KOMENTARZ
Jadwiga Wiśniewska, Europoseł Prawa i Sprawiedliwości, w Parlamencie Europejskim zasiada w Komisji ENVI ds. Ochrony Środowiska, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności.
Paryski szczyt klimatyczny COP 21, jaki zakończył się w minioną sobotę, oraz przyjęty na nim dokument końcowy pokazują, że możliwe jest osiągnięcie globalnego porozumienia opartego na podejściu pragmatycznym, a nie ideologicznym.
Wszystkie spośród 195 uczestniczących w nim państw-stron podpisało się pod porozumieniem, w którego treści nie pojawiają się pojęcia takie jak „dekarbonizacja” czy „neutralność klimatyczna”. Dostrzeżono też ekologiczny sukces Polski, która jako jedna z niewielu państw-stron Protokołu zawartego w 1997 r. w Kioto, wywiązała się z przyjętych zobowiązań. Dokonała tego z nawiązką, pięciokrotnie przekraczając wyznaczone limity, a równocześnie dokonała ogromnego postępu gospodarczego.
Lecz 30% redukcja emisji dokonana w latach 1988-2005 to nie jedyny powód, dla którego Polska powinna być stawiana innym państwom za wzór. Co szczególnie istotne, w dokumencie paryskim dostrzega się rolę lasów w walce ze zmianami klimatu. Tym samym jest to porozumienie, którego duch w pełni oddaje koncepcję zrównoważonego rozwoju. Zakłada działanie dwukierunkowe: z jednej strony dążące do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla, natomiast z drugiej do zwiększenia jego naturalnej absorbcji. Jak wynika z wyliczeń Ministerstwa Środowiska, 1 hektar lasu jest w stanie w sposób całkowicie naturalny pochłonąć 16-24 ton dwutlenku węgla rocznie, który w tym przypadku staje się gazem życia – niezbędnym elementem procesu fotosyntezy.
Na tym tle Polska, posiadająca ogromne bogactwo lasów, wypada znacznie korzystniej niż prezentuje to w swoich dokumentach Unia Europejska. Prezentowane przez nią wyliczenia są jednokierunkowe i nie uwzględniają tego drugiego, naturalnego wymiaru koncepcji zrównoważonego rozwoju. Przyjęty w październiku 2014 r. unijny pakt klimatyczny koncentruje się jedynie na redukcji dwutlenku węgla w 6 działach przemysłu. Najwyższy czas, aby Bruksela otworzyła oczy na ten znany od dawna i niewymagający kosztownych inwestycji sposób ochrony środowiska. Obecny kształt zobowiązań nałożonych przez Unię Europejską na jej państwa członkowskie pozostaje jednak faktem. Polska stoi obecnie przed wyzwaniem określenia swojego koszyka energetycznego w sposób, który z jednej strony pozwoli jej wypełnić unijne wymagania, a z drugiej zachować podstawy rozwoju gospodarczego i bezpieczeństwa energetycznego państwa.
Odpowiedź na pytanie o to, jak najlepiej ukształtować krajowy miks energetyczny sprowadza się tak naprawdę do kwestii niezależności energetycznej danego państwa. Na terenie Polski znajduje się 75% unijnych złóż węgla kamiennego. Tego potencjału nie wolno nam bagatelizować. Oczywiście, stopień zanieczyszczenia powietrza, którym oddychamy ma istotne znaczenie dla naszego stanu zdrowia. Nie oznacza to jednak, że poprawa jakości powietrza jest możliwa jedynie dzięki zwiększeniu udziału odnawialnych źródeł energii w strukturze energii w państwie. W państwach azjatyckich dynamicznie rozwijana jest technologia nadkrytycznego spalania węgla, która o 25-40% redukuje emisje CO2 w stosunku do tradycyjnych bloków węglowych. Również w Polsce prowadzone są projekty pilotażowe dążące do ekologicznego wykorzystania paliw kopalnych. W ubiegłym roku sukcesem zakończono projekt podziemnego zgazowania węgla w kopalni „Wieczorek” w Katowicach. W ciągu 7 tygodni udało się sprawnie zamienić w gaz procesowy 200 ton węgla. Technologia ta wypada znacznie korzystniej w porównaniu z tradycyjnymi metodami eksploatacji węgla: umożliwia wykorzystanie pokładów węgla, w tym również jego pozostałości znajdujących się w zamkniętych szybach, których eksploatacja dotychczas była niepewna ze względów bezpieczeństwa lub po prostu nieopłacalna. Umożliwia tym samym zachowanie miejsc pracy w sektorze górniczym. Ponadto, nie wymaga wysokonakładowej infrastruktury. Węgiel także oferuje rewolucję ekologiczną – musimy tylko dać mu szansę.