Baca-Pogorzelska: Krakowska niepewność, czyli słów kilka o wielkim piecu

15 października 2019, 07:30 Energia elektryczna

Jak bumerang wraca groźba zamknięcia produkcji w nowohuckim zakładzie ArcelorMittal Polska. Dziś jednak nie pytałabym o to czy, ale kiedy to nastąpi – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracowniczka BiznesAlert.pl.

Huta Stali ArcelorMittal. Fot ArcelorMittal
Huta Stali ArcelorMittal. Fot ArcelorMittal

Największy na świecie producent stali boleśnie odczuwa napięcie Chiny – USA, ale też to, że część produkcji ulokował w Unii Europejskiej, gdzie ceny energii i praw do emisji CO2 są w stanie coraz skuteczniej odbijać się przemysłowi czkawką. Jego niższa konkurencyjność w porównaniu z producentami z tzw. krajów trzecich, których restrykcje nie dotykają, jest coraz bardziej widoczna. A i spadające zużycie stali będące jednym z pierwszych zwiastunów zbliżającego się spowolnienia gospodarczego nie pomaga.

Tuż przed wyborami pojawił się znowu temat możliwości zamknięcia wielkiego pieca w Krakowie. Związkowcy biją na alarm, bo sytuacja jest naprawdę niepokojąca zwłaszcza, jak zobaczymy, co dzieje się w innych hutach – Pokój należąca do Węglokoksu mimo przeprowadzenia zwolnień grupowych ma kłopoty, Częstochowa wydzierżawiona przez Sunningwell na razie przegrywa z biurokracją.

Mittal od dłuższego czasu dawał do zrozumienia, że sytuacja jest naprawdę trudna. Zaczęło się w ubiegłym roku od decyzji dotyczącej remontu pieca w Dąbrowie Górniczej. Koncern zdecydował się tylko na małą rewitalizację instalacji zamiast docelowej, która przedłużyłaby jego żywotność o ok. 20 lat. Postawił na niezbędne prace, które pozwolą na ok. cztery lata funkcjonowania. W tym roku Mittal podjął decyzję o zamknięciu pieca w Krakowie. Decyzja ta została bardzo mocno oprotestowana przez stronę społeczną i szeroko opisywana w mediach. Pod naciskiem opinii publicznej władze koncernu wycofały się z planu zamknięcia krakowskiej instalacji mimo iż zapewniano, że nie będzie się to wiązało z redukcją miejsc pracy etc. Wycofano się, ale nie – jak to się mówi – na amen.

Mittal bowiem informował wówczas, że zawiesza ten pomysł. Teraz, choć dementuje informacje o tym, że zakład może zostać wygaszony mówi, że „żadne decyzje nie zostały podjęte”. Biorąc pod uwagę sytuacje na rynku energii i praw do emisji CO2 mimo wszystko spodziewam się, że władze stalowego giganta zrezygnują z produkcji w Krakowie. Oczywiście pierwotnie mowa była o tym, że będzie to czasowe zatrzymanie pracy, ale proszę mi wierzyć (co jak mniemam doświadczeni hutnicy potwierdzą) wyłączenie, a potem ponowne włączenie wielkiego pieca jest operacją karkołomną z punktu widzenia technologicznego i kosztowego, aczkolwiek nie jest to niemożliwe.

Tylko nikt nie wierzy w to, że po wygaszeniu instalacji, zważywszy także na koniunkturę i sytuację międzynarodową, będzie to miało jakikolwiek sens. Na razie obie strony grają w grę pt. „przyczajony tygrys, ukryty smok”, ale sytuacja jest naprawdę napięta i będzie się zmieniać dynamicznie. Wcale się nie zdziwię, gdy jeszcze w październiku koncern te niepodjęte decyzje w końcu podejmie. Tym razem jednak mogą być nieodwołalne.