłomiej Sawicki)
Wraz z rosnącym poczuciem zagrożenia w regionie Morza Bałtyckiego, Szwecja coraz poważniej rozważa różne warianty dotyczące zwiększenia swojego bezpieczeństwa, tym bardziej, że kraj ten nie jest w NATO. Projekt farm wiatrowych zdaniem niektórych mediów oraz polityków może zagrozić bezpieczeństwu kraju w razie konfliktu. Podobne obawy dotyczą budowy kontrowersyjnego gazociągu Nord Stream 2.
Zdaniem członkini szwedzkiego Riksdagu, Annicke Engblom, reprezentującej liberalno – konserwatywną Umiarkowaną Partię Koalicyjną, rozbudowa farm wiatrowych w szwedzkiej zatoce Hanöbuktens może zagrozić zdolnościom militarnym szwedzkiej armii w sytuacji zagrożenia. Jej zdaniem decyzja o zatwierdzeniu projektu może zostać podjęta jeszcze przed wakacjami. Może ona ulec jeszcze przyspieszeniu przez Ministerstwo Środowiska i Energii.
Członki szwedzkiego parlamentu podkreśla, że brak komentarza na ten temat z strony centrolewicowego rządu jest zaskakujący tym bardziej, że jak przekonuje Engblom, jeśli rząd zdecyduje się na lokalizację morskich farm wiatrowych w zatoce Hanöbuktens, instalacje będą znajdować się blisko poligonu, gdzie niegdyś w regionie Blekinge mieściła się siedziba marynarki wojennej Królestwa Szwecji.
Zdaniem szwedzkiej posłanki kwestie energetyczne są ważne, ale nie mogą mieć pierwszeństwa przed bezpieczeństwem kraju. Jak dotąd nie podjęto ostatecznej decyzji inwestycyjnej, choć planowana jest od trzech lat. Peter Jeppsson, poseł rządzącej partii socjaldemokratycznej uważa z kolei, że nie zostanie podjęta.
Inwestor, zainteresowany uzyskaniem jak najszybciej decyzji przekonuje, że farmy wiatrowe może wygenerować do 1000 nowych miejsc pracy. Projekt Blekinge Offshore obejmuje budowę 500-700 turbin wiatrowych. Mają one wytwarzać 7-8 TWh energii elektrycznej rocznie, co stanowi równowartość około 5 proc. rocznego zużycia energii elektrycznej w Szwecji.
Z kolei jak przekonuje ekspert Anke Schmidt Felzmann z ośrodka badawczego Utrikespolitiska Institutet, farmy wiatrowe w pobliżu newralgicznej infrastruktury to nie jedyny problem przed jakim stoi Sztokholm. Wyzwaniem jest także Nord Stream 2. Jej zdaniem tak duże projekty nie są tylko projektami biznesowymi, ale także politycznymi. Szwedzi w coraz większym stopniu zdają sobie sprawę z zagrożenia dla bezpieczeństwa ekonomicznego, ekologicznego oraz samej wyspy Gotlandia ze strony Nord Stream 2.
Szwedzki minister obrony narodowej Peter Hultqvist wypowiedział się w zeszłym miesiącu na temat tej inwestycji. Przypomniał, że konsorcjum Nord Stream AG posiada od maja 2013 pozwolenie na prace przygotowawcze oraz poszukiwawcze dotyczące układania kolejnych nitek gazociągu. Spółka złożyła wniosek o przeniesie pozwolenia na bezpośrednio odpowiedzialne za budowę nowego gazociągu konsorcjum Nord Stream 2 AG. Członek szwedzkiego rządu podkreśla jednak, że pozwolenie dotyczy prac na terenie szwedzkiej strefy ekonomicznej, a port w Slite, który ma pełnić funkcję magazynu sprzętowego dla Nord Stream 2 leży w obrębie szwedzkiego morza terytorialnego.
Pod względem prawnym status morza terytorialnego nie różni się od statusu terytorium lądowego państwa. Hultqvist zaznacza, że jeśli nawet Szwecja wyrazi zgodę na przeniesie praw na inną spółkę, to cały czas będzie to dotyczyć strefy ekonomicznej, a nie wód terytorialnych królestwa Szwecji. Odpowiedź na wniosek Nord Stream AG jest obecnie przygotowywana. Hultqvist zaznacza, że budowa jakiegokolwiek nowego gazociągu w szwedzkiej strefie ekonomicznej wymaga zezwolenia państwa, zgodnie z ustawą o szelfie kontynentalnym.
W szwedzkim Riksdagu coraz więcej członków kieruje interpelacje do rządu w sprawie Nord Stream 2. Są oni zaniepokojeni nie tylko zagrożeniami ekologicznymi, ale łączą również rosyjską inwestycje z zagrożeniem dla bezpieczeństwa kraju i wyspy Gotlandia.