icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Héjj: Węgierski (skuteczny) szantaż wobec Bułgarii z Rosją w tle

– Szantaż staje się coraz bardziej standardowym narzędziem w prowadzeniu polityki przez Budapeszt. Co gorsza, coraz skuteczniejszym – – pisze Dominik Héjj, współpracownik BiznesAlert.pl.

Najpierw wetem w sprawie otwarcia negocjacji akcesyjnych z Ukrainą (a także zgody na zmiany w Wieloletnich Ramach Finansowych, które pozwoliłyby na wypłatę Ukrainie 50 mld euro), groził w czasie szczytu Rady Europejskiej Viktor Orbán. Następnie po instrument szantażu sięgnął Péter Szijjártó, minister spraw zagranicznych i handlu Węgier. W ostatni weekend, w wywiadzie dla serbskiej telewizji Pannon RTV, zapowiedział, że dopóki Bułgaria nie zniesie dodatkowych opłat za tranzyt gazu przez swoje terytorium, Węgry nie zgodzą się na włączenie Bułgarii do Strefy Schengen.

Chodzi o przepisy, jakie weszły w życie w Bułgarii w połowie października. Na ich mocy możliwym było obłożenie tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Bułgarii specjalnym podatkiem. Rosyjskie „błękitne paliwo” przepływa Gazociągiem Południowym. Opłata wynosiła 20 lewów (ok. 44 zł) za jedną megawatogodzinę. Wprowadzenie opłat wywołało już w październiku 2023 roku sprzeciw Węgier i Serbii, to jest głównych odbiorców rosyjskiego gazu w Europie (pomijam tutaj kwestię Austrii). Strona węgierska wskazywała, że niedopuszczalnym jest, by jedno państwo członkowskie UE utrudniało dostawy strategicznego surowca do innego państwa – członka UE. W przywołanym wywiadzie telewizyjnym, Szijjártó mówił, że podjęte przez Bułgarię działania zagrażały dostawom gazu nie tylko na Węgry i do Serbii, ale również do Macedonii Północnej. Jak zaznaczył – nie wie, jakimi ambicjami kierowała się strona bułgarska bądź co te działania inspirowało.

Minister wskazał także, że: „obecne okoliczności geopolityczne, obecne okoliczności bezpieczeństwa regionalnego doprowadziły do tego, że uwarunkowania bezpieczeństwa zdecydowana większość węgierskich dostaw gazu pochodzi z tego gazociągu” – to jest Turkish Stream.

To znana, także Czytelnikom BiznesAlert.pl konstrukcja retoryczna. Węgrzy stosują ją stale, zawsze, kiedy mowa o konieczności dywersyfikowania dostaw surowców energetycznych. Tak naprawdę nadrzędnym jej celem jest tłumaczenie kontynuacji prorosyjskiej polityki Budapesztu. Chociaż poszukiwanie nowych kierunków dostaw jest prowadzone, to ich tempo oraz mierzalne efekty są niewystarczające. Jednocześnie, przy okazji zapewnień o dywersyfikacji, pada zawsze jasna deklaracja, iż żadne źródła nie mogą zastąpić tych rosyjskich.

Jednocześnie tak ważne inicjatywy, jak zakupy gazu LNG z polskiego portu FRSU w Gdańsku, nie zostały doprowadzone do końca z sukcesem. Tymczasem sama idea utworzenia gazoportu na potrzeby polskich sąsiadów, została porzucona z uwagi na niezebranie odpowiedniej liczby chętnych do pozyskiwania gazu tą drogą.

Warto wspomnieć, że w cztery tygodnie temu Komisja Europejska przyznała Węgrom blisko miliard euro (dokładnie 920 mln euro), w ramach instrumentu RePowerEU, którego celem jest zmniejszenie uzależnienia energetycznego od Rosji.

Wywiad telewizyjny, który tutaj przytaczam, został przeprowadzony przy okazji wizyty szefa węgierskiej dyplomacji w serbskiej Wojwodinie. Jest to terytorium zamieszkane przez liczną węgierską diasporę. W niedzielę odbywały się w Serbii wybory, w których Szijjártó rekomendował głosowanie na partię Węgrów w Serbii (VMSZ). W dalszej części rozmowy, szef węgierskiej dyplomacji podkreślił, że Węgry wycofają swoje weto w sprawie członkostwa Bułgarii w Strefie Schengen dopiero wówczas, gdy Sofia zrezygnuje z dodatkowych opłat tranzytowych.

Zgromadzenie Narodzenie faktycznie taką decyzję w poniedziałek podjęło, Szijjártó czekał jednak na rzeczywiste zakończenie obowiązywania podatku. We wtorek, 19 grudnia poinformował w mediach społecznościowych, że w czasie rozmowy telefonicznej, bułgarska minister spraw zagranicznych, Marija Gabriel zapewniła, że w najbliższy piątek w bułgarskim dzienniku urzędowym pojawi się ustawa gwarantująca długoterminowe bezpieczeństwo dostaw. Szijjártó przekazał, że niezwłocznie po tym fakcie powiadomi węgierskie przedstawicielstwo przy UE, że znosi weto w sprawie członkostwa Sofii w Schengen.

To, co wydarzyło na linii Budapeszt-Sofia (z Moskwą w tle), dobrze oddaje tytuł tekstu napisanego przez redaktora naczelnego BiznesAlert.pl, Wojciecha Jakóbika – „Węgry obroniły Gazprom przed Bułgarią”, bowiem literalnie dokładnie to się zadziało, i to nie po raz pierwszy.

Warto wskazać, że Węgrzy wzięli Bułgarię jako zakładnika fiaska rozszerzenia Strefy Schengen, z którą mieliśmy do czynienia przed rokiem. Swojego weta nie wycofała wówczas (także wobec Rumunii) – Austria. W czasie ubiegłotygodniowego szczytu Rady Europejskiej tak premier Bułgarii (Nikołaj Denkow), jak i prezydent Rumunii (Klaus Iohannis), w czasie rozmowy z kanclerzem Austrii (Karlem Nehammerem) zabiegali o poparcie Wiednia dla rozszerzenia Strefy Schengen. W rozmowach udział wzięła także przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursulą Von der Leyen. Nazajutrz (w sobotę) dość nieoczekiwanie groźbę weta zadeklarowały Węgry, jednakże nie z uwagi na kwestie polityki migracyjnej i zapewnienia bezpieczeństwa granic (o których to zagadnieniach węgierskie władze mówią nad wyraz często), a właśnie tak naprawdę utrzymywania rosyjskich wpływów w Europie Środkowej. Budapeszt jest w tej polityce ze wszech miar konsekwentny.

Węgry obroniły Gazprom przed Bułgarią

– Szantaż staje się coraz bardziej standardowym narzędziem w prowadzeniu polityki przez Budapeszt. Co gorsza, coraz skuteczniejszym – – pisze Dominik Héjj, współpracownik BiznesAlert.pl.

Najpierw wetem w sprawie otwarcia negocjacji akcesyjnych z Ukrainą (a także zgody na zmiany w Wieloletnich Ramach Finansowych, które pozwoliłyby na wypłatę Ukrainie 50 mld euro), groził w czasie szczytu Rady Europejskiej Viktor Orbán. Następnie po instrument szantażu sięgnął Péter Szijjártó, minister spraw zagranicznych i handlu Węgier. W ostatni weekend, w wywiadzie dla serbskiej telewizji Pannon RTV, zapowiedział, że dopóki Bułgaria nie zniesie dodatkowych opłat za tranzyt gazu przez swoje terytorium, Węgry nie zgodzą się na włączenie Bułgarii do Strefy Schengen.

Chodzi o przepisy, jakie weszły w życie w Bułgarii w połowie października. Na ich mocy możliwym było obłożenie tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Bułgarii specjalnym podatkiem. Rosyjskie „błękitne paliwo” przepływa Gazociągiem Południowym. Opłata wynosiła 20 lewów (ok. 44 zł) za jedną megawatogodzinę. Wprowadzenie opłat wywołało już w październiku 2023 roku sprzeciw Węgier i Serbii, to jest głównych odbiorców rosyjskiego gazu w Europie (pomijam tutaj kwestię Austrii). Strona węgierska wskazywała, że niedopuszczalnym jest, by jedno państwo członkowskie UE utrudniało dostawy strategicznego surowca do innego państwa – członka UE. W przywołanym wywiadzie telewizyjnym, Szijjártó mówił, że podjęte przez Bułgarię działania zagrażały dostawom gazu nie tylko na Węgry i do Serbii, ale również do Macedonii Północnej. Jak zaznaczył – nie wie, jakimi ambicjami kierowała się strona bułgarska bądź co te działania inspirowało.

Minister wskazał także, że: „obecne okoliczności geopolityczne, obecne okoliczności bezpieczeństwa regionalnego doprowadziły do tego, że uwarunkowania bezpieczeństwa zdecydowana większość węgierskich dostaw gazu pochodzi z tego gazociągu” – to jest Turkish Stream.

To znana, także Czytelnikom BiznesAlert.pl konstrukcja retoryczna. Węgrzy stosują ją stale, zawsze, kiedy mowa o konieczności dywersyfikowania dostaw surowców energetycznych. Tak naprawdę nadrzędnym jej celem jest tłumaczenie kontynuacji prorosyjskiej polityki Budapesztu. Chociaż poszukiwanie nowych kierunków dostaw jest prowadzone, to ich tempo oraz mierzalne efekty są niewystarczające. Jednocześnie, przy okazji zapewnień o dywersyfikacji, pada zawsze jasna deklaracja, iż żadne źródła nie mogą zastąpić tych rosyjskich.

Jednocześnie tak ważne inicjatywy, jak zakupy gazu LNG z polskiego portu FRSU w Gdańsku, nie zostały doprowadzone do końca z sukcesem. Tymczasem sama idea utworzenia gazoportu na potrzeby polskich sąsiadów, została porzucona z uwagi na niezebranie odpowiedniej liczby chętnych do pozyskiwania gazu tą drogą.

Warto wspomnieć, że w cztery tygodnie temu Komisja Europejska przyznała Węgrom blisko miliard euro (dokładnie 920 mln euro), w ramach instrumentu RePowerEU, którego celem jest zmniejszenie uzależnienia energetycznego od Rosji.

Wywiad telewizyjny, który tutaj przytaczam, został przeprowadzony przy okazji wizyty szefa węgierskiej dyplomacji w serbskiej Wojwodinie. Jest to terytorium zamieszkane przez liczną węgierską diasporę. W niedzielę odbywały się w Serbii wybory, w których Szijjártó rekomendował głosowanie na partię Węgrów w Serbii (VMSZ). W dalszej części rozmowy, szef węgierskiej dyplomacji podkreślił, że Węgry wycofają swoje weto w sprawie członkostwa Bułgarii w Strefie Schengen dopiero wówczas, gdy Sofia zrezygnuje z dodatkowych opłat tranzytowych.

Zgromadzenie Narodzenie faktycznie taką decyzję w poniedziałek podjęło, Szijjártó czekał jednak na rzeczywiste zakończenie obowiązywania podatku. We wtorek, 19 grudnia poinformował w mediach społecznościowych, że w czasie rozmowy telefonicznej, bułgarska minister spraw zagranicznych, Marija Gabriel zapewniła, że w najbliższy piątek w bułgarskim dzienniku urzędowym pojawi się ustawa gwarantująca długoterminowe bezpieczeństwo dostaw. Szijjártó przekazał, że niezwłocznie po tym fakcie powiadomi węgierskie przedstawicielstwo przy UE, że znosi weto w sprawie członkostwa Sofii w Schengen.

To, co wydarzyło na linii Budapeszt-Sofia (z Moskwą w tle), dobrze oddaje tytuł tekstu napisanego przez redaktora naczelnego BiznesAlert.pl, Wojciecha Jakóbika – „Węgry obroniły Gazprom przed Bułgarią”, bowiem literalnie dokładnie to się zadziało, i to nie po raz pierwszy.

Warto wskazać, że Węgrzy wzięli Bułgarię jako zakładnika fiaska rozszerzenia Strefy Schengen, z którą mieliśmy do czynienia przed rokiem. Swojego weta nie wycofała wówczas (także wobec Rumunii) – Austria. W czasie ubiegłotygodniowego szczytu Rady Europejskiej tak premier Bułgarii (Nikołaj Denkow), jak i prezydent Rumunii (Klaus Iohannis), w czasie rozmowy z kanclerzem Austrii (Karlem Nehammerem) zabiegali o poparcie Wiednia dla rozszerzenia Strefy Schengen. W rozmowach udział wzięła także przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursulą Von der Leyen. Nazajutrz (w sobotę) dość nieoczekiwanie groźbę weta zadeklarowały Węgry, jednakże nie z uwagi na kwestie polityki migracyjnej i zapewnienia bezpieczeństwa granic (o których to zagadnieniach węgierskie władze mówią nad wyraz często), a właśnie tak naprawdę utrzymywania rosyjskich wpływów w Europie Środkowej. Budapeszt jest w tej polityce ze wszech miar konsekwentny.

Węgry obroniły Gazprom przed Bułgarią

Najnowsze artykuły